Jean, ależ pięknie się dziś rozpisałaś i zwróciłaś uwagę na to samo, co ja podczas oglądania filmu

.
Wrażenia mamy bardzo podobne.
"Bardzo długie zaręczyny" to niezwykła mieszanka, która mogłaby zepsuć cały film. Wiadomo, co za dużo to nie zdrowo

Jednak rezyserowi udało się wszystko tak ładnie wyważyć, że ten zabieg podwyższył jeszcze poziom obrazu. Chodzi mi o to, że mamy w nim i melodramat, i elementy filmu wojennego, i wątki humorystyczne (wspomniana przez Ciebie urocza ciotka Benedicte i zabawny listonosz), i kryminalne (zemsta zakochanej kobiety na sprawcach śmierci ukochanego - Tiny).
Świetne posunięcie ukazania kolorystyki obrazu: okrutny świat wojny (czarno-szare barwy, deszcz, błoto, szczury, brud) i niemal sielskie życie po wojnie (piękne, ciepłe barwy w tonacji słonecznej żółci, pomarańczy - zachód słońca oglądany z wieży latarni - i do tego cudne wiejskie krajobrazy

). Te obrazy ciągle krzyżują się, bo wojna ukazana jest w retrospekcji.
Narrator jest w tym filmie osobnym bohaterem, jednocześnie nicią świetnie spalającą sceny, retrospekcje, przemyślenia bohaterów.
Ten zabieg pozwolił pokazać dużo więcej treści i jednocześnie nie znudzić.
No właśnie. Niby fabuła opiera się na poszukiwaniach Mathilde, ale przy okazji poznajemy losy innych bohaterów. A narracja tak prowadzona, że do końca nie wiadomo, co się stało z Menechem. Do samego finału nie możemy być pewni, czy żyje, czy jednak zginął na "ziemi niczyjej".
Tę niepewność podbijają jeszcze wróżby dziewczyny: "jeśli zdążę do zakrętu przed samochodem (tym autem chłopak odjeżdżał na wojnę), Menech przeżyje", "jeśli pies wpadnie do pokoju, zanim stryj zawoła na śniadanie, Menech żyje". I efekt tych oczekiwań podnosił napięcie. Dziewczyna zdążyła przed autem, oddycha z ulgą, tylko okazuje się, że to nie to auto. Drzwi do pokoju Mathilde otwierają się, wchodzi stryj. Dziewczyna smutnieje, ale zanim mężczyzna ja zawoła, do pokoju wpada pies (nie pamiętam jak ona go nazwała). A tych wróżb było więcej.
Sceny z pola walki jako takie - straszne. Skojarzenie uczestnika walk wybuchów min z fajerwerkami - jeszcze straszniejsze. Podobnie jak zupełnie spokojne opowiadanie Celestyna Poux o pochodzeniu swojego wypasionego Harleya
To tylko stopione zęby z niemieckich trupów 
Obraz człowieka zdegradowanego psychicznie przez wojnę bardzo wiernie oddany. Człowiek jest gotowy namówić swoją żonę na zdradę, by tylko nie wracać na front. 
Mnie poruszyło i utkwiło w pamięci to, co Menech powiedział, gdy jeden z żołnierzy (zaopatrzeniowiec kantyny) uszczęśliwił go kawą z mlekiem i pajdą chleba z miodem. Chłopak cieszył się jak dziecko, które dostało czekoladę i taki szczęśliwy stwierdził
"Dobrze, że nas skazali. Nie będziemy musieli czekać do końca wojny. Po egzekucji pojedziemy do domu". Wcale nie wyglądał, jakby mu odbiło. To było tak, jakby zdanie wyjęte z toczącej się między znajomymi rozmowy, takiej o niczym i o wszystkim. Tylko pozostali zdawali sobie sprawę, że to nie jest normalna rozmowa.
Przy okazji wspomnę o dwóch świetnych pod względem technicznym scenach (efekty specjalne):
1. rzut granatem do góry i trafienie w samolot wroga, a wszystko widziane z perspektywy lotu ptaka, równolegle do podrzucającego "gruszkę" żołnierza, to wyglądało tak, jakby widz siedział w tym samolocie i widział lecący w jego kierunku granat,
2. wybuch podwieszonego pod sufitem szpitala wojskowego (kiedyś hangaru) sterowca wypełnionego wodorem, spowodowany przebiciem powłoki przez utkniętą w suficie bombę.
Pięknie pokazana szczenięca miłość Matyldy i Manecha. Szczenięca i ta dojrzewająca. Najpierw zaczepki w powrocie ze szkoły, potem wynoszenie utykającej Matyldy po schodach na samą górę latarnio - dzwonnicy (tak ten budynek nazwałam, nie mogąc się zdecydować czym to w istocie było), pocałunki przez szybę i te literki, trzy i wszystkie wielkie MMM.
Coś cudownego

A te literki to też jak symbol, przewijają się przez cały film. Trzy literki - symbol miłości. Trzy literki, gdy są szczęśliwi: początek "dorosłego" uczucia - wybite dłutem w bijącym dzwonie (aż mnie ciarki przeszły, gdy pokazano, po co on tak walił w ten dzwon), wielkie, wyryte w skale. Trzy literki, gdy są rozdzieleni, a chłopak doświadcza okrucieństw wojny - wyżłobione na pniu samotnie stojącego na polu walki drzewa, gdzie naokoło świszczą kule i bomby wyrywają kawał ziemi. "
Menech
Miłuje
Mathilde!"
Tylko te literki trzymały Menecha przy życiu i wspomnienie bijącego serca Mathilde pod jego dłonią obejmującą jej pierś (o czym wspominała Jean)
Scena z zapałkami urocza

I ta symbolika. Kiedy Matylda była mała i chorowała i wujostwo stosowało różne środki, od okładów błotnych po wahadełko, gdzie pomiędzy pojawiała się czterolistna koniczynka. Po pierwsze, czy ona istnieje? jeśli nie istnieje to nie może niczego symbolizować. Jeśli istnieje i Matyldzie ją tyle razy aplikowano to gdzie to szczęście? A może szczęście to nie jest to za co my je uważamy? 
Albatros - ptak, który towarzyszył romantycznym wyprawom Matyldy i Manecha do dzwonnico - latarni. I Albatros jako samolot niemiecki, który spotyka Manecha na froncie.
Koniczynka chyba pomogła, bo mimo, że Mathide z choroby nie wyleczyła, to jednak doświadczyła niezwykłej, nieziemskiej wręcz miłości, miłości silniejszej niż śmierć. Rodziców wcześnie straciła, ale stryjostwo wspaniale się nią opiekowało, tak ciepło, z miłością, wspierało w poszukiwaniach, choć większej wiary w powodzenie nie mieli. No i kolejne tropy w jej "śledztwie" też trochę szczęściem podszyte, bo dziewczyna śladów miała malutko, albo nagle się urywały.
Te symbole - albatros niemiecki i te trzy literki na pniu drzewa - to też szczęście, one dały Mathilde kolejną nadzieję na to, że chodziło o Menecha.
Ach, i zapomniałabym o wątku kryminalnym. O dziewczynie, która się mściła za swojego ukochanego, którego durni ludzie, od urzędnika począwszy na nadgorliwcach skończywszy, skazali na śmierć.
I popatrz jaka piękna miłość. Prostytutka i korsykański hulaka. A ona jak mści się za śmierć ukochanego, a on pisze do niej, żeby tego nie robiła (przewidział, co może zrobić), bo on pragnie, aby jej życie się ułożyło i aby była szczęśliwa. Przejmujący kontrast: jej zimna twarz, gdy się mści i łzy na policzku, gdy czyta list

Uroczy film, wspaniałe kostiumy (wspaniały płaszczyk i kapelusz głównej bohaterki
). Dziękuję El za polecenie
Dobre kino
Teraz również i ja gorąco polecam 
Piękny. Nietypowy melodramat. Jak pisałam wcześniej, bez ckliwości, bez pompatycznych wyznań w co drugim zdaniu. Dużo swoistego rodzaju magii, symboliki, powiedziałabym nawet nieziemskości. Ładnie wszystko ukazane.
Moje klimaty, w stylu retro - automobile, wspomniane przez Ciebie kostiumy, kawiarenki, w którym menu pisze się kredą na tablicy, muzyka.
Poniżej eden z utworów "Pocałunek przez szybę", o którym wspomniała Jean
A Very Long Engagement Soundtrack-Kissing Through GlassAle cały soundtrack jest śliczny, warto posłuchać. Warto obejrzeć cały film
