Takiej autentycznej radochy z odcinka to już baaardzo długo nie miałam. Widać, że obydwoje dali z siebie wszystko, żeby to zagrać, bo nie czarujmy się, ale w końcu po prostu mieli co zagrać!
Wiele już dziewczyny napisałyście, więc dorzucę odrobinę od siebie.
Zacznę od początku.
Basia i Marysia- widać, że mamusia jest bardzo sceptycznie nastawiona do Starskiego. Póki co spadają na ich rodzinę same nieprzyjemności z powodu jego obecności w Grabinie, a teraz jeszcze okazuje się, że to ŁAGODA! To istne szatańskie nasienie ta rodzina...
Scena kolejna, wkracza ten, co to na wszystkim się zna i mała Basieńka. Czy zwróciłyście uwagę jak naturalne było to w jaki sposób się witają? Jakby Artur po prostu wrócił z Basią do domu i zastał w nim czekającą żonę i teściową. I co jak co, ale starsze panie go uwielbiają, czy to w rodzinie czy pacjentki, ma do nich niezwykły dar. Drogocenny eliksir? Co za liiiizus!
Och, ale było tak milusio i fajniusio, że seniorka chyba naprawdę się przejęzyczyła z tym
zięciem. W sumie jakby się tak zastanowić, to poza tym, że ze sobą nie sypiają to ostatnio zrobiło się tak bardziej małżeńsko. Spędzają razem mnóstwo czasu, Artur ciągle przewija się gdzieś pomiędzy wszystkimi członkami rodziny. Trochę jakby
tamto się nie wydarzyło.
Zwróćcie tylko uwagę jak ona się przy nim rozpromienia... W tym odcinku miałam wrażenie, że jakby mogła to by go połknęła! Patrzyła na niego z taką czułością, te ukradkowe uśmiechy, wszystko co mówił i robił chłonęła niczym... zakochana kobieta. I odnoszę wrażenie, że trochę tak się dzieje. Zachwycił ją swoją zaradnością, pomyślał, o tym, żeby mogła się rozgrzać czekając aż ją uratuje... No ideał. Tylko ten jeden cholerny szczegół... Wracając do odcinka...
Scena 3. Ona ewidentnie tu na niego leci. Puściły jej hamulce, jej rzekomy rozsądek został podpity i proszę, nawet zaczęła go podrywać jawnie snując przy nim fantazje erotyczne!
"Tak robię... Bo ja wiem co robię" o matulu, no chyba niekoniecznie
I jako wisienka na torcie to "
sama" niby tak z wyrzutem w jego kierunku, ale jednak bardziej z tęsknotą.
Rewelacja. Nowa jedna z moich ulubionych scen.
Scena numer 4Przepraszam, za brak dyplomacji, ale czy ona przybiła gwoździa/zaliczyła zgona tuż przed tym jak zamierzała urealnić swoje fantazje?
Matko Bosko. To leci przed 22 w publicznej telewizji!!
Widzieliście ten przerażony wzrok Artura kiedy tak się do niego zbliżała?! Nie dziwie się Doktorkowi, że postanowił sobie co nieco wziąć skoro tak go rozochociła tym swoim gadaniem.
Nagle jednak jakby w momencie się obudziła i wytrzeźwiała. Tylko po co te zarzuty, że zawsze cynicznie wykorzystuje sytuacje, a przecież ostatnio jakby sama mu tych okazji po prostu dostarcza, więc już niech nie będzie taka święta. Samą ja do niego ciągnie, a potem wychodzi na to, że to Doktorek jest jakimś napaleńcem, a tu proszę. Wyszło szydło z worka.
I ostatnia ich wspólna.I tu mamy wszystko podane jak na tacy.
"Myślałam, że wszystko już jest poza mną..." - w wolnym tłumaczeniu to chyba będzie jakoś tak, że "Miałam nadzieję, że w końcu przestanę Cię kochać, ale to niemożliwe. " Emocje opadły, cała złość czy nawet nienawiść odeszła w niepamięć, pozostał tylko żal, że zniszczył coś tak pięknego i ta cholerna, nieustająca miłość.
Tym krótkim stwierdzeniem jakby przyznała się, że próbowała przestać go kochać, ale nie potrafi. I wciąż żałuje, że nie są już razem.
Sceny końcowej u Starskiego i jej reakcja na jego wyznanie jakoś mnie nie niepokoi. Ten uśmiech to raczej w stylu, no cóż ja Ci biedaku na to poradzę, sorry jestem zajęta.
Ostatnimi docinkami daje jasno do zrozumienia, że go kocha, ale się nie pozbierała po tym co jej zrobił, tak mocno ją tym zranił, że przynajmniej na razie nie jest w stanie go dopuścić bliżej siebie. Taki odbiór sugeruje też jej uparte przekonywanie samej siebie wypowiadając cały czas 1 zdanie: my już nigdy nie będziemy razem, itp. To jest bardziej terapia dla niej (niestety z ranieniem jego) niż brak miłości z jej strony i chęci kontynuowania związku. Zastanawiam się też czy nie jest tak że my psy wieszamy na tym zdaniu a czy to nie jest właśnie celowy zabieg scenarzystek??? Jej słowa przeczą gestom.
Tak pięknie ujęłaś to nad czym tak się nakombinowałam. Może to kazde jej "To nie ma sensu" to faktycznie coś czego potrzebuje sama, żeby powstrzymać na nowo budzące się w niej uczucie. Jakby pragnęła usłyszeć na głos swój rozsądek, tak by zagłuszył to, co podpowiada jej serce...
https://www.youtube.com/watch?v=CZZ2TUrVFq4 - piosenka z 1372. To Vivre L'amour znaczy wg tłumaczenia mniej więcej "Niech żyje miłość"