Autor Wątek: Prywatna Praktyka  (Przeczytany 2018 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline sandi

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 690
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Prywatna Praktyka
« dnia: Luty 13, 2013, 01:11:45 »
Prywatna Praktyka


Spin-off popularnego serialu "Chirurdzy". Renomowana chirurg dr Addison Montgomery (Kate Walsh) postanawia odnaleźć siebie zostawiając w tyle Seattle na korzyść Kalifornii. Słoneczny stan wita ją obietnicą praktyki w prowadzonym przez przyjaciół ze szkoły medycznej Prywatnym Centrum Oceanside Wellness Group. Jednak czy ta nowa recepta na życie będzie sprawdzonym lekiem?
Dołącz do Addison, świeżo rozwiedzionych, jednak związanych zawodowo Naomi i Sama Bennetów, całuśnego Pete'a Wildera, formalistki dr Charlotte King, internetowego surfera Coopera, zaklinacza fal Della i Violet Turner- pani psychiatry z własnym bagażem problemów i zobacz jak rozterki sercowe objawiają się symptomami miłości, pożądania i znakomitej, dramatycznej podróży, w którą warto się wybrać.


Wzięłam opis dystrybutora DVD, bo bardziej mi odpowiadał niż pierwszy lepszy ze znanej na pewno wszystkim strony, gdzie można znaleźć nieraz takie głupoty, że ohoho... Niektóre zdania w tamtych opisach seriali mnie niezmiennie zadziwiają ;D Ale to tylko tak tytułem wstępu :D

Generalnie, nie wiem od czego zacząć...
Może po prostu napiszę, że serial jest cudowny i polecam go wszystkim! :) Z założenia jest to serial medyczny, ale tak naprawdę jest to serial medyczno-obyczajowy z ciekawymi i różnorodnymi bohaterami, którzy na pewno są wielkim plusem. Bardzo łatwo jest wciągnąć się w klimat prowadzonej praktyki i całej tej otoczki i zacząć żyć tym serialem. Osobiście strasznie się w niego wkręciłam i wcale mi nie przeszkadza, że przez pomyłkę zaczęłam go oglądać od 3 sezonu, a dopiero potem nadrobiłam 1 i 2 i leciałam dalej z 4 ;D Mam nadzieję, że znajdą się chętni do dyskusji mimo, że serial nie jest już emitowany ;)

W końcu zawsze można też wspominać. Jaka postać była Waszą ulubioną, a za jaką mniej przepadaliście? Ulubione odcinki/sceny? Ulubione pary, związki, relacje między bohaterami i generalnie wszystko co kryje się pod wyrażeniem "relationship" ? :D

Jeśli chodzi o mnie aktualnie jestem na 5 sezonie, po odcinku z Amelią w roli głównej, który zrobił na mnie duże wrażenie, szczególnie jego pierwsza część. Więcej napiszę jak się dowiem czy piszemy w spoilerach, bez ukrywania czy może bez ukrywania, ale z uwzględnieniem jednak większych spoilerów jak np jakieś finały sezonów czy coś?


Zapraszam do dyskusji! :)




Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Prywatna Praktyka
« Odpowiedź #1 dnia: Luty 13, 2013, 21:33:40 »
Cytuj
W końcu zawsze można też wspominać. Jaka postać była Waszą ulubioną, a za jaką mniej przepadaliście? Ulubione odcinki/sceny? Ulubione pary, związki, relacje między bohaterami i generalnie wszystko co kryje się pod wyrażeniem "relationship" ? :D
Moją ulubioną postacią zawsze była Addison i tak w sumie zostało. Był taki moment, że mnie drażniła, ale w zasadzie byłam jej wierna. A czemu Addie? Pokochałam w GA. Byłam zła, że nie wyszło jej z Derkiem, bo mimo całej sympatii do Mer, to odkąd pojawiła się Addie, to ja byłam za nią. Potem byłam zła, że nie wyszło jej z Markiem... Potem byłam zła, że wyjeżdża, a potem już miała swój serial, na dodatek świetny serial :) Ruda zdobyła moje serce swoim podejściem do pacjentów, charakterkiem i uśmiechem.

Gdzieś w drugim sezonie moje serce zdobyła też Charlotte i potem miałam dwie ulubione ;) W ogóle był taki moment, że pisałam w dyskusjach: "Odcinek taki sobie, Char jak zwykle cudowne", na pewnym etapie pisałam, że PP ma kryzys, a tylko Char trzyma je przy życiu (kiedy Addie miała kilka odcinków, że była jęcząco-smęcąca :P). Tak, zdecydowanie Char szybko dołączyła do grona naj.

W tym gronie znalazła się też Amelia - właściwie od razu, jak się pojawiła. Zaprzyjaźniłam się z jej postacią... i ta trójka do końca przyciągała mnie najbardziej. :)

Jeśli idzie o związki... Charlotte i Cooper są przekochani <3 Cudowni wręcz. Chociaż za Cooperem solo nie przepadam... :) Jednak pod każdym względem są świetnie pisani, świetnie przedstawiani.. no i świetnie grani :) A do końca ich wątek jest najcudowniejszy :D

Addison i jej mężczyźni... W swoim czasie uwielbiałam Noah... Tak, tak, był zajęty, żonaty, a dziecko było w drodze, ale... mieli z Addison taką chemię... <3 Za największą porażkę serialu uważam niewykorzystanie potencjału Addison/Pete na początku. Bardzo, ale to bardzo 'chemiczne' początki, które nagle szlag trafił... tak bez powodu. Szkoda, bo potem, to już nie był fajny związek... on kochał kogoś innego, ona kochała kogoś innego, a tylko cierpiała, bo jednak przez dość długi czas pokochała Lucasa, jak swoje dziecko. :) Źle, bardzo źle zrobiony wątek. Właściwie lubiłam Kevina policjanta, chociaż... no od razu było wiadomo, że to nie to, nie ten i, że nic z tego nie będzie. Znaczy... jak ona z nim była, a ja to oglądałam po raz pierwszy, to się wściekałam, bo miała być z Pete'm, tu nagle wyskoczył ktoś inny i wiadomo. Jednak kolejne oglądania.... uwielbiam scenę, jak go śledzi i wpada w sam środek pościgu policyjnego <3 No i Sam. Bardzo w nich wierzyłam, widziałam potencjał, generalnie kibicowałam wbrew wszystkiemu... i tak okrutnie się zawiodłam. To jego. "I'm not perfect, I'm just perfect for you" - uwierzyłam mu, że jest dla niej idealny... i fuj. No i relacja z Jackiem... nie wiem w sumie, na jakim etapie jesteś sandi teraz, ale Jack w finale 4 sezonu mnie odrzucił :P A potem, jak zmienił image, jak zaczęłam go poznawać, to mnie w sobie rozkochał. Absolutnie i całkowicie kupił mnie w takiej scenie na cmentarzu (nie wiem, czy już miałaś, czy nie).

Obok Jake'a drugim męskim bohaterem, którego darzę wielką sympatią jest Sheldon. Spokojny, wycofany, najmniej atrakcyjny, najstarszy z grona samców, a jednak... nie da się go nie lubić. Tak strasznie, strasznie kibicowałam mu, wierzyłam, że będzie szczęśliwy. Był moment, kiedy widziałam go z Amelią... :)

Pete'a, Coopera i Sama... no wiadomo.. raz lubiłam bardziej, raz mniej, ale nigdy żaden nie dorównał Addie, Char, Amelii i Sheldonowi.

W ogóle... bardzo skopali postać Pete'a.. Od początku zapowiadał się świetnie, potem było fajnie (jeszcze na etapie związku z Addie), a potem... ech. Znielubiłam strasznie.

Mieszane uczucia miałam, co do Nai. Miała lepsze i gorsze chwile w serialu. Nie mogę powiedzieć, że jej nie lubiłam, czy coś, ale... jakoś specjalnie nie było mi przykro, że odeszła. Powtarzałam tylko, że mogła odejść Vi :D I znowu... nie to, że jej nie lubiłam. Miała swoje odcinki - fantastyczne i niepowtarzalne, miała trudną historię, ciężkie przypadki... i w ogóle w zasadzie na tle innych ciekawe życie, aleeee... były takie momenty, że miałam ochotę wystrzelić ją na księżyc - serio.

Z tych drugoplanowych pokochałam Fife'a i jego związek z Nai... Fajnie pokazali naukowca, absolutnie pogodzonego z kalectwem, wiernie czekającego na kobietę swojego życia... :)

I Dell... rany, jak ja uwielbiałam Della... Jaka byłam zła i zawiedziona, że go uśmiercili... Szok, niedowierzanie i taki prawdziwy smutek, bo chłopak był radosnym promyczkiem i wnosił naprawdę fajne rzeczy do serialu.

No to tak na szybko tyle wspomnień o bohaterach, resztę... to już ponawiązuję do dyskusji :D A jeśli idzie o przypadki... uwielbiam i jednocześnie nienawidzę odcinek, w którym ojciec musi wybrać między synem, a córką. Zawsze płaczę, kiedy go oglądam. Podobnie mam z siostrami chorymi na białaczkę, kiedy okazuje się, że szpik jest tylko dla jednej... To jest drugi odcinek, w którym nie tylko łzawię, wręcz podtapiam sąsiadów.

Uwielbiam odcinek, kiedy przybywa Mark ze Sloan Sloan...
https://www.youtube.com/watch?v=0jflsxbhwNs
Aj, aj, aj...  <serduszko> <serduszko> <serduszko>
Tak samo, jak scena nad oceanem, kiedy mówi, że dorósł i, że chce spróbować z nią być... No ale końcowa scena, kiedy ona pyta, czy aby na pewno, a on, że kocha Lexie... ech, magia pryska. Co nie zmienia faktu, że odcinek jest cudny <3

No to tak tyle słówkiem wstępu :D

Offline sandi

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 690
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Prywatna Praktyka
« Odpowiedź #2 dnia: Luty 16, 2013, 18:41:11 »
Hmmm, nie wiem od której strony zacząć odpisywać :D

Jeśli chodzi o bohaterów to ja lubię tam wszystkich, naprawdę! Każdy jest tam tak inny, więc siłą rzeczy jednego lubię mniej, innego bardziej, ale nie ma kogoś kogo bym tak szczerze nie lubiła ;)

Do ulubionych zaliczyć mogę Addison i Charlotte po stronie żeńskiej. Stronę męską lubię mniej więcej po równo, jednak na przód wybija się mimo wszystko chyba Cooper (choć sama nie wiem czy nie jest to podyktowane jego związkiem z Charlotte, ale tak czy siak ja go solo też bardzo lubię) i Sheldon! Sheldon jest taki słodki w swoim sposobie bycia, ma coś takiego w sobie, że jak powiedziałaś - nie da się go nie lubić!  :D Polubiłam od samego początku, przy czym u mnie początkiem była "kłótnia" o miano ojca dla Lucasa, a nie przyjście do praktyki, bo pomieszałam trochę sezony, o czym już wspomniałam ;D Jestem ciekawa jak dalej pociągną jego wątek i jak się ułożą ostatecznie jego relacje z Amelią... ;)

Jeszcze teraz jak chodzi o męskie postacie wybija się Jake. Oj, się wybija! ;) A jak już o nim mowa
Addison i jej mężczyźni... W swoim czasie uwielbiałam Noah... Tak, tak, był zajęty, żonaty, a dziecko było w drodze, ale... mieli z Addison taką chemię... <3 Za największą porażkę serialu uważam niewykorzystanie potencjału Addison/Pete na początku. Bardzo, ale to bardzo 'chemiczne' początki, które nagle szlag trafił... tak bez powodu. Szkoda, bo potem, to już nie był fajny związek... on kochał kogoś innego, ona kochała kogoś innego, a tylko cierpiała, bo jednak przez dość długi czas pokochała Lucasa, jak swoje dziecko. :) Źle, bardzo źle zrobiony wątek. Właściwie lubiłam Kevina policjanta, chociaż... no od razu było wiadomo, że to nie to, nie ten i, że nic z tego nie będzie. Znaczy... jak ona z nim była, a ja to oglądałam po raz pierwszy, to się wściekałam, bo miała być z Pete'm, tu nagle wyskoczył ktoś inny i wiadomo. Jednak kolejne oglądania.... uwielbiam scenę, jak go śledzi i wpada w sam środek pościgu policyjnego <3 No i Sam. Bardzo w nich wierzyłam, widziałam potencjał, generalnie kibicowałam wbrew wszystkiemu... i tak okrutnie się zawiodłam. To jego. "I'm not perfect, I'm just perfect for you" - uwierzyłam mu, że jest dla niej idealny... i fuj. No i relacja z Jackiem... nie wiem w sumie, na jakim etapie jesteś sandi teraz, ale Jack w finale 4 sezonu mnie odrzucił :P A potem, jak zmienił image, jak zaczęłam go poznawać, to mnie w sobie rozkochał. Absolutnie i całkowicie kupił mnie w takiej scenie na cmentarzu (nie wiem, czy już miałaś, czy nie).

Najbardziej polubiłam Kevina policjanta i szkoda mi było, ze tak jak mówisz, to prędzej czy później się sypnie. A naprawdę go polubiłam. Przykro mi było patrzeć jak jemu jest przykro, że Addison mu nie ufa i jak to wszystko się popsuło. Ale ta scena, w której go śledzi była mistrzowska hahah :D Z Pete'm się do niej nie przywiązywałam, bo wiedziałam, że to się skończy, skoro każdy z nich tak naprawdę kocha kogoś innego i nie o to w tym wszystkich chodzi. Teraz jestem na etapie, gdy właśnie rozeszła się z Samem no i niby przykro, że nie potrafili się dogadać, że Sam nie potrafił wspierać jej w tym jak trzeba, ale... Jake się kręci obok :) Co do image'u... nic nie mów! Ja cały czas nie mogę ogarnąć, że facet z supermarketu i Jake to jedna osoba ;D Jak kompletnie przewrócił się jego obraz w moich oczach. I poza tym z odcinka na odcinka.. no tez mnie rozkochuje ;) Jest taki ciepły i kochany i strasznie go lubię i tylko czekam jak będzie się rozwijała jego relacja z Addison, ale już kanapowa scena i ich spojrzenia tam były oooo <3 i na końcu zupełnie Addison, która walnęła "prawie zasnęłam", kocham ją :D

Co do Marka, bez kitu. Pamiętam tę scenę, ale mnie ona w ogole nie rajcuje i w ogole pamiętam jego postać jak przez mgłę. I w ogole nie wiem kim jest Lexi... Coś ominęłam? ;D O czym był dokladnie ten odcinek?

Z drugoplanowych - uwielbiam Fife'a i cały ten wątek z Nai. To jest dokładnie to o czym mówisz. Tak fajnie to pokazane zostało, cieszę się, że ze szczęśliwym zakończeniem dla Fife'a bo mu kibicowałam. A Dell... nie moglam uwierzyc, ze scenarzysci mi to zrobili :( :(

Dobra, o związkach innych opowiem jutro, bo ja bym chciala wszystko naraz napisac, a za chwile wyjdzie taki masło maślane i na niczym konkretnym się nie skupię ;D W skrócie tylko powiem, że Coop i Charlotte są najcudowniejsi i kocham ich całym sercem!  <zakochany> I chociaz jestem zła, że przypadkowo wymsknal sie mi gdzies spoiler o tym, ze beda mieć trojaczki to... jej, nie moge sie tego doczekać!! W ogóle Charlotte i trojaczki :D Chociaz teraz juz bardziej sobie wyobrazam, po tym jak jednak nawiazuje relacje z Masonem i ładnie jej to wychodzi, ale i tak ona zapewne nie bedzie skakac ze szczescia hahaha :D

Co do przypadków. Ten odcinek z dziewczynkami na białaczkę był straszny :(
W ogóle tam dużo takich sytuacji, że jak się postawić w miejscu tych rodzicow to po prostu ja sobie nie wyobrażam podejmować takich decyzji...

I tylko jeszcze wspomnę o tym odcinku z Amelią, o tym dłuższym, 5x08 to bodajże był.
Jestem pod wielkim wrażeniem tej aktorki. Jakoś nie spodziewałam się, że ona tak dobrze umie się wcielić w rolę narkomanki i tak świetnie odda całe jej emocje, to wszystko co się z nią dzieje, co się w niej kotłuje. Duże wrażenie zrobiła na mnie scena jak chodzi w tę i z powrotem krzycząc na głodzie, ze chce narkotyków i potem jej reakcja na zapędy Addison, aby opowiedzieć historię zegarka. Strasznie dużo emocji, bardzo dobrze zagranych według mnie.  Co do postaci - żal mi było Amelii i żal było patrzeć jak się zagubiła, co się z nią stało, co zrobiły z nią narkotyki.I tylko Pete&Violet mnie rozłożyli na łopatki jak zaczęli się turlać po podłodze ze śmiechu i porównywać Amelię do wściekłego, zranionego psa. Wiem, ze ta ich "dziwna" reakcja to było coś w stylu mechanizmu obronnego na tą całą stresującą sytuację i na to jak Amelia wykrzyczała im prosto w twarz tak naprawdę wrednie co o nich myśli, ale po prostu... ten śmiech mnie powalił ;) W każdym razie ten odcinek był naprawdę dobry, szczególnie jego pierwsza część ;)

EDIT

Sorry, muszę jeszcze bardziej wydłużyć mój post :D

5x12
Uwielbiam scenę jak Addie i Jake idą na spotkanie z surogatką, co do której ona już od progu nie jest przekonana
- Nie jest właściwa
- Nawet jej jeszcze nie poznałaś
- Czuję ciepło emanujące z każdego pora, przyprawia mnie to o mdłości
- Czy w tajemnicy wstrzykujesz sobie znowu hormony?
- Spójrz, wejdę tam i zapytam... June, co jest najlepszą częścią w byciu surogatką i udzieli mi jakiejś dziwnej, no wiesz, szalonej odpowiedzi o magii doświadczenia...
- Nie masz pojęcia co powie...
- Okej, dobrze, chodźmy.


I potem odpowiedź tej dziewczyny i cudna, triumfująco i jednocześnie za przeproszeniem "rzygająca tęczą" mina Addie, a do tego mina Jake'a... Kocham ;D ;D

Tak samo jak kocham wypady męskiej części PP do barów, pub'ów czy siłownie! Oni są cudowni tam. Te ich komentarze, rozmówki która do kogo się uśmiechnęła. Ale Sam z Sheldonem na siłowni byli boscy. To zrezygnowanie, a potem uśmiech jak z reklamy pasty do zębów i maksymalnie włożony wysiłek w pedałowanie kiedy nagle jakaś laska się obok nich zakręciła! I jakież to rozczarowanie, że ona chciała tylko powiedzieć, że mają już opuścić te rowery, bo ich czas na użytkowanie minął!  ;D

No i szukanie drugiej połówki na portalach randkowych... To już pobiło wszystko!  <hahaha>
J: Nie, nie, nie... Sam, nie możesz wpisać w kolorze włosów "łysy"
Sam: Dlaczego nie? Ja golę głowę
S: Nie, nie, nie. Wpisujesz w rubryczkę jaki kolor miałyby twoje włosy, gdyby wyrosły.. No wiesz, i ...i co? Napisałeś, że jesteś dziadkiem w pierwszej linijce tekstu o sobie?? Jesteś szalony?
Sam:  Cóż, jestem dumny z tego, że jestem dziadkiem.
J: Nie, posłuchaj, możesz być dostępny, ale wciąż możesz być delikatny odnośnie prawdy, więc łysy jest zadbany, a dziadek to dobry mąż i ojciec
(...)  <haha>
+ dyskusje na temat największej wady, dołączenie do rozmowy Cooper'a i Amelii, cudo!  <haha>


5x13
Ojej, ojej - cały wypad Addison i Jake'a na konferencję!!   <serce>
Jaki on jest kochany, uroczy i zabawny! Pijana Addie też jest urocza - "Czy to też trochę, dlatego, że widziałeś moją pochwę?"  ;D

Poza tym lubię Violet i Scotta  :)
A Pete jaki od razu agresywny się zrobił, zazdrośnik jeden. I jeszcze będzie tu udawał, że to chodzi tylko o Lucasa  <jezyk>

I przykro patrzeć jak choroba się rozwija u matki Masona. Strasznie, że nic można z tym zrobić, jedynie wydłużyć trochę czas (być może) i stopować objawy o tyle, ile się da...



Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Prywatna Praktyka
« Odpowiedź #3 dnia: Luty 16, 2013, 22:49:23 »
Cytuj
Jestem ciekawa jak dalej pociągną jego wątek i jak się ułożą ostatecznie jego relacje z Amelią... ;)
Co do wątku to prowadzą go... dziwnie. Mnie w pewnym momencie zirytowało to, jak go prowadzili. Ale nadrobili odcinkiem poświęconym właśnie jemu i końcówką :) Nie wiem, czy wiesz, ale każdy z PP ma swój odcinek w serii finałowej. Świetnie są zrobione, oprócz odcinka z Samem, bo ten akurat był nudny :)

Cytuj
Teraz jestem na etapie, gdy właśnie rozeszła się z Samem no i niby przykro, że nie potrafili się dogadać, że Sam nie potrafił wspierać jej w tym jak trzeba, ale...
To podejście Sama: kocham cię, chcę z tobą być, możesz sobie mieć dziecko, ale nie będę dla niego ojcem... nie znoszę tego. To był taki zawód dla mnie, bo widziałam ich jako parę, długo, długo wierzyłam, że jest jej pisany... I w ogóle nie chciałam tego całego Jake'a... a teraz <3

Cytuj
i na końcu zupełnie Addison, która walnęła "prawie zasnęłam", kocham ją :D
No tak, Addie <3

Cytuj
Co do Marka, bez kitu. Pamiętam tę scenę, ale mnie ona w ogole nie rajcuje i w ogole pamiętam jego postać jak przez mgłę. I w ogole nie wiem kim jest Lexi... Coś ominęłam? ;D O czym był dokladnie ten odcinek?
No tak, tu się kłania zaczynanie od PP :) Mark jest z GA, tam się pojawia, kiedy jeszcze jest Addison i jest długo, długo, długo... :) A Lexie to przyrodnia siostra Meredith, która pojawia się później... jakoś nie wiem, 4 sezon chyba, a na etapie wycieczki Marka do LA jest jego byłą dziewczyną ;)

Co do Marka i Addison.. chyba mało kto im kibicował. Ja jak już widziałam, że z Derkiem nic nie będzie, to przerzuciłam swoją sympatię do zestawienia Mark/Addie... a po tym odcinku utwierdziłam się w przekonaniu, że byliby dla siebie stworzeni. Gdyby oczywiście Mark nie kochał Lexie. A w odcinku... Mark przybył z córką do LA, bo była w ciąży i Addie miała coś tam jej pomóc - pewnie ciąża zagrożona. I jest taka scena, że siedzą sobie wieczorem nad oceanem, Mark mówi, że dorósł, że będzie dziadkiem, że chce wychowywać to dziecko z Addie, bo są dla siebie stworzeni i Sam patrzy na nich z zazdrością :D

Cytuj
W ogóle Charlotte i trojaczki :D Chociaz teraz juz bardziej sobie wyobrazam, po tym jak jednak nawiazuje relacje z Masonem i ładnie jej to wychodzi, ale i tak ona zapewne nie bedzie skakac ze szczescia hahaha :D
Chwilami miałam wrażenie, ze z Masonem lepiej sobie radzi Char, która nie lubi i nie chce dzieci, niż Cooper, który zajmuje się dzieciakami zawodowo. Nie wiem... może to wynikało z tego, że Char łatwiej mogła złapać dystans, a Coop nagle dostał to, na co tyle czekał, o czym marzył i nie umiał się zachowywać stanowczo...

Cytuj
Strasznie dużo emocji, bardzo dobrze zagranych według mnie.
Amelia będzie Cię zaskakiwać cały sezon, z kulminacją w finale. Aktorka jest naprawdę niesamowita, a jej historia - ten sezon i kolejny pisana jest świetnie, chociaż... upewnia mnie tylko w przekonaniu, że Shonda ma coś z głową ;)

Cytuj
Jaki on jest kochany, uroczy i zabawny! Pijana Addie też jest urocza - "Czy to też trochę, dlatego, że widziałeś moją pochwę?"  ;D
Aj <3 Uwielbiam odcinek z konferencją!! <3 Uwielbiam. I Addie pijana, i Jake, który zachowuje się jak najcudowniejszy na świecie dżentelmen.

Cytuj
Poza tym lubię Violet i Scotta  :)
Oj tak, Scott to taki słodziak :) Jedne z lepszych odcinków z udziałem Vi są z nim... :D A Pete... no cóż. Na tym etapie już go nie lubiłam :)

Offline sandi

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 690
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Prywatna Praktyka
« Odpowiedź #4 dnia: Luty 17, 2013, 12:16:45 »
Cytuj
Nie wiem, czy wiesz, ale każdy z PP ma swój odcinek w serii finałowej. Świetnie są zrobione, oprócz odcinka z Samem, bo ten akurat był nudny  :)
A nie wiem, ale to chyba fajnie! Przynajmniej na wszystkich skupią się po równo i każdemu zakończą jakoś sensownie wątek. Przynajmniej taką mam nadzieję, skoro postanowili tak rozwiązać tę ostatnią serię ;)

Cytuj
To podejście Sama: kocham cię, chcę z tobą być, możesz sobie mieć dziecko, ale nie będę dla niego ojcem... nie znoszę tego. To był taki zawód dla mnie, bo widziałam ich jako parę, długo, długo wierzyłam, że jest jej pisany... I w ogóle nie chciałam tego całego Jake'a... a teraz <3
To w ogóle trudna sprawa była. Ona nie ma dzieci i pragnie w końcu je mieć i zostać matką - zrozumiałe. On ma już dzieci i nie chce już więcej mieć - no też zrozumiałe. Głupio mi się trochę stawiać w ich sytuacji i mówić, że Sam ma nie marudzić tylko zostać jeszcze raz tym ojcem, bo to jednak poważna sprawa, ale skoro Addie już nawet zrozumiała jego postawę i stwierdziła, że znajdzie dawcę/sposób, żeby mieć dziecko to jednak w tym momencie Sam powinien już ją wspierać. A mam wrażenie, że on w duchu modlił się, żeby jej się nie udało... No i generalnie ta jego postawa jak mówisz. A Jake... Nawet jak o nim myślę to już mam w głowie "<3" hahah ;D Ale wczoraj oglądałam następny odcinek i tak chłodno się między nimi zrobiło, i przez ich rozmowę i przez to, że Addie znowu wylądowała u Sama w łóżku i Jake to wyczuł :(

Cytuj
Chwilami miałam wrażenie, ze z Masonem lepiej sobie radzi Char, która nie lubi i nie chce dzieci, niż Cooper, który zajmuje się dzieciakami zawodowo. Nie wiem... może to wynikało z tego, że Char łatwiej mogła złapać dystans, a Coop nagle dostał to, na co tyle czekał, o czym marzył i nie umiał się zachowywać stanowczo...
Uważam, że oboje mają fajny kontakt z Masonem, ale jakby się tak przyjrzeć niektórym sytuacjom (szczególnie tym trudniejszym) to chyba masz rację i Twoja analiza też jest chyba trafna ;)
A tak w ogóle Ty pisałaś, że nie przepadasz za Cooper'em solo. Dlaczego? :)


Cytuj
Amelia będzie Cię zaskakiwać cały sezon, z kulminacją w finale. Aktorka jest naprawdę niesamowita, a jej historia - ten sezon i kolejny pisana jest świetnie, chociaż... upewnia mnie tylko w przekonaniu, że Shonda ma coś z głową ;)
Kurczę, już się nie mogę doczekać jak tak piszesz :D


A Scott jest taki słodziak, masz rację! <3
Ale Vi przyszła do Pete'a, żeby mu powiedzieć, że to tylko seks i usłyszała, że mu zależy... więc podejrzewam, że niedługo to się skończy. Co do samego Pete'a. Wkurza mnie niemiłosiernie swoim zachowaniem, jakie ostatnimi czasy prezentuje w stosunku do Violet, ale mimo wszystko ja ich lubiłam jak byli razem ( i się nie żarli na każdym kroku) ;)
A tak w ogóle nie wiem jak Ty, ale ja kocham Lucasa :D Od samego początku. On jest taki słodziak, że bym go zjadła! Chcę mieć takiego synka :D :D

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Prywatna Praktyka
« Odpowiedź #5 dnia: Luty 18, 2013, 17:26:22 »
Cytuj
Ale wczoraj oglądałam następny odcinek i tak chłodno się między nimi zrobiło, i przez ich rozmowę i przez to, że Addie znowu wylądowała u Sama w łóżku i Jake to wyczuł :(
"A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój..." :)

Cytuj
A tak w ogóle Ty pisałaś, że nie przepadasz za Cooper'em solo. Dlaczego? :)
Jest rozlazły... Taka ciepła klucha. Sprawdza się jako pediatra i w ogóle godne podziwu jest to, że zawsze walczy do końca, że był gotów narazić siebie i swoją karierę dla malucha, ale... no nie mogę go znieść czasami. :P Irytuje mnie jakoś podskórnie :)


Cytuj
Ale Vi przyszła do Pete'a, żeby mu powiedzieć, że to tylko seks i usłyszała, że mu zależy... więc podejrzewam, że niedługo to się skończy. Co do samego Pete'a. Wkurza mnie niemiłosiernie swoim zachowaniem, jakie ostatnimi czasy prezentuje w stosunku do Violet, ale mimo wszystko ja ich lubiłam jak byli razem ( i się nie żarli na każdym kroku) ;)
Tak, bo jemu w sumie zawsze zależało - i na niej, i na Lucasie... Tylko on się zrobił taki strasznie irytujący po tym, jak napisała książkę. Troszkę się z nim zgadzałam, ale w gruncie rzeczy mógł to wszystko inaczej porozwiązywać... czy ja ich lubiłam razem? Chyba mi nie przeszkadzało to nigdy. Może nie byli parą idealną, ale w sumie po tym, jak mi skopali Pete/Addie w pierwszym sezonie, to było mi już wszystko jedno. A skoro on ją pokochał, ona jego, mieli dziecko... ;)

Cytuj
A tak w ogóle nie wiem jak Ty, ale ja kocham Lucasa :D Od samego początku. On jest taki słodziak, że bym go zjadła! Chcę mieć takiego synka :D :D
No... <3 Dzieciaki, które pojawiają się są do schrupania :D A Lucas zdecydowanie stoi na ich czele!

Offline sandi

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 690
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Prywatna Praktyka
« Odpowiedź #6 dnia: Luty 19, 2013, 01:07:34 »
Cytuj
Ale wczoraj oglądałam następny odcinek i tak chłodno się między nimi zrobiło, i przez ich rozmowę i przez to, że Addie znowu wylądowała u Sama w łóżku i Jake to wyczuł :(
"A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój..." :)
Oj przychodzi przychodzi... :)

5x17
Po rozmowie w windzie zaczepna Addie ze swoim "Chcesz mieć ze mną dziecko?" :D
Uwielbiam ich razem. Jak tylko chociażby przechodzą obok siebie czy wymieniają się spojrzeniami to już mam banana na twarzy. No uwielbiam ;D

Aż mi się przypomniało jak w poprzednim odcinku nastąpiła mała sprzeczka po wygadaniu się Violet o Fidżi, a potem samej Addie i i tekst Jake'a "Powiedz Violet, że jak by chciała wiedzieć co mówiłaś przez sen w Palm Springs to jestem na górze dziś cały wieczór" ;D Oj Addie, Addie, słowem klucz było "FIDŻI", nie "PALM SPRINGS" <szczerzy_sie>


Poza tym podobały mi się sceny Jake'a z jego córką. Fajny mają ze sobą kontakt :) I fajnie, że poznała Addison, może jakoś popchnie tatusia do działania... :D


Scott odpuścił. Jej, tak mi szkoda... i sytuacji, bo dobrze mi się ich oglądało i jego, bo jednak on się naprawdę chciał w to zaangażować. No ale wracamy do początku. W końcu jak Pete&Vi się dogadają to i tak może być, ale Scotta zawsze będę strasznie miło wspominać :)


Erica&Mason... naprawdę nie mam w zwyczaju płakać na serialach/filmach, ale przy tym nie mogę... Jego pożegnanie z mamą i potem jak wtulił się w Charlotte i mówił, że był dzielny i nie płakał i mama go zapamięta uśmiechniętego...   :'(


Amelia i dzidziuś -  po pierwsze Sheldon jest słodziak jak się tak o nią troszczy :) po drugie cudowna była scena jak Amelia zebrała się na odwagę i taka pełna strachu wydusiła w końcu Addison, że spodziewa się dziecka :)


Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Prywatna Praktyka
« Odpowiedź #7 dnia: Luty 19, 2013, 08:50:16 »
Poza tym podobały mi się sceny Jake'a z jego córką. Fajny mają ze sobą kontakt :) I fajnie, że poznała Addison, może jakoś popchnie tatusia do działania... :D
Tak, jego córka jest w porządku :) Lubię ją, bo mają z Jake'm coś takiego fajnego - porozumienie, zrozumienie, bezpośredniość. Ona się przewija już do samego końca serialu, więc to nie ostatnie Twoje spotkanie z nią ;) Jak dojdziesz do finału tego sezonu, to chyba też go sobie obejrzę. :D


Cytuj
Scott odpuścił. Jej, tak mi szkoda... i sytuacji, bo dobrze mi się ich oglądało i jego, bo jednak on się naprawdę chciał w to zaangażować. No ale wracamy do początku. W końcu jak Pete&Vi się dogadają to i tak może być, ale Scotta zawsze będę strasznie miło wspominać :)
A czyli już odpuścił. No niestety. Scott był epizodem w życiu Vi - a szkoda, bo był naprawdę fajny i patrzyło mi się na nich lepiej niż na Vi I Pete'a :D


Cytuj
Erica&Mason... naprawdę nie mam w zwyczaju płakać na serialach/filmach, ale przy tym nie mogę... Jego pożegnanie z mamą i potem jak wtulił się w Charlotte i mówił, że był dzielny i nie płakał i mama go zapamięta uśmiechniętego...   :'(
A weź. PP to często taki emocjonalny rollercoaster oferuje. Ja to tam płaczę aż za często. Cały wątek Erica/Mason był tak strasznie smutny, a ten odcinek, to już w ogóle. Biedny mały, no i właściwie wszystkim im było naprawdę ciężko. Widać było po Charlotte np. jak strasznie ją to rusza.


Cytuj
Amelia i dzidziuś -  po pierwsze Sheldon jest słodziak jak się tak o nią troszczy :) po drugie cudowna była scena jak Amelia zebrała się na odwagę i taka pełna strachu wydusiła w końcu Addison, że spodziewa się dziecka :)
No tak. W końcu miała wyrzuty sumienia, że ona dostała dziecko tak po prostu, bez starania się, wcale tego nie chcąc, a Addie nie może mieć, a tak bardzo pragnie. Ale reakcja Addie była taka... w porządku strasznie. One są jak siostry, widać, że jedna drugą po siostrzanemu kocha, więc nie mogła zareagować inaczej. :) Oglądaj dalej... ciekawe, czy też stwierdzisz, że Shonda jest chora umysłowo, hahaha.