Obejrzałam drugi odcinek i oficjalnie jestem zachwycona. Równocześnie jestem w szoku, że coś mogło mnie do tego stopnia rozbić i rozpłakać.
Los małego Friedricha mnie pokonał. Choroba, to, że za późno się zorientowały, za późno poszły do lekarza. Szkarlatyna i śmierć. Najpierw pokonała mnie scena, w której mała Ania siada na łóżku brata, pyta, czy opowiedzieć mu bajkę, którą opowiadał jej tata, a następnie mówi, że nie, nie opowie, bo poczeka aż tata się znajdzie i sam to zrobi. I to, jak się kładzie koło braciszka, jak chwyta go za rękę i oznajmienie babci i mamie, że on już wyzdrowiał, bo jest chłodny... okrutne w przekazie. A potem... pogrzeb. W lesie, wśród kilku nieznanych mogił, mama, która tuli swoje dziecko, która mu śpiewa, która poświęca swój płaszcz, żeby było mu miękko... moment odkładania, przykrywania wiekiem i Ania, która się temu przypatruje. Jedna z najsmutniejszych scen, najbardziej wzruszających, jakie kiedykolwiek widziałam w TV. Szczerze mówiąc oglądając to, poczułam taki autentyczny, fizyczny ból i ścisk żołądka. Naprawdę niesamowite.
Poza tym ucieszyłam się, że pojawili się Polacy.
Herman... I kolejna piękna scena, kiedy Ania myśli, że to jej tata i rzuca się na niego, a on ją przytula.
Potem ich rozmowa na ławce, aż w końcu pojawienie się w domu pani German. Ania jest kapitalna.. poszła okryć swojego nowego przyjaciela i spytała mamy, czy jest pewna, że to nie jej tata. <3 Cudowne.
Niezależnie od tego, czy ta całkiem mała Ania, czy ta trochę starsza - dziewczynka jest magiczna. Podbiła moje serce i podbija każdego w serialu - wystarczy, że się przewinie, że zaśpiewa, a wszyscy są na każde jej skinie.
Miły akcent z Achmatową. Świetnie wpleciony motyw.
No i generalnie wpadłam na całego. Mam nadzieję, że ten 10-odcinkowy serial doczeka się wydania na DVD, bo taką perełkę warto mieć. Naprawdę. Świetnie obsadzony, świetnie grany, prześliczne ujęcia i zdjęcia, mnóstwo emocji... bardzo mój klimat.