Autor Wątek: Róża (od 1 do 7 listopada)  (Przeczytany 2911 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Justek

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2302
  • Płeć: Kobieta
  • we are only the sun
  • Wyróżnienia:
Róża (od 1 do 7 listopada)
« dnia: Listopad 01, 2013, 17:02:23 »
Róża (od 1 do 7 listopada)

Akcja filmu obejmuje lata 1945-46 i toczy się na dawnym pograniczu polsko-pruskim, a także nawiązuje do wydarzeń z wojny obronnej Polski oraz powstania warszawskiego. Wczesno-powojenne losy mieszkańców Mazur zostały przedstawione na tle życia i tragicznych doświadczeń głównych bohaterów: Tadeusza (Marcin Dorociński) polskiego oficera AK oraz Mazurki Róży (Agata Kulesza), którzy ciężko doświadczeni przez wojnę próbują na nowo ułożyć sobie życie w nowej rzeczywistości?

Zapraszam wszystkich do oglądania i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami! <usmiech>

Post Merge: Listopad 01, 2013, 17:16:40
I może od razu zacznę - póki mam chwilę wolną. O tym filmie napisać wręcz muszę, bo jest to jeden z moich ulubionych, a jednocześnie jeden z najcięższych jakie oglądałam - w związku z czym oglądałam go jeden jedyny raz i nie wiem czy prędko do niego wrócę. Oczywiście istnieją filmy brutalne, z licznymi, bardzo krwawymi scenami - ten film był jednak trudny dla mnie przede wszystkim psychicznie. Bardzo ciężko było mi poukładać sobie jakiekolwiek wrażenia, ponieważ po tym filmie spodziewałam się raczej historii trudnej miłości, która połączyła dwoje ludzi. Niestety odnalezienie się w powojennej rzeczywistości jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać, a sposób przedstawienia tego w filmie Smarzowskiego jest absolutnie bezkompromisowe. Wydaje mi się, że największym atutem tego filmu jest obsada aktorska. Kulesza jest niesamowita i tutaj w końcu miała okazję pokazać całą gamę swoich zdolności aktorskich - ja zakochałam się w niej na nowo po tym filmie <serduszko> do tego fantastyczny Dorociński, o którym właściwie nie trzeba zbyt wiele pisać, bo jest klasą samą w sobie. Ale też role drugoplanowe są doskonałe: Kinga Preis, Jacek Braciak, Szymon Bobrowski, Marian Dziędziel. To wszystko w zestawieniu z na pozór prostym scenariuszem, którego nie da się ująć z żadne ramy i który porusza swoim realizmem - daje film, obok którego nie sposób przejść obojętnie.
Dlatego jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji obejrzeć i tak jak ja zwlekał z tym dosyć długo - bardzo polecam. Warto przysiąść i poświęcić swój czas "Róży", choć zapewnić mogę, że nie będzie to jedynie czas przeznaczony na samo obejrzenie, a przede wszystkim na późniejszą refleksję.

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Róża (od 1 do 7 listopada)
« Odpowiedź #1 dnia: Listopad 02, 2013, 08:36:48 »
On poraniony przez wojnę, ona jeszcze głębiej poraniona przez wojnę, córka ukrywana na strychu i do tego pies bez jednej nogi, bo wlazł na minę. Od pewnego momentu wszyscy są w pewnym sensie rodziną.
Okrutny obraz powojenny i  niezbyt miłe  traktowanie niemieckiej ludności cywilnej (już w tym miejscu można wejść w polemikę). Zestawienie głównych bohaterów jest ciekawe: żołnierz AK i wdowa po oficerze Wehrmachtu...
Ale nie brakuje w filmie radośniejszych momentów: wykopki, pęknięte spodnie Tadeusza, ognisko i ten moment, kiedy Róża się  boi aby Tadeusza nie zabiła mina - zaprzecza temu, ale nie o niego martwi.
Dobitne sceny, Marian Dzięgiel i przynajmniej jedna siekiera - niezawodne części składowe filmów Smarzowskiego. ;)
Film oglądam w kinie, 2 razy. Może i sporo zapomniałam, ale wiele pamiętam, bo, przyznam się bez bicia, wryło mnie w fotel...i otrzeźwiło mnie dopiero -30 na zewnątrz.  ;)

Offline Justek

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2302
  • Płeć: Kobieta
  • we are only the sun
  • Wyróżnienia:
Odp: Róża (od 1 do 7 listopada)
« Odpowiedź #2 dnia: Listopad 02, 2013, 10:37:44 »
Ja "Różę" oglądałam z Sarą (czyli naszą forumową Caliente) i pamiętam, że ona w trakcie wyłączyła film, bo nie była w stanie dalej oglądać - wymiękła bodajże na scenie gwałtu, która była mocna, a zagrana tak, że do teraz jak o niej pomyślę mam ciarki na całym ciele. Ja jestem nieco masochistyczna, bo podświadomość podpowiada mi, aby po takie kino sięgać częściej, choć źle się potem czuję i trudno mi zasnąć.

Radośniejsze momenty? Ich ukazanie bolało mnie jeszcze bardziej dlatego, że były one przeplatane tymi tragicznymi obrazami i nim tak naprawdę coś weselszego się zdarzyło to ułamek sekundy później nadciągała jakaś tragedia. Chociażby ta mina...do teraz absurdalne wydaje mi się to, że Tadeusz przeżył taki wybuch, choć oczywiście wiem, że był to celowy zabieg, aby w na pozór dramatycznych okolicznościach ukazać tę rodzącą się troskę i czułość Róży do Tadeusza.

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Róża (od 1 do 7 listopada)
« Odpowiedź #3 dnia: Listopad 02, 2013, 21:01:28 »
 Scena z miną była tak urocza (plus mina Tadeusza...jako reakcja na krzyki Róży :D), że nie dziwię się, iż ludziska w kinie reagowali śmiechem. A życie takie niestety jest - chwila radości :  kilkanaście chwil cierpienia i problemów. W krótkich chwilach radości nie warto myśleć o problemach nawet jeśli wiemy, że na sto procent nastąpią, ponieważ życie stałoby się beznadziejnie bezsensowne.

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Róża (od 1 do 7 listopada)
« Odpowiedź #4 dnia: Listopad 03, 2013, 14:55:49 »

Okrutny obraz powojenny i  niezbyt miłe  traktowanie niemieckiej ludności cywilnej (już w tym miejscu można wejść w polemikę). Zestawienie głównych bohaterów jest ciekawe: żołnierz AK i wdowa po oficerze Wehrmachtu...

Mazurzy to nie niemiecka ludność cywilna. Ich pochodzenie to skomplikowana sprawa. Ich przodkowie to albo rdzenni Prusacy, którzy nie byli ani Niemcami ani Polakami, albo polscy osadnicy z Mazowsza (Mazurem początkowo określano mieszkańca Mazowsza), zarówno chłopi jak i szlachta, którzy zostali zgermanizowani przez rząd Pruski podległy Niemcom (jednym z najżarliwszych przeciwników germanizacji był Gustaw Gizewiusz - urodził się w moim mieście, był działaczem społeczno-narodowym, pastorem i walczył w obronie języka polskiego w szkołach, pisał i wydawał książki dla Mazurów też w języku polskim). O metodach germanizacji i okolicznościach wspomnianego w filmie plebiscytu nie będę wspominać, bo to odrębny temat i za długi. O przyczynach zaciągania takich "niepewnych" Niemców do Wermahtu też. Byli tacy, którzy nie chcieli a musieli. Rodziny tych, co chcieli, byli poddani ostracyzmowi ze strony sąsiadów. Nie bardzo zrozumiałam jak to było akurat w przypadku Kwiatkowskiego, męża Róży (sporo było po niemiecku, a ja nie rozumiem tego języka), ale sama Róża nie przejawiała proniemieckich, czy też antypolskich postaw. Była po prostu Mazurką.
I w filmie nie było oddźwięku, że to Polacy gnębili tę ludność. To wojsko radzieckie i polscy komuniści (UB - dobra rola Bobrowskiego) obawiali się Mazurów jako "niepewnej" narodowości. A jak wiemy (z tego filmu też - wstrząsające sceny tortur Tadeusza) tak samo traktowali swoich, tych którzy nie myśleli jak "czerwoni".
Mamy tu drugą stronę medalu, czyli Polaka, który nie tylko nie znęcał się nad "Niemcami", ale wręcz stawał w ich obronie, pomagał im (Róża i jej córka, Dzięgiel-Mateusz). Choć po przeżyciach, których doświadczył miał jakieś tam prawo mścić się.
"Moją żonę zgwałcono i od razu zabito. Różę tyle razy gwałcono, że teraz umiera. Masz do nich pretensję?... To jest dopiero wstyd i hańba" - mówi Tadeusz do Władka, który jęczał, że mu Amelkę zepsuli i nawet ciężkich tobołków jej nie pomógł nieść, gdy się wynosili na Kielecczyznę. Bo mu żonę zepsuli. "Wstyd i hańba" mieć do niej prentensję.
Ale nawet u Ruskich trafił się ktoś uczciwy, honorowy. Lekarz-ginekolog, który nie wziął od Tadeusza "zielonych". Fakt to były wyjątki, ale były.

Wsród całego tego dramatyzmu kilka scen ukazujących nam co nieco o Mazurach:
- obrzędy pogrzebowe (w niektórych wioskach mazurskich do dziś kultywowanych, sama byłam świadkiem jak po wyprowadzeniu z domu trumny, przewracano stołki, krzesła, o których wspominała Róża, aby dusza nie miała na czym usiąść, gdyby jednak chciała w domu pozostać <jezyk>), jak otwierano okna na oścież.
- gwara, którą się porozumiewali. Była oparta na języku polskim, wywodzącym się z mazowieckiego regionu.

Liznęłam trochę tematu o Mazurach, bo pisałam program autorski w obszarze edukacji regionalnej tych terenów <szczerzy_sie>
Sama nie jestem Mazurką, ani moi rodzice nie są Mazurami. Rodzice mojej mamy to osiedleńcy z ziemi lubelskiej, a taty to Podlasiacy ;D
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski