Ostatnio zrobiłam sobie w pamięci przegląd seriali z dzieciństwa, niekoniecznie polskich i bardzo popularnych i niekoniecznie tych przeznaczonych dla młodzieży. Z tych, które wolno mi było oglądać najchętniej wspominam:
Robina z Sherwood, już sama piosenka z czołówki wywołuje we mnie dreszcze
Niebezpieczna zatoka. To akurat serial dla młodzieży, ale oglądanie tego to było ulubione zajęcie w sobotnie przedpołudnie. Chyba oglądałam od samego początku, ponieważ pamiętam okoliczności śmierci matki tych dwojga nastolatków...
Dempsey i Makepeace na tropie. Trochę mi się udało tego pooglądać. Zawsze w czwartki, jak przystało na kryminały (nie dziwota, że Kargul myślał, że w Stanach w czwartki zawsze rabują, gwałcą i mordują

).
Jeszcze była włosk
a Ośmiornica (inspektor Cattani

), ale to jak mi się tylko udało podejrzeć. Podobnie jak McGyvera, który był w "Kinie nocnym"

Jeszcze był włoski..ale to nie serial tylko po prostu dwa filmy o pewnej rodzinie, powiedzmy zwariowanej - "Nie ma jak w domu" i "Wszystkie drogi prowadzą do domu". Virna Lisi tak grała między innymi. Była tam trójka dorosłych już dzieci - w tym najmłodsza córeczka co to pojechała do Stanów pracować w NASA i wróciła w ciąży. I kolejne perypetie gotowe. Tego już ciężko znaleźć.
Właściwie to masa tego jest. Ostatnio nawet trafiłam na intro niemieckiego serialu - "Nie zawsze musi być kawior".
Wszystkie te seriale mają skończoną liczbę odcinków - nawet "Dynastia" się skończyła po 220. Ale to już wyższa szkoła jazdy, przeciętny serial miał góra 30