To prawda, "Tribute to Komeda" to bardzo interesująca płyta, ale ja "Spisem treści" też nie gardzę...
Sama z sobą to jakiś taki mój (często - czasami) protest song
Hmm czyli mogę się śmiało ze "Spisem treści" zapoznawać? Bo mi tak się wydaje, że poza Komedą to Maryśka, głównie klubowo- popową twórczość uprawia, ale może faktycznie przyjrzę się piosenkom o których piszesz.

Napisz coś jeszcze jeszcze o swoich odczuciach względem "Tribute to Komeda"
Ja tak lubię czytać....
Ojejku.... Moje odczucia wobec tej płyty...
Generalnie dzięki tej płycie (a było to już 7 lat temu) dowiedziałam się wreszcie kim był ten cały Komeda. Bo tak to obijało się nazwisko o uszy, ale większej uwagi człowiek nie przykładał. I cóż okazuje się, że mamy fantastycznego polskiego kompozytora. Twórcę muzyki filmowej, która jest znana i szanowana na całym świecie. Świetnego jazzmana, prekursora tego gatunku w naszym kraju. Gościa, który ma biografię iście filmową, łącznie ze śmiercią... I co my o nim wiemy? Głównie z polskiego to to, że z Hłasko wracali w Stanach naprani z jakiejś imprezy i jeden drugiego zepchnął chcący czy niechcący ze skarpy... Mam wrażenie, że Komedę traktujemy trochę pomacoszemu a to są utwory godne uwagi.
I cieszę się, że taka Sadowska wzięła się za nie, bo może kilka osób podobnie jak ja zainteresowało się postacią Krzysztofa Komedy i pogrzebało coś niecoś w jego muzyce, jego biografii. Bo w sumie on jest kimś więcej niż tym co go Hłasko zepchnął ze skarpy.
A co do samej płyty... Jest magiczna, nostalgicza, ma kilka żywszych kawałków, ale przede wszystkim jest fantastycznie dopracowana muzycznie i wokalnie. Zespół, który grał Marysi jest fenomenalny. Stworzyli coś pięknego.

No ale nie byłoby to tak piękne, gdyby nie było autorstwa Komedy, jednak
Zaczyna się mroczną "Kołysanką" z "Dziecka Rosemary" ... Niby zwykłe chórkowe "lalala" a bije od tego mrok i przechodzą mnie ciarki... Czuję się niepewnie słuchając tego utworu.
Potem jest "Time4love" ze wspaniałym saksofonem... <3 i gdzieś tam brzmiącym w tle głosem Sadowskiej. Za to w "Crazy girl" boskie skrzypeczki w pewnym momencie się pojawiają.

Fajny jazzowy utwór.

Moją ulubioną piosenką jest "Ja nie chcę spać" ... Jest to tak przepiękny i smutny utwór, że nie sposób go uwielbiać.

Lubię też to żywsze "Niezmiennie". Natomiast "Kiedy nie ma miłości" jest już dla mnie za bardzo oklepane.

Zbyt często w radio słyszałam chyba.

Piękne jest też Sniadanie u Tiffaniego..., zarówno muzycznie jak i tekstowo.

W końcu mężczyzna nigdy nie zrozumie kobiety "bo logika serca i logika ciała bardziej niż umysłu na nas działa"

I my kobiety jesteśmy z planety na której rządzą marzenia trudne do opowiedzenia

Nie no właściwie każdy utwór mnie oczarowuje...
Wspaniałe słuchowisko muzyczne... i to nie tylko studyjnie. Byłam te 7 lat temu na koncercie i było równie fantastycznie.

W ogóle z rozmysłem jest ta płyta ułożona. Zaczyna się "Dzieckiem Rosemary" i kończy.

Lubię jak .
