Oczywiście jak siadłam i zaczęłam myśleć, to w mojej łepetynie zostałam pustkę. Ale od czegoś trzeba zacząć, by dojść do sedna.

Czyli w miarę upływu czasu i pisania wszystko mi się, mam nadzieję, przypomni. Jeśli nie dziś, to jutro (choć jutro...to nie, chyba raczej akurat jutro nie ma to szans...to pojutrze

)
1. Jedną z uwielbianych przeze mnie scen filmowych jest ta, w której pierwsze skrzypce gra Ellen Barkin ...w filmie
"Switch". Scena ukazująca kompletną dezorientację faceta, który oto nie może znaleźć w spodniach swojej męskości. W dodatku tak jakby pojawiły się piersi. No to zerka do lusterka. "Niemożliwe"! Znowu zerka. "W pale się nie mieści . Jestem kobietą".

Najbardziej zabawna jest tutaj reakcja otoczenia, bo przecież kto by uwierzył, że oto sąsiada pan Bóg za karę skazał na chodzenie czy siadanie z raczej złączonymi nogami, na miesiączkowanie i bycie ofiarami podłej płci męskiej.Skazał na bycie kobietą. Ubóstwiam tę scenę, tak jak lubię cały film.

2.
Jutro idziemy do kina. Wspominałam ostatnio o tej scenie. Ta scena mnie nie śmieszy ani nie wywołuje wzruszenia. Ta scena trochę przeraża i robi wrażenie...wizualne. Nad głowami bohaterów filmu, bawiącymi na plaży nadbałtyckiej 1 września 39 roku przed piątą rano, przelatuje cała flota niemieckich samolotów lecących na Gdynię. Stawiając się na ich miejscu zawsze mam ciarki.


3.
Wyścig z czasem (In time). Stosunkowo nowy film ukazujący świat przyszłości, gdzie o wszystkim decyduje czas, ale w takim znaczeniu jak dzisiaj decyduje pieniądz. Czas to w tej rzeczywistości środek płatniczy oraz najczęstszy powód zabójstwa (bo wtedy tego czasu można komuś trochę ukraść). Ale można też komuś trochę podarować. Liczy się dosłownie każda minuta. Główny bohater dostaje przed wyjściem do pracy trochę czasu od swoje matki, aby mógł bezpiecznie wrócić do domu. Ona miała za to załatwić sobie kredyt...oczywiście w postaci kolejnych miesięcy, dni, minut. Odmówiono jej jednak.

Błagała wiele napotkanych osób, nie starczyło jej na bilet autobusowy, biegła, aby jak najszybciej dobiec do syna, który mógłby dać jej chociaż kilka minut, zanim znowu czegoś nie wymyśli. A może syn trochę zarobił. I tak biegnie, patrzy na swój licznik, sekundy uciekają, jeszcze jedna ulica, sekundy uciekają, już widzi syna, woła do niego, jeszcze 30 sekund, biegnie coraz szybciej, jeszcze 10sekund, potyka się ale wstaje i biegnie, już wyciąga rękę i...pach, nie zdążyła. Ta scena zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i dynamiką i dramatyzmem.

Adekwatnego zdjęcia brak, niestety

Jest inne


Dynamiczne, bo przecież cały czas chodzi o ten uciekający czas

4. Więcej chyba mi przychodzi do głowy scen z serialu, o ironio. Na przykład
Monk, detektyw z San Francisco cokolwiek nie zrobi robi u mnie furorę, Sceny są zwykle bardzo zabawne. W jednej z nich Monk, badając sprawę kolejnego zabójstwa udaje się do jaskini, która może też robić za jakiś wąwóz, tyle że z dachem

W ślad za nim udaje się niezastąpiona Sharona. Wchodzą tam oboje, jednak sprawca to przewidział zasypując wybuchem (niegroźnym) wejście do tego przybytku. Tak więc Sharona, wbrew rozpaczy Monka, zaczyna robić cokolwiek by się wydostać. Chce odsypać wejście, woła o pomoc, w końcu zaczyna pisać list na skrawku papieru i zamierza go przepchać przez te głazy. Potem jeszcze się modli...aż tu nagle... dzwoni telefon, który spokojnie leżał sobie w kieszeni marynarki Monka. Mina Sharony, podobnie jak moja, bezcenna


Sceny Monka z Sharona w jaskini na fotkach brak

C.d.n