Jeden i ja akurat go nie znam 
Trochę szkoda, bo jak zobaczyłam nick tylko to zatarłam ręce. Wiedziałam, że będzie dużo i ciekawie. Było, tylko trudno mi o ripostę
Ale widzę, że soundtrack niezły
I intrygujące jest to: "zrobione bez ekipy filmowej, aparatem fotograficznym".
Zawsze możesz poznać
for lovers only rus sub.aviTu z rosyjskimi napisami... Ale chyba po czystemu angielskiemu też jest na YT

A co do realizacji.. Bracia Polish wpadli na pomysł takiego filmu, zaprosili do współpracy Stanę... Tak naprawdę w tym filmie pojawia się jeszcze kierowca, szefowa Yves'a, człek od wywiadu z Sofią i przypadkowe twarze w tle. Role ograniczają się do 5. Są jeszcze głosy w słuchawkach i tu ciekawostka - głos córki Yves'a należy do córki jednego z braci.

Wszystko kręcone aparatem, w formie zabawy. Da się odczuć podczas oglądania, bo chwilami obraz skacze, rozmywa się... W ogóle jest czarno-biały, co dodaje niesamowitego uroku. Z dźwiękiem też są problemy - czasami ścieżka muzyczna przysłania, czasami gwar uliczny...

Warto spróbować... przebrnąć te pierwsze wprowadzające 10 minut. Piękne zdjęcia, piękne obrazy - też pod kątem właśnie artystycznym jest to fajne zjawisko.. Oj no

dobrze, zamykam się już, bo chyba wychodzę za jakąś nawiedzoną maniaczkę.
A co do reszty wypowiedzi... wiesz, mam jeszcze kilka scen

I zapewniam, że raczej ze znanych filmów... Mało w życiu widziałam takich hmmmm nieznanych, oryginalnych. Chociaż znanych też niewiele

Ale myślę, że do reszty będziesz się mogła spokojnie odnieść, bo to naprawdę znane rzeczy.
Po pierwsze:
Od dziecka marzyłam o romantycznej miłości. Wielkie wyznania, w pięknych sceneriach... umieszczałam się uparcie z przystojnym i szarmanckim mężczyzną tu i ówdzie i czynił mi on właśnie takie piękne, romantyczne wywody. Aż w końcu obejrzałam jeden film... Dorwałam go w wieku 13 lat i już nie puściłam.
Scarlett O'Hara: Rhett, proszę, zostań! Nie możesz mnie tak zostawić. Nie wybaczę ci!
Rhett Butler: Nie proszę o to. Sam nigdy sobie nie wybaczę. Jeśli dosięgnie mnie jakaś kula, będę się gorzko śmiał. Wiem jedno, Scarlett, kocham cię. Choć świat się rozpada, a my razem z nim, kocham cię. Jesteśmy podobni. Czarne charaktery. Samolubni i okrutni, ale za to mamy odwagę nazywać rzeczy po imieniu.
Scarlett O'Hara: Nie trzymaj mnie tak!
Rhett Butler: Spójrz na mnie. Żadnej nie kochałem jak ciebie. I na ciebie czekałem najdłużej.
Scarlett O'Hara: Zostaw mnie!
Rhett Butler: Kocha cię żołnierz Konfederacji. Chce, byś go objęła. Chce zachować wspomnienie pocałunku. Zapomnij o miłości. Wystarczy, że pójdę na śmierć z pięknym wspomnieniem. Scarlett, pocałuj mnie. Pocałuj. Ten jeden raz. Piękna scena, cudowna. I sceneria odpowiednia, i wyznanie... i w ogóle tak idealnie wpasowane do ich relacji...
Gone With The Wind - First Kiss (scene)Widziałam ten film wiele razy, wiele razy płakałam po śmierci Bonnie, wiele razy złościłam się na Scarlett za traktowanie Rhetta i wiele razy współczułam mu, a zarazem podziwiałam za miłość, jaką obdarzył tak trudną jednostkę jak panna O'Hara. I za miłość do córki... Aj <3 Wiem, że rozpływanie się nad "Przeminęło z wiatrem" jest oklepane, ale tak, ja rozpływam się zawsze.
Po drugie:
Jest taki film "Był sobie chłopiec". A w tym filmie jest chłopiec, którego matka próbowała popełnić samobójstwo, nie radzi sobie ze sobą, nie radzi sobie z niczym. Ale kocha, jak on śpiewa - chociaż wcale nie śpiewa za specjalnie. Jest sobie też inny chłopiec - dwa razy większy, który dla zaspokojenia własnych potrzeb jest w stanie ściemniać, że ma dziecko, który jest rozpieszczony, który dostaje wszystko, czego tylko pragnie... Niby to dupek, ale... ale zaprzyjaźnia się z tym małym chłopcem i jest w stanie zawalczyć o jego szczęście. No i tym samym dochodzimy do mojej ulubionej sceny. Młodszy chłopiec jest w stanie poświęcić siebie i swoją szkolną 'karierę' dla matki. Chce, żeby usłyszała jego śpiew - narażając się na śmieszność, na wygwizdanie... Natomiast starszy chłopiec, który chce go wybawić... próbuje skupić na sobie i na swoim wykonaniu całą uwagę. Ich "Killing me softly" częściej chodzi mi po głowie niż oryginał Roberty Flack.
Um Grande Garoto - Killing me Softly (About a Boy)Po trzecie:
"Przemiany". Jest to film, który zajmuje bardzo ważne miejsce w moim filmowym świecie. Pokazuję go niemalże każdemu, kto wpada do mnie z dłuższą wizytą i jeszcze nie widział. Pokazuję, bo uważam, że naprawdę warto - mimo tego, że sam film jest dość trudny, kontrowersyjny, chwilami wyzywający, chwilami wulgarny. Fantastyczne kreacje Kasi Herman, Jacka Poniedziałka i Mai Ostaszewskiej - dla ich gry warto, nawet jeśli akcja filmu wyda się nudna lub niezrozumiała. W tym filmie są bardzo odważne sceny erotyczne - nie wiem, czy wciąż tak jest, ale jeszcze całkiem niedawno uchodził za najodważniejszy z polskich. Zresztą ja uważam, że ta strefa bliskości, czułości, zaspokojenia ukazana jest rewelacyjnie - bardzo bezpośrednio, chwilami wulgarnie, ale ze smakiem...
A moja ulubiona scena? Marta Mycińska (czyli Maja Ostaszewska), która wyznaje mężowi, siostrze i jej narzeczonemu, że doskonale wie, że była okłamywana, że robili z niej idiotkę. Nie wiem, czy każdy to widział, a to jedna z końcowych scen - w sumie wolałabym przemilczeć szczegóły, jeśli ktoś chciałby się skusić, to jednak popsułabym oglądanie... ale gra Majki jest fantastyczna. Jej wzrok - obojętny, suchy, słowa, które raniły najbliższych dotkliwiej niż ich dotychczasowe zachowanie...
http://www.youtube.com/watch?v=JkytFYL5cN0#wsTu zwiastun z jakiegoś kanału... ostatni urywek dotyczy właśnie mojej ulubionej sceny... ale niewiele zdradza
Po czwarte:
Film "Notting Hill". Jedna z tych komedii romantycznych, do których mam największą słabość. Raz, że uwielbiam w niej aktorów. Jakoś nie po drodze mi z wielbieniem męskich osobników na ekranie, ale.. do Hugh zawsze słabość miałam i to się chyba nie zmieni. Ten jego uśmiech... Dwa, że lubię Julię Roberts - może nie widziałam z nią wiele, ale na moim ekranie jest zawsze mile widziana. Mój małżonek np. jej nie lubi, bo mówi, że widzi tylko zęby...

A ja słabość mam i już. Trzy - siostra Thackera... <3 Ta ruda taka... i jego przyjaciel... <3
I teraz sceny... uwielbiam scenę, w której Will przychodzi z kwiatami i wpada w konferencję prasową... Wpasowuje się przeprowadzając wywiady w imieniu gazety o psach i koniach. Nie ma absolutnie pojęcia - o czym był ostatni film, kto w nim grał i kto z aktorów jest kim.
Tu wywiad z Anną Scott:
http://www.youtube.com/watch?v=-xQ5nH_-yyQ#wsAle generalnie z każdym z aktorów wywiady były przesłodkie

Druga moja ulubiona scena, to kolacja. A właściwie moment, w którym każdy musi udowodnić, że jest największym nieudacznikiem, żeby zdobyć ostatni kawałek ciasta. (bodajże ciasta) Jedna na wózku, drugi bezrobotny, trzeci bez wielkich sukcesów i samotnych (właśnie Will) i wtedy o ciasto próbuje zawalczyć też Anna - ukazując ciemną strona tego zawodu - diety, operacje plastyczne, sława, plotki, sensacje po złamanym sercu...
http://www.youtube.com/watch?v=PTjIRQU_HdM#ws
Trzecia moja ulubiona scena, to wizyta w kinie, po tym, jak Will nie mógł znaleźć swoich okularów... i oglądał film w takich do nurkowania

A czwarta moja ulubiona scena to ta, w której Anna przychodzi do księgarni Willa i proponuje mu swoje uczucia, siebie i mówi, że jest tylko dziewczyną, która chce być kochana przez chłopca... To piękne wyznanie, piękny moment. Zwłaszcza, że faktycznie nie wygląda wtedy na wielką gwiazdę filmową, ma niebieski sweterek, niewinne spojrzenie, łzy w oczach... ot taka mała istotka do kochania.
http://www.youtube.com/watch?v=RESwG23_YGw#wsI końcówka... Piękna piosenka, piękne zwieńczenie ich wszystkich miłosnych wzlotów i upadków. On odnalazł swoją ukochaną, ona spełniła swoje marzenie o prawdziwej miłości...
http://www.youtube.com/watch?v=_5V5Zkuu1WM#ws"She" to jedna z najgenialniejszych piosenek generalnie i tu w tej końcówce mi pasuje, jak żadna inna...
Wrócę tu jeszcze z ulubionymi scenami, bo wychodzi na to, że mam ich więcej niż myślałam