Wśród internautów natomiast przeprowadzono sondę na najważniejsze kobiece i męskie postacie polskiego kina. Nie dam się posiekać, ale nie pamiętam, czy o atrakcyjności i seksapil też tam nie chodziło.
Typy niektóre zaskakują, tak jak zaskakuje brak innych w takim zestawieniu. No ale to wiadomo - rzecz gustu.
Pokłóciłam się z koleżanką na temat tej sondy

Tak naprawdę chodziło o aktorów 'pożądanych' i ona twierdziła, że chodzi właśnie o takich, których w filmie chcą zatrudniać, a ja twierdziłam, że chodzi o tych pożądanych, ale bardziej w sensie fizycznym, czyli właśnie pod kątem atrakcyjności...
I ja wiem, że to kwestia gustu, ale niestety mój brak serca do Kasi Figury i Bogusława Lindy sprawiły, żem się oburzyła

Za to cieszy Magda w pierwszej piątce

Ja tam bym ją na szczyt wysunęła, oczywiście nie umniejszając zupełnie pani Tyszkiewicz, czy pani Dymnej... ale no, ja przy Cieleckiej jestem zupełnie nieobiektywna.
Rywalizacja między miastami też mi się nie podobała. Zwłaszcza to podkreślanie, że stolica wygrywa. Oczywiście, że wygrywa, skoro składa się z aktorów i reżyserów i to też takich, których w znacznej części filmy dotyczyły. O to też się pokłóciłam, bo nie zgadzam się ze zdaniem, że reżyser niekoniecznie zna cudze produkcje

Znaczy jasne, nie mówię, że zna 100%, ale... klasyki nie zna? To, że Agnieszka Holland w rundach ogólnych zmiotła resztę nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem.
Dla mnie pytania były średnio trudne, ale ja nie bardzo filmy oglądam. Za to strzelałam wybornie i generalnie szło mi przyzwoicie
Za to zupełnie nie widzę powodu na narzekanie na kondycję polskiego kina. Może nie do końca orientuję się w tym, co teraz, ale myślę, że patrząc na ostatnią dziesięciolatkę, to wcale nie jest tak, że nie ma co obejrzeć. Są filmy lepsze, gorsze, ale to jak wszędzie

A w sumie nie oszukujmy się - wszędzie powstaje chłam, wszędzie przeciętne produkcje i wszędzie dobre filmy, które spotykają się z całkiem pozytywnym odbiorem. To tak samo, jakby narzekać na kondycję polskiej piosenki, polskiej literatury... a w każdej dziedzinie mamy perełki - niekoniecznie to, co rozreklamowane i widzialne/słyszalne na każdym kroku, ale jednak. Ostatnio kupiłam sobie "Wenecję", film stosunkowo młody, bo z 2010 roku i uważam, że naprawdę fajny poziom. Albo "Uwikłanie" z 2011 - też mi się podobał i nie mam zastrzeżeń do tak zrealizowanych produkcji. Gdybym miała z dwa razy wyższą pensję, to może wyszukałabym sobie i w nowościach tegorocznych takie perełki, ale niestety chwilowo mnie na takie ukulturalnianie nie stać