Okrutny obraz powojenny i niezbyt miłe traktowanie niemieckiej ludności cywilnej (już w tym miejscu można wejść w polemikę). Zestawienie głównych bohaterów jest ciekawe: żołnierz AK i wdowa po oficerze Wehrmachtu...
Mazurzy to nie niemiecka ludność cywilna. Ich pochodzenie to skomplikowana sprawa. Ich przodkowie to albo rdzenni Prusacy, którzy nie byli ani Niemcami ani Polakami, albo polscy osadnicy z Mazowsza (Mazurem początkowo określano mieszkańca Mazowsza), zarówno chłopi jak i szlachta, którzy zostali zgermanizowani przez rząd Pruski podległy Niemcom (jednym z najżarliwszych przeciwników germanizacji był Gustaw Gizewiusz - urodził się w moim mieście, był działaczem społeczno-narodowym, pastorem i walczył w obronie języka polskiego w szkołach, pisał i wydawał książki dla Mazurów też w języku polskim). O metodach germanizacji i okolicznościach wspomnianego w filmie plebiscytu nie będę wspominać, bo to odrębny temat i za długi. O przyczynach zaciągania takich "niepewnych" Niemców do Wermahtu też. Byli tacy, którzy nie chcieli a musieli. Rodziny tych, co chcieli, byli poddani ostracyzmowi ze strony sąsiadów. Nie bardzo zrozumiałam jak to było akurat w przypadku Kwiatkowskiego, męża Róży (sporo było po niemiecku, a ja nie rozumiem tego języka), ale sama Róża nie przejawiała proniemieckich, czy też antypolskich postaw. Była po prostu Mazurką.
I w filmie nie było oddźwięku, że to Polacy gnębili tę ludność. To wojsko radzieckie i polscy komuniści (UB - dobra rola Bobrowskiego) obawiali się Mazurów jako "niepewnej" narodowości. A jak wiemy (z tego filmu też - wstrząsające sceny tortur Tadeusza) tak samo traktowali swoich, tych którzy nie myśleli jak "czerwoni".
Mamy tu drugą stronę medalu, czyli Polaka, który nie tylko nie znęcał się nad "Niemcami", ale wręcz stawał w ich obronie, pomagał im (Róża i jej córka, Dzięgiel-Mateusz). Choć po przeżyciach, których doświadczył miał jakieś tam prawo mścić się.
"Moją żonę zgwałcono i od razu zabito. Różę tyle razy gwałcono, że teraz umiera. Masz do nich pretensję?... To jest dopiero wstyd i hańba" - mówi Tadeusz do Władka, który jęczał, że mu Amelkę zepsuli i nawet ciężkich tobołków jej nie pomógł nieść, gdy się wynosili na Kielecczyznę. Bo mu żonę zepsuli. "Wstyd i hańba" mieć do niej prentensję.
Ale nawet u Ruskich trafił się ktoś uczciwy, honorowy. Lekarz-ginekolog, który nie wziął od Tadeusza "zielonych". Fakt to były wyjątki, ale były.
Wsród całego tego dramatyzmu kilka scen ukazujących nam co nieco o Mazurach:
- obrzędy pogrzebowe (w niektórych wioskach mazurskich do dziś kultywowanych, sama byłam świadkiem jak po wyprowadzeniu z domu trumny, przewracano stołki, krzesła, o których wspominała Róża, aby dusza nie miała na czym usiąść, gdyby jednak chciała w domu pozostać

), jak otwierano okna na oścież.
- gwara, którą się porozumiewali. Była oparta na języku polskim, wywodzącym się z mazowieckiego regionu.
Liznęłam trochę tematu o Mazurach, bo pisałam program autorski w obszarze edukacji regionalnej tych terenów

Sama nie jestem Mazurką, ani moi rodzice nie są Mazurami. Rodzice mojej mamy to osiedleńcy z ziemi lubelskiej, a taty to Podlasiacy
