Akurat u Justyny to nie była ani podłość ani wyrachowanie. I wcale nie gra skrzywdzonej. Ona ma ogromne poczucie winy.
Zdenerwowała się, gdy Norbert troskliwość okazywał, właśnie z tego powodu. On tak o mnie dba, martwi się o mnie a ja mu taki numer odstawiłam. Na dodatek nic o tym nie wie - ludzie reagują tak złością, gdy ich sumienie gryzie.
Zresztą później mu powiedziała "Nie zasługuję na ciebie".
No to co było przyczyną, że poszła sobie "w długą"? Może mi coś umknęło, choć jak dla mnie nic zdrady nie tłumaczy.
Zgadzam się z Tobą Mintku. Zdrady nic nie tłumaczy. I za to, że się jej dopuściła jestem trochę zła na Justynę. Jednak ona nie zrobiła tego z premedytacją, perfidnie, ze złej woli. Nie tylko to może być przyczyną zdrady. Komuś alkohol przysłoni rzeczywistość, ktoś się zapomni (straci grunt pod nogami) będąc w zagmatwanych relacjach z partnerem, kogoś nerwy poniosą (działanie w afekcie). Potem, po wszystkim, emocje opadają, człowiek trzeźwieje i żałuje. To nadal nie usprawiedliwia zdrady, ale malutka okoliczność łagodząca jest. Można się zastanowić nad wybaczeniem.
Zdrada wynikająca z podłości, czy wyrachowania jest już obrzydliwa. Tu człowiek działa z zimną krwią, z chłodną kalkulacją. A to nie jest do wybaczenia.
Mnie się podoba, że pokazują w przypadku Norberta inne podejście do sprawy. Facet przeżywał swą "ułomność", nacierpiał się żyjąc z myślą, że jest wybrakowany i że nie może uszczęśliwić macierzyństwem kobiety, którą kocha. Na tyle kocha, że jest w stanie wychowywać jak własne, dziecko które jest owocem zdrady. Oj, jak on ładnie, przejmująco przekonywał o tym Justynę. Aż mi go było szkoda. I ten moment, gdy wyszła prawda na jaw. Taki szczęśliwy, że będzie ojcem. Mieszkanie remontuje, rodzicom się chwali, o żonę się troszczy, pełen energii, radości, jak prawdziwy przyszły ojciec. Do momentu, gdy Justyna mu prawdę wyznała, a on zaskakuje ją, że podejrzewał zdradę od samego początku. I nic a nic nie dał po sobie poznać, że wiedział.