Lekko się rozczarowałam, bo na półkach, wieszakach mamy powoli zimowe rzeczy - szale, czpaki, rękawiczki (!). WTF?!
DOKŁADNIE!
Sandały mi się nadpruły, od dwóch tygodni szukam nowych - nie ma szans. Jakieś resztki na półkach, w kolorze zielonym albo z cekinami, to dziękuję bardzo. A jak pytam o jakieś inne, to słyszę: proszę pani, to nie jest sezon na sandały.
A na co, cholera jasna, jak jest SIERPIEŃ i 35 stopni?!
Ludzie, skąd Wy bierzecie te ciuchy za 20-30 zł?
Z wyprzedaży, albo z małych sklepów, których w Cieszynie Ci u nas dostatek
Bo w Galeriach ciężko znaleźć coś po takich cenach. No i też trzeba myśleć realnie - sukienkę czy bluzkę można kupić za dwie dychy, ale spodni za 20zł bym się bała. Że na przykład widowiskowo pękną, czy coś.
Idzie jesień, książki trzeba kupić, zeszyty, repetytoria maturalne (swoją drogą dlaczego one są tak drogie? chyba powinni ułatwiać maturzystom powtórki do egzaminu dojrzałości, a tymczasem ceny nie zachęcają)
Nawet nie mów.
Repetytoria to jest jakiś dramat.
Polecam z czystym sercem repetytorium do polskiego z Grega - kosztuje śmiesznie mało, a jest w nim naprawdę wszystko (91% z matury z polskiego, jeśli nie wierzysz na słowo
). Natomiast angielski, wos czy matematyka... wolę sobie nie przypominać ile mnie kosztowały.
A ja kupiłam nareszcie torbę, a właściwie TORBĘ. Jest przeogromna. Kocham ją.
W ogóle mama mnie wyśmiała, bo pyta na co mi taka wielka, a ja, że musi pomieścić wszystko: książkę, notatki, bluzę, butelkę z wodą, portfel, telefon, kalendarz, kosmetyczkę...
Na co mama: na strychu jest plecak ze stelażem, przynieść Ci?
I koszulkę sobie kupiłam z flagą Ameryki, jakkolwiek by to nie było oklepane. Nowy Jork to moje największe marzenie i tyle.