Autor Wątek: Maria Pakulnis  (Przeczytany 24164 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Kiki

  • Administrator Forum
  • *****
  • Wiadomości: 1648
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Maria Pakulnis
« dnia: Maj 24, 2012, 23:14:20 »
Aktorkę poznałam w Pierwszej miłości... Przez moją miłość do nawracających się czarnych charakterów zapałałam sympatią do Anety. Kręciła, knuła, oszukiwała wszystkich dookoła, mieszała się w dziwne sytuacje... Przede wszystkim winna była jej przeszłość, mimo tego, że w pewnym momencie chciała, nie potrafiła do końca się od niej uwolnić. Nie miała wystarczająco dużo siły na to, by wszystko przeciąć jednym wyjaśnieniem. Nie mówię tylko o okolicznościach śmierci Danusi, ale także o jakichś konszachtach ze Szmidtem (chociażby kwestia nagrania, którym on ją szantażował. Co tam było? Film pornograficzny?) Wyszła jednak na prostą. Pokochała Jana, ale właśnie wtedy, kiedy już zaczynali układać sobie życie, wszystko się posypało. Ponowne zaufanie sobie zajęło im naprawdę dużo czasu. Jak wiadomo, później postać Anety zniknęła z serialu. Pani Maria Pakulnis, o ile dobrze się orientuję, opiekowała się wtedy chorym mężem. Ponownie wróciła po dość długim okresie i teraz jej wątek został nieco rozbudowany. Co dalej z tego wyniknie, zobaczymy. To od tej właśnie roli zaczęła się moja fascynacja panią Pakulnis. Najpierw to było dość niewinne, szukałam po prostu czegoś, do czego jeszcze w serialu nie dotarłam, ale później pojawiło się zainteresowanie samą aktorką.



I tu rozpoczyna się kolejny etap, bo dowiedziałam się, że pani Maria zagrała w serialu Tylko miłość. Kolejny polsatowski tasiemiec nie był szczytem moich marzeń, jeśli chodzi o zapoznawanie się z dorobkiem artystycznym, ale cóż mogłam zrobić, skoro w tej chwili najłatwiej jest dotrzeć właśnie do seriali? Krystyna Bogusz była kolejnym czarnym charakterem, którego metamorfozę w pełni mogliśmy obserwować na szklanym ekranie. Jej "Pajączku" było zabójcze! To prawda, że jej bohaterka była słabą i zagubioną kobietą. Utkwiła mi w pamięci scena, w której, właśnie do Kuby bodajże, Krystyna mówiła coś w rodzaju tego, że kiedy się przestaje dostawać miłość, to w końcu staje się zgorzkniałym i złym, i samemu się jej nie okazuje. Zacytować nie potrafię. Nawet dokładniej przywołać, bo jednak przygodę z serialem "Tylko miłość" zakończyłam już dawno temu. W końcu jednak po wielu wydarzeniach udało im się ze Zdzisławem dojść do porozumienia i odnaleźć siebie na nowo. Pamiętam ten entuzjazm na "różaną czekoladę" i zakradanie się do łóżka! Co do pani Pakulnis niewiele tu trzeba mówić, przyciągnęła po raz kolejny, choć nawet dość trudno jest mi określić tak naprawdę czym... O wiele więcej o aktorze można powiedzieć na podstawie sztuk teatralnych, ale do tego dopiero dojdziemy...



Jak już mowa o serialach, to muszę powiedzieć, że jakiś czas temu  nawet skusiłam się na Miłość nad rozlewiskiem i Życie nad rozlewiskiem. Dziwna była ta Ewa Stern początkowo! Dystyngowana aktorka starej daty. Wiecznie nosiła na głowie jakieś chustki, opaski... Zdecydowanie lepiej wyglądała bez nich. No i połączyła ją miłość z Piernackim. Była chyba tylko jedna scena, w której pojawia się ona bez tego czegoś na głowie. I to właśnie moja ulubiona scena. Piękny wiosenno - letni krajobraz, jakaś cudowna opera w tle (notabene, jeśli mi ktoś powie, co to dokładnie było, ozłocę, jako miłośniczka takiej muzyki!) i piękne wyznania. W sumie, warto obejrzeć, bo jak na cały serial, który nie był zbyt dobry, sceny z panią Marią nie pozostawiają zbyt wiele do życzenia. No może tylko te stroje. Ale ok, rozumiem, kreacja aktorska.



Ale to, że dziś mam taki, a nie inny stosunek do tej pani wzięło się jeszcze z zupełnie innego powodu. Po wielu obejrzanych i przeczytanych wywiadach, stwierdzam, że to naprawdę fantastyczny człowiek. Nie gwiazdorzy, ceni swoją prywatność, wie, co w życiu jest najważniejsze.  Przecież najbardziej ceni się tych, którzy mimo jakichś dokonań pozostają skromni i normalni. A to, że stosunek pani Marii do życia jest jak najbardziej prawidłowy, potwierdza wiele wypowiedzi, chociażby te z wywiadu dla Sektora Qltury:
(...) także to gwiazdowanie, to wie Pan, właśnie, no... polegało na tym, że człowiek szedł do teatru czy grał w filmie i grał z pasją, najpiękniej jak mógł, a potem była ta normalna zwyczajna codzienność...
Gdyby ktoś chciał obejrzeć całość tego wywiadu, a naprawdę warto, może to zrobić tutaj: WYWIAD DLA SEKTORA QLTURY
Przykładów takich wypowiedzi można wskazać naprawdę sporo. Pani Maria doświadczyła w życiu wielu różnych rzeczy - i tych dobrych, i tych złych. Miała dość trudne dzieciństwo, niejednokrotnie doświadczyła biedy. I nie tylko. Ukończyła szkołę pielęgniarską, by szybko dostać jakąś pracę. Ale jej polonistka gorąco namawiała ją na aktorstwo. Spróbowała. I udało się! Jest postrzegana jako naprawdę sympatyczny i ciepły człowiek. Woli skupiać się na teatrze, bo jak sama mówi, na tym polega praca prawdziwego aktora.

A skoro o teatrze mowa... W Internecie można znaleźć kilka filmików z różnych spektakli...

Dziewczyny z kalendarza
DZIEWCZYNY Z KALENDARZA cz.1
DZIEWCZYNY Z KALENDARZA cz.2
DZIEWCZYNY Z KALENDARZA cz.3
Spektakl moim zdaniem wspaniały. Przede wszystkim zrobiony w naprawdę dobrym guście. Udowadnia, że kobiety w średnim wieku wcale nie muszę być brzydkie, pozbawione kobiecości. No nie ukrywam, na ciekawy pomysł wpadły te kobietki, żeby zamiast lokalnych kościołów umieścić swoje nagie zdjęcia, bo jak odkryła Celia, ciało się sprzedaje! :D
No i przede wszystkim postać pani Marii. Byłam zachwycona od pierwszego wejrzenia! Pełna naturalność, naprawdę dobra gra aktorska. Sama bohaterka jest dosyć komiczna, co tylko sprawia, że bardzo miło, lekko i przyjemnie się ogląda!

Tektonika uczuć
TEKTONIKA UCZUĆ
Cóż, moja wielka miłość! Wspaniale ukazane relacje damsko - męskie i to, że granica między miłością i nienawiścią czasami jest naprawdę bardzo cienka. Bohaterowie praktycznie w ogóle nie potrafią ze sobą rozmawiać, w szarej codzienności już dawno zagubili swoje uczucie. Wstawiony powyżej fragment, to naprawdę wspaniała, skłaniająca do pewnych przemyśleń scena. Gra aktorska to po prostu mistrzostwo, o czym dowodzić może chociażby przyznana temu spektaklowi nagroda Złotych Miedziaków. Nagrodę przyznano także pani Marii Pakulnis.

Prezent urodzinowy
PREZENT URODZINOWY cz.1
PREZENT URODZINOWY cz.2
Również polecam z całego serducha, nieźle się można uśmiać oglądając te sceny! Nigdy nie mogę się powstrzymać od śmiechu na to wymowne spojrzenie i słowa: pan jest PSYCHIATRĄ... :D

Większość aktorów dobrze śpiewa, ale jako dowód, że pani Maria również do nich należy, przedstawiam filmik: PRYSŁY ZMYSŁY - MARIA PAKULNIS
Nieźle się można uśmiać oglądając ten występ, prawda, Joszka? To taki nasz rozweselacz. :D

Później zdecydowałam się sięgnąć po Słowo honoru. To naprawdę ujmujący spektakl teatru TV, przedstawiający losy Emilii Malessy, "Marcysi", członka Armii Krajowej, po zakończeniu II wojny światowej. Muszę przyznać, byłam pod ogromnym wrażeniem - przede wszystkim zaskoczyła mnie sama ta historia. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nikt nigdy mnie - jako młodego człowieka - nie uświadomił, iż AKowcy, działając w dobrej wierze na korzyść własnej ojczyzny, po wojnie w większości zostali okrzyknięci jako zdrajcy narodu. O tym się w zasadzie dziś na lekcjach historii nie mówi, wielki błąd. Bohaterka grana przez panią Marię - właśnie Emilia Mallesa - staje przed wieloma trudnymi wyborami. Na AKowców wywiera się wielką presję, by się ujawniali. Marcysia, kiedy zostaje aresztowana, nie chce zdradzać żadnych nazwisk. Rozpoczyna się ohydna gra psychologiczna, fakty, które do Mallesy docierają mają ją w stu procentach przekonać, by wreszcie zaczęła mówić. Zostaje oszukana, że żadnemu z ujawnionych przez nią współpracowników nic się nie stanie, jednak kiedy ona ulega, możemy zobaczyć jak ci ludzie są aresztowani, torturowani. Po jakimś czasie Emilia wychodzi z więzienia, spotyka się ze społecznym odrzuceniem, traktuje się ją jak zdrajcę. Nie potrafi sobie z tym poradzić, pisze listy z odwołaniem, podejmuje strajki, głodówki, czyni wszystko, by ujawnieni przez nią przyjaciele wyszli na wolność. Niewiele to pomaga. W końcu popełnia samobójstwo. Historia oparta na faktach, na temat Emilii Malessy wiele można przeczytać, sama to zrobiłam przy okazji przygotowywania prezentacji na lekcję historii. Gorąco polecam, pani Maria poradziła sobie z tą rolą naprawdę wspaniale, a jeśli nie dla samej gry aktorskiej, to warto obejrzeć przede wszystkim jako pewien czynnik uświadamiający, dużo można po tym spektaklu zrozumieć.



Dzień dobry i do widzenia - mój absolutny faworyt! Bardzo długo żyłam w nieświadomości, iż istnieje duet Pakulnis - Frycz... Pewnego ranka dwoje ludzi, po kilku latach wspólnego życia, uświadamia sobie, że tak naprawdę niewiele ich już łączy. Do tej pory kryli się za maską szczęśliwego życia, małżeństwa bez problemów, jednak nagle okazuje się, że tak nie da się dłużej żyć. Chcieliby coś zmienić, naprawić, skończyć z iluzją, ale oprócz wzajemnych wymówek nie są w stanie sobie już nic zaoferować. Choć przeczuwałam jaki ta historia będzie miała koniec, ciągle miałam nadzieję, że jakoś uda im się dojść do porozumienia, że przy chęci obojga da się zbudować coś nowego na starych fundamentach, które pozostały po zburzeniu nierealnego świata. Oglądając, dowiadujemy się, że on nie miał dla niej już czasu, ona miała go za to bardzo wiele dla kogoś trzeciego, oboje nie wkładali już serca w związek, który tworzyli, a uczucie, które kiedyś ich połączyło najprawdopodobniej zatraciło się gdzieś w codzienności i nierealnym jest jego odbudowanie. Niby dochodzi do rozmowy, wydawałoby się, że szczerej, ale ciągle między tym dwojgiem toczy się jakaś gra. Kiedy już maska opada do końca, nie pomaga ani szczerość, ani jakieś skrawki czułości, z pożądania też niewiele pozostało. Jedyne, co można zrobić, to wrócić do codzienności i dalej przed światem, i przed sobą nawzajem udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku... Grą pani Marii tutaj jestem wprost oczarowana! Oddała tyle różnorakich emocji, potrafiła mnie, jako widza, zmobilizować do współodczuwania z jej bohaterką.



Udało mi się też obejrzeć Dekalog, Trzy. Różne słyszałam na temat tego filmu opinie, sporo z nich sugeruje, że to najgorsza część, ponoć najmniej dostrzegalna tutaj jest kara za złamanie jednego z przykazań. Trudno mi ocenić, bo tak naprawdę od części trzeciej rozpoczęłam swoją przygodę z tymi filmami, do kolejnych na razie nie dotarłam, choć mam to w planach. Jedno jest pewne, Krzysztof Kieślowski to mistrz nad mistrzami i czy jego film jest lepszy, czy gorszy, nie ma to znaczenia, bo i tak góruje nad innymi. Takie właśnie są moje odczucia. Film przedstawia historię Ewy, która w Wigilię podstępem wyciąga z domu swojego byłego kochanka, kłamiąc, że zaginął jej mąż. Prosi go o pomoc w poszukiwaniach. Wszystko tylko i wyłącznie po to, by w noc taką, jak ta, nie być samotną. Jak się okazuje, mąż Ewy niedługo po zakończeniu przez nią romansu, wyprowadził się i założył nową rodzinę, ma żonę, dzieci. W końcu rano wszystko wychodzi na jaw, Ewa przyznaje, że wszystko to wymyśliła. Ja dostrzegam tutaj karę za złamany przez nią dekalog, w końcu Janusz rankiem wraca do domu, do rodziny i na zadane przez żonę pytanie czy znów będzie wychodził wieczorami, jednoznacznie odpowiada, że nie. Nigdy się już nie spotkają, to, co było kiedyś między nimi nie ma już prawa bytu, Ewa pozostanie samotną kobietą.



Psie serce to zdecydowanie najlepszy serial z udziałem pani Marii! Potrafiła się wcielić w tyle różnych ról i w każdej być wiarygodną, bez względu na to czy grana przez nią postać była twardą, silną kobietą, czy nieśmiałą szarą myszką. Po tym właśnie poznaje się dobrego aktora. Moim ulubionym odcinkiem jest ten o dziennikarce Edycie, która wychowała się w domu dziecka. Na co dzień za pomocą swojego programu pomaga ludziom, ale tak, jak sama później przyznaje, nie okazuje im serca. Pewnego dnia poznaje starsze małżeństwo, które, trzeba przyznać, wiele w jej życiu zmienia. Uwielbiam również odcinek pt. "Platon". Marta, która pozostaje pod ogromnym wpływem swojej przyjaciółki, pewnego dnia całkiem przypadkiem poznaje fantastycznego faceta. Problem tylko w tym, że Dzidka nie akceptuje znajomego swojej koleżanki. Polubiłam też bardzo Helenę, śpiewaczkę operową. Ten odcinek zawsze przede wszystkim mnie rozbawia, bo trzeba przyznać, że owa bohaterka ma charakterek! Jedyne co mnie tutaj denerwuje, to sztuczna gra aktorki wcielającej się w postać Matyldy, którą Helena przygarnia pod swój dach. Chyba nie ma tutaj odcinka, którego nie lubię. Wszystkie napawają optymizmem, w pewnym sensie przywracają wiarę w ludzi. I to pani Maria wykonuje piosenkę z czołówki!



Jeżeli chodzi o film Weryfikacja, to pani Maria nie miała tu zbyt wielkiej roli, ale trzeba przyznać, że nie bez powodu otrzymała za nią nagrody! Warto, naprawdę warto obejrzeć, by zobaczyć jak świetnie pani Pakulnis wciela się w tę bohaterkę, choć film sam w sobie mnie nie porwał, no i bardzo rozczarowała mnie gra pani Doroty Pomykały, bo moje oczekiwania w stosunku do niej były spore i niestety, rozczarowałam się. Ale to nie temat do dyskusji w tym wątku.



Spektakl Teatru Telewizji Urodziny należy do tych, po których obejrzeniu trzeba się pozbierać psychicznie, ale też do tych, dla których to rozbicie i pewne wewnętrzne głosy sprzeciwu na przedstawianą sytuację warto przeżyć. Wielokrotnie przesuwam w myślach obrazy z tej inscenizacji, analizuję je, doszukuję się motywacji pewnych zachowań. Tak naprawdę tytuł brzmi niepozornie, kiedy rozpoczynałam oglądanie, spodziewałam się, że będzie w miarę łatwo, lekko i przyjemnie. Bardzo się pomyliłam. W zasadzie wszelkie spostrzeżenia, odczucia trudno tutaj ubrać w słowa, zrozumie to każdy, kto skusi się, by ten spektakl zobaczyć. Helena to kobieta, która traktowana jest przez swojego męża jak służąca. Można powiedzieć, że on w ogóle się z nią nie liczy, ma ją za nic. Byłam pod ogromnym wrażeniem jak wyrazistą bohaterką była postać, w którą wcieliła się pani Maria. Przez znaczną część spektaklu niewiele mówi, ale jej milczenie w wielu sytuacjach stwarza wrażenie silniejsze niż jakiekolwiek słowa. W tym związku nie ma mowy o miłości, czułości, nawet o zwykłej szczerej rozmowie. Sytuację w ich domu obserwujemy od momentu, gdy zatrzymuje się u nich nowy nauczyciel mający uczyć w miejscowej szkole. Niewiele czasu zajmuje mu zorientowanie się, że relacja między domownikami nie jest zdrowa. Interesuje go los Heleny, żywi do niej swego rodzaju uczucie, jednak bardzo trudno nazwać to miłością. W końcu dochodzi do zbliżenia tych dwoje i muszę przyznać, że na bardzo długo zapamiętam tę scenę. Kobieta, która od wielu lat nie otrzymała ze strony mężczyzny ani odrobiny czułości, zainteresowania, wybucha jak wulkan. Wydawałoby się, że już nic nie odciągnie jej od tego aktu oddania, jednak widać, jak targają nią sprzeczne emocje. Chciałaby, ale się waha, przestała już nawet wierzyć w to, że może być kochana. Całą tę chorą sytuację potęguje powrót syna, który właśnie ma skończyć osiemnaście lat i otrzymać rodzinny majątek. On również pozostaje pod niezdrowym wpływem ojca, a do matki nie ma już żadnego szacunku. W końcu wychodzi na jaw, że tak naprawdę mąż Heleny nie był biologicznym ojcem jej dziecka, związał się z nią na mocy kontraktu zawartego z jej ojcem. Trudno to wszystko zrozumieć i sobie racjonalnie przetłumaczyć. Żadna z przedstawianych w sztuce postaci nie jest czysta moralnie. Niepojętym jest jak konwenanse społeczne mogą pchnąć kobietę mającą nieślubne dziecko do długotrwałego służalczego życia w fikcyjnym związku, który przez tyle lat nie przynosi jej najmniejszych nawet radości. Trudno wreszcie zaakceptować dramatyczny koniec tej historii, poprzedzony kulminacyjną sceną całej sztuki, po której zobaczeniu, gdyby pani Maria nie była już moją ulubioną aktorką, na pewno by się nią stała.



To na razie tyle, ale na pewno tu wrócę! No i zachęcam do szerokiej dyskusji!
Jeśli "plan A" nie zadziała, alfabet ma jeszcze 31 innych liter. Nie martw się.

Offline Justek

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2302
  • Płeć: Kobieta
  • we are only the sun
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #1 dnia: Maj 24, 2012, 23:49:32 »
Ja w ogóle nigdy nie interesowałam się karierą aktorską p. Pakulnis. Kojarzyłam Ją baaaardzo ogólnie jako aktorkę. Dopiero niedawno, dzięki ponownemu rozwinięciu się jej wątku w "Pierwszej miłości" zainteresowałam się, co ciekawego jako aktorka poczyniła.

Co do "Pierwszej Miłości"...
Nadrobiłam dosyć sporą część starych odcinków z jej udziałem i moim zdaniem ta postać była kiedyś bardzo, bardzo ważna. Sam fakt, że była pierw kobietą, a później narzeczoną Jana Radosza, ojca Majki, który wtedy był ważną postacią w serialu, ale też ta cała afera z wypadkiem Danusi, potem Rajmund, ziemie w Wadlewie (które kiedyś też było o wiele istotniejszym serialowym miejscem niż teraz)...było jej naprawdę dużo! Bez porównania z teraźniejszością, gdy pokażą ją raz na jakiś czas w jednej-dwóch scenkach i to też bardzo często wplecionej w wątek kogoś innego. Wcześniej to ona tworzyła najciekawsze wątki serialu :)
A i pani Maria więcej miała wtedy do grania, bo Aneta była postacią tragiczną, targały nią wyrzuty sumienia, kochała Janka, a jednak- była wplątana w śmierć jego żony, co stale ukrywała w tajemnicy. W międzyczasie był Rajmund, upiór z przeszłości, który niszczył jej życie. W kość dawał jej też syn Andrzejek, zwłaszcza po tym jak dowiedział się, że są winni śmierci Danusi, kiedy chciał wyjawić prawdę wtedy, kiedy Aneta była w końcu szczęśliwa z Janem. Jednym słowem: bardzo emocjonalna postać.
A teraz? Teraz jest znacznie spokojniej, bo nawet jak są problemy to takie niewielkie, szybko urywające się. Oczywiście bohaterkę nadal uwielbiam, ale czasem brak mi takiej gry p. Pakulnis jaką miała okazję prezentować kiedyś, takiej...dramatycznej :) Ale kto wie, może jeszcze jej coś takiego napiszą?


Pamiętam Ją także z filmu "Bezmiar sprawiedliwości", ale rólka to była tak mała, że niewiele mogę napisać prócz tego, że wyglądała fantastycznie, głos miała w jednej ze scen taki, że mrrr... :D Aż żal, że wątek Alicji Kuter był tak minimalistycznie ukazany, bo z przyjemnością poobserwowałabym Ją jeszcze w takiej kreacji, w tak dobrej produkcji jak "Bezmiar...".


Jakiś czas temu obejrzałam "Dzień dobry i do widzenia", zachęcona duetem Pakulnis-Frycz, zwłaszcza że tylko oni tworzą całą obsadę, więc można im poświęcić maksimum uwagi i w sposób wyjątkowy skupić się na psychologii bohaterów. I muszę powiedzieć, że ani trochę się nie zawiodłam, moje oczekiwania zostały w pełni zaspokojone :) Opowiedziana historia jest smutna, na każdym kroku dowiadujemy się jak daleko posunął się rozpad małżeństwa głównych bohaterów. Bardzo silnie zadziałała tu moja empatia, współczuję głównej bohaterce, gdy mówi, że stale żyje w cieniu swojego męża, następnie pyta się go dlaczego nie mają dzieci, choć odpowiedź jest jej doskonale znana. P. Pakulnis sporo serca włożyła w tę postać, to widać. Jest do bólu szczera, do bólu przekonująca. Kiedy płacze- ma się ochotę płakać razem z nią. Najgorsza jest jednak, pod względem negatywnych ładunków emocjonalnych, scena aktu seksualnego, który odbywa z mężem...szybkie rozpoczęcie, szybki koniec. Nawet pożądanie między nimi wygasło, przestało istnieć. To jest niejako "kropką nad i", ostatecznym podsumowaniem tego, że ich związek przestał funkcjonować.  "Do widzenia, kochanie"- mówi i odchodzi.
Naprawdę piękna opowieść, szczerze polecam :) Jeśli nie dla samej p. Marii, to ogólnie, warto dla tej historii po prostu.


Jednakże póki co moim ulubionym filmem z udziałem p. Marii jest "Dekalog III", czyli trzecia część z serii "dekalogowej" duetu Kieślowski & Piesiewicz. Przedstawia on złamanie przez człowieka, a konkretnie kobietę o imieniu Ewa, trzeciego przykazania: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Też czytałam, jak Kiki napisała, że jest to najgorsza część i po obejrzeniu pomyślałam sobie: Boże, to te inne części muszą być jakieś mega wyśmienite! Bo mnie "Dekalog III" bardzo się podoba, myślę, że spokojnie mogę go dopisać do listy ulubionych filmów. :)
Ewa jest bohaterką, która już na wstępie sprawiła, że zalałam się łzami. Kiedy przychodzi do swojego kochanka, staje przed nim, patrzy na niego tymi dużymi, pięknymi, smutnymi oczami i mówi, z nutką żalu i smutku w głosie: "znowu nie złożyłeś mi życzeń", to mnie się serce kraje. Potem sama daję się wplątać w rzekome zaginięcie jej męża, bo łkam dalej, jak szalona po prostu. :D I współczuję! Współczuję jej jak diabli, że jest taka biedna sama, szczególnie w Wigilię.
Potem mam momenty zawahania. Miejscami widać, że jej intrygi grubymi nićmi są szyte. Zaczyna mnie irytować :D Potem wkurzać wręcz, bo nie wiem zupełnie o co chodzi, dlaczego na każdym kroku kłamie, jakoś wierzyć mi się nie chce, że chodzi tu o coś tak banalnego jak zaciągnięcie Janusza do łóżka. Dopiero na koniec, gdy mówi o tym wszystkim, o swoim mężu, który ją zostawił...że chciała spędzić z Januszem czas do 7, dlatego to wszystko- znów było mi jej żal.
Ewa to naprawdę fantastyczna postać. Na długo zapadnie w mojej pamięci, bo dawno żadna filmowa bohaterka nie sprawiła, że aż tak blisko- pomimo braku wspólnych cech i wspólnych zdarzeń w życiorysie- się z Nią związałam.

A dziś obejrzałam "Pajęczarki", film w którym p. Maria gra jedną z sióstr- Magdę. W rolę drugiej siostry, Ewy, wciela się Adrianna Biedrzyńska. Znów wspaniały duet, z przyjemnością obserwuje się obie panie na ekranie :)
Jeśli chodzi o fabułę to...
Magda jest dziennikarką, której kariera wisi na włosku, Ewa- gimnastyczką, przed którą otworem stoją "drzwi" Nowego Jorku, wielka kariera. Aby uzbierać na bilet dla Magdy, siostry decydują się na kradzież pieniędzy, co więcej- niejedną kradzież. Cały film pełen jest intryg, spisków, kłamstwa. Przed obejrzeniem nie zajrzałam, by sprawdzić jaki to gatunek filmowy, więc spodziewałam się, że pewnie dramat jakiś, na każdym kroku doszukiwałam się jakichś tragicznych zdarzeń...a tu szok :D Jest to komedia obyczajowa, jak podaje Wikipedia. Troszkę śmieszna, głównie jednak przyjemna w odbiorze, nie zauważyłam jak pojawiły się napisy końcowe.
Co fajnego w grze p. Marii, ogólnie w postaci? Przede wszystkim fajny kontrast między bohaterkami. Magda- piekło, Ewa- niebo. Oczywiście nie tak dosłownie, bo AŻ TAK zła nie jest, ale jednak- jej zachowanie, wygląd, łatwość popełniania grzeszków, wskazują na to, że z nich dwóch- jest "ta gorsza".
Poza tym ja pierwszy raz widziałam p. Marię aż tak szalejącą w filmie (scena tańca) :D Pierwszy raz widziałam Ją wcielającą się w pijaną postać (Aneta z PM to przy tym pikuś). I pierwszy raz mówiącą po angielsku. Trzy "pierwsze razy" to sporo jak na jeden film :D Także polecam, zwłaszcza jak ktoś ma ochotę na coś lekkiego, z dobrym zakończeniem i bardzo fajną obsadą.


Na koniec trochę screenów z "Dzień dobry i do widzenia" :)


Offline Kiki

  • Administrator Forum
  • *****
  • Wiadomości: 1648
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #2 dnia: Czerwiec 02, 2012, 18:17:07 »
Justek, dzięki za screeny z Dzień dobry i do widzenia! smilie_girl_045

To prawda, co powiedziałaś o Pierwszej miłości. Pani Maria kiedyś miała tam zdecydowanie więcej do grania. Aneta była wmieszana w wiele wątków, jej postać była rzeczywiście ważna i rozbudowana pod względem psychologicznym. Ostatnio dochodzę do wniosku, że brak mi w obecnej Anecie spójności, odnoszę wrażenie jakby nie miała tylko jednego oblicza, a kilka. Ale to przecież nie wina pani Marysi, a scenarzystów, którzy od jakiegoś czasu zawalają na całej linii. Podobała mi się bardzo scena, w której Aneta wrzeszczała na Sandrę - to była moja dawna bohaterka, za którą tak bardzo pokochałam grę tejże aktorki.

Wiesz, lubię Dekalog, III, ale zdecydowanie lepiej przemawia do mnie historia opowiedziana w Dzień dobry i do widzenia. Wydaje mi się ona bardziej realna, przedstawiająca życie wielu małżeństw, które wokół własnego związku roztaczają osłonkę iluzji, udawanych nienagannych relacji, a tak naprawdę już dawno zagubili swoje uczucie - być może w rutynie, być może w popełnionych błędach.

Ostatnio opowiadałam koleżance o spektaklu Urodziny. Była w szoku, stwierdziła, że koniecznie musi obejrzeć. Ty też oglądałaś, prawda? Dlaczego nie podzielisz się wrażeniami? ;D Chyba wreszcie dojrzałam do tego, by do tej produkcji wrócić. I zapewne wkrótce to zrobię, ale muszę się uzbroić w stalowe nerwy. Jedno jest pewne, to dobra lekcja wrażliwości.
Jeśli "plan A" nie zadziała, alfabet ma jeszcze 31 innych liter. Nie martw się.

Offline Justek

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2302
  • Płeć: Kobieta
  • we are only the sun
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #3 dnia: Czerwiec 02, 2012, 19:44:15 »
Ostatnio dochodzę do wniosku, że brak mi w obecnej Anecie spójności, odnoszę wrażenie jakby nie miała tylko jednego oblicza, a kilka. Ale to przecież nie wina pani Marysi, a scenarzystów, którzy od jakiegoś czasu zawalają na całej linii.
Muszę się z tym zgodzić, nie wiem jednak na ile jest to wadą, a na ile zaletą bohaterki. Ty nazywasz to "brakiem spójności", a mnie się czasem podoba to, że Aneta potrafi być taka ostra jak we wspomnianej scenie z Sandrą, a w stosunku do Danusi jest taką kochającą ciocią, matką niemalże. I takie zestawienie mnie się podoba, ale potem robili dziwne zabiegi, gdy pokazywali Anetę z Robertem, w stosunku do którego była taka...zimna, obojętna, brrr. Nie podobało mi się to, bo o ile z Sandrą miała powód, broniła swoich przyjaciół, rodziny niemalże, o tyle jej relacje z Robertem były dla mnie jakimś niewytłumaczalnym pomysłem scenarzystów.

Myślałam jakby tu ugryźć ten temat zestawienia "Dzień dobry i do widzenia" z "Dekalogiem, III", ale...chyba nie potrafię tego tak do końca porównać. Bohaterka z "Dzień dobry i do widzenia" była świetnie pokazana, fantastycznie zagrana, współczułam jej, zwłaszcza po wypowiedzeniu słów, które bardzo utkwiły mi w pamięci: "Kiedyś powiedziałeś mi, że żyję pożyczonym światłem...", ale...Ewa poprzez to, że takie mieszane uczucia do niej miałam, urzekła mnie widocznie bardziej. Sam film wiele zyskał dzięki zaskakującemu dla mnie zakończeniu, bo w "Dzień dobry i do widzenia" ta akcja była spokojniejsza, bez zwrotów akcji. Widz siedząc spokojnie przed telewizorem obserwował życie pewnego małżeństwa, słuchał historii traktujących o ich problemach. W "Dekalogu" trzeba było nadążać za ciągle zmieniającymi się wydarzeniami i analizować jednocześnie psychikę bohaterki, domyślać się co ona tak naprawdę wyprawia.
Dlatego moja opinia o tym, że "Dekalog, III" jest najlepszy to tak naprawdę opinia czysto subiektywna, której nie można jakoś konkretnie uzasadnić :) Moim zdaniem każdy z obejrzanych przeze mnie dotychczas filmów z udziałem p. Marii ma wiele zalet, nie oglądałam jeszcze nic słabego z jej udziałem, a to że mnie podoba się "Dialog, III" to chyba czysty przypadek po prostu :D

Ty też oglądałaś, prawda? Dlaczego nie podzielisz się wrażeniami? ;D
Bo się wstydzę ;D

A tak poważnie...długo zastanawiałam się co napisać na temat tego spektaklu i mało jakichś w miarę bystrych słów przychodzi mi do głowy. To taki typ spektaklu, który lepiej jest obejrzeć, niż o nim opowiadać, więc ja się dołączę- jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję, to bardzo, bardzo polecam. Spektakl trudny, trochę dziwny, bo o ile przez cały spektakl siedziałam wpatrzona jedynie w ekran, o tyle po zakończeniu, na napisach końcowych, emocje opadły i się najzwyczajniej w świecie poryczałam. To była niejako moja pełna żalu odpowiedź na zakończenie, które liczyłam, że będzie mimo wszystko inne, zwłaszcza po tym, o czym pisałaś...
Cytuj
W końcu dochodzi do zbliżenia tych dwoje i muszę przyznać, że na bardzo długo zapamiętam tę scenę. Kobieta, która od wielu lat nie otrzymała ze strony mężczyzny ani odrobiny czułości, zainteresowania, wybucha jak wulkan.
Ta scena była naprawdę fantastyczna! Liczyłam, że ona zmieni jakoś życie bohaterki, że doświadczy ona choć odrobinę radości, a to wszystko było takie...takie jak ta rozmowa po współżyciu, kiedy on wyznaje, że ją kocha, a ona ze smutkiem, że tylko mu się wydaje. Nie wiedziałam wtedy, jak się w tym odnaleźć z tym moim ogromnym współczuciem do bohaterki...

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #4 dnia: Czerwiec 02, 2012, 19:57:10 »
Cytuj
Jednakże póki co moim ulubionym filmem z udziałem p. Marii jest "Dekalog III", czyli trzecia część z serii "dekalogowej" duetu Kieślowski & Piesiewicz. Przedstawia on złamanie przez człowieka, a konkretnie kobietę o imieniu Ewa, trzeciego przykazania: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Też czytałam, jak Kiki napisała, że jest to najgorsza część i po obejrzeniu pomyślałam sobie: Boże, to te inne części muszą być jakieś mega wyśmienite! Bo mnie "Dekalog III" bardzo się podoba, myślę, że spokojnie mogę go dopisać do listy ulubionych filmów. :)
Ewa jest bohaterką, która już na wstępie sprawiła, że zalałam się łzami. Kiedy przychodzi do swojego kochanka, staje przed nim, patrzy na niego tymi dużymi, pięknymi, smutnymi oczami i mówi, z nutką żalu i smutku w głosie: "znowu nie złożyłeś mi życzeń", to mnie się serce kraje. Potem sama daję się wplątać w rzekome zaginięcie jej męża, bo łkam dalej, jak szalona po prostu. :D I współczuję! Współczuję jej jak diabli, że jest taka biedna sama, szczególnie w Wigilię.
Potem mam momenty zawahania. Miejscami widać, że jej intrygi grubymi nićmi są szyte. Zaczyna mnie irytować :D Potem wkurzać wręcz, bo nie wiem zupełnie o co chodzi, dlaczego na każdym kroku kłamie, jakoś wierzyć mi się nie chce, że chodzi tu o coś tak banalnego jak zaciągnięcie Janusza do łóżka. Dopiero na koniec, gdy mówi o tym wszystkim, o swoim mężu, który ją zostawił...że chciała spędzić z Januszem czas do 7, dlatego to wszystko- znów było mi jej żal.
Ewa to naprawdę fantastyczna postać. Na długo zapadnie w mojej pamięci, bo dawno żadna filmowa bohaterka nie sprawiła, że aż tak blisko- pomimo braku wspólnych cech i wspólnych zdarzeń w życiorysie- się z Nią związałam.

Świetnie to opisałaś, Justek. Ja muszę powiedzieć, że ubóstwiam Kieślowskiego i uwielbiam Dekalog. Po obejrzeniu części trzeciej człek dochodzi do wniosku, że Ewa to intrygantka, ale czy na pewno? To jest właśnie obraz tego, co człowiek może zrobić w desperacji. Co potrafi zrobić i do czego się posunąć, żeby nie być samemu w ten wyjątkowy dzień w roku - te wizyty w parkach, na komisariatach, w kostnicach, te dziwne wymuszenia na partnerze  szybkiej jazdy...na granicy wszystkiego. Ech, to nie jest stracona godzina!
Polecam Wam jeszcze dramat "Zabij mnie, glino". Pakulnis, w niesamowitym uczesaniu a'la piękne lata 80-te, gra żonę wiecznie zajętego policjanta, która wdaje się w romans. pech chce, że szukany przez męża bandyta dopada ją razem z kochankiem i żeby ciekawiej było ginie nasza bohaterka z rąk kochanka, choć z broni bandyty...ale okoliczności nie zdradzam, że nie psuć zabawy ;)

Offline Kiki

  • Administrator Forum
  • *****
  • Wiadomości: 1648
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #5 dnia: Czerwiec 02, 2012, 20:26:23 »
Muszę się z tym zgodzić, nie wiem jednak na ile jest to wadą, a na ile zaletą bohaterki. Ty nazywasz to "brakiem spójności", a mnie się czasem podoba (...)
Absolutnie nie mówię tutaj o zachowaniu w stosunku do Danusi zestawionym z tym w stosunku do Sandry! Każdy człowiek inaczej traktuje kochanych przez siebie ludzi, inaczej kogoś, kto mu zalezie za skórę, inaczej nieznajomych... Ale tak jak już powiedziałaś - chociażby jej relacje z Robertem były takie, jakich po Anecie bym się kompletnie nie spodziewała. Mówiąc o niespójności miałam raczej na myśli fakt, że z jednej strony Aneta jawi się jako osoba wrażliwa, kochająca, ciepła, potrzebująca wsparcia ze strony mężczyzny, a z drugiej na przykład bez wiedzy tego mężczyzny próbuje rozwiązać problemy spowodowane przez, jak to nazwałaś, upiora z przeszłości. Może i nasza bohaterka zawsze była silna i niezależna, ale odniosłam wrażenie, że już za czasów takiego poważnego związku z Janem to się zmieniło, a teraz nagle w tej kwestii wraca Aneta, którą poznałam na początku serialu.

Wracając do tematu Dekalogu - bardzo lubię ten film! Jak już mówiłam, Kieślowski to mistrz! I zgadzam się z tym wszystkim, co napisałyście, zaznaczając tylko, że bardziej lubię Dzień dobry i do widzenia. A jeszcze bardziej Urodziny.
Spektakl trudny, trochę dziwny, bo o ile przez cały spektakl siedziałam wpatrzona jedynie w ekran, o tyle po zakończeniu, na napisach końcowych, emocje opadły i się najzwyczajniej w świecie poryczałam. To była niejako moja pełna żalu odpowiedź na zakończenie, które liczyłam, że będzie mimo wszystko inne (...)
Ja ryczałam już w trakcie. Nie mogłam znieść tych słów wypowiadanych przez jej męża...
- To już nie robi na mnie żadnego wrażenia, wiem, że lubi się pan pastwić...
- Pastwić... Ja zaspokajam pani najgłębsze pragnienia... Robię to, czego pani tak naprawdę w głębi duszy pragnie... Pani nie musi nic mówić, ja wszystko wyczuwam.
- *ze łzami w oczach* Bardzo przyjemne, nieprawdaż?
- Tak, zaspokajać pragnienia ukochanej osoby to ogromna satysfakcja.

Rozwaliła mnie ta scena zupełnie. I mimo że, tak jak już mówiłam, żadna z tych postaci nie była czysta moralnie, to właśnie z Heleną najbardziej się utożsamiłam, choć nie mam z jej postacią absolutnie nic wspólnego.

Jean, bardzo miło Cię tu widzieć, zapraszamy częściej! A jeśli chodzi o Zabij mnie, glino, to chyba gdzieś widziałam maleńkie fragmenty, ale nie tyle, żeby się jakoś konstruktywnie wypowiedzieć, będę musiała to nadrobić.

Zamierzam wkrótce obejrzeć raz jeszcze Kobietę bez skazy i Pajęczarki, żeby je szerzej opisać. ;)
Jeśli "plan A" nie zadziała, alfabet ma jeszcze 31 innych liter. Nie martw się.

Offline Justek

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2302
  • Płeć: Kobieta
  • we are only the sun
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #6 dnia: Czerwiec 03, 2012, 18:09:42 »
Jean, prawda, tam wszystko dzieje się "na granicy" i stąd takie emocje podczas oglądania, taka ciekawość, zwiększająca się wraz z upływem czasu. To zdecydowana zaleta tego filmu, że nic nie jest tam takie oczywiste, a bohaterka, tak jak napisałaś, w gruncie rzeczy okazuje się nie być taką bezduszną, jaką wydawała się być na początku. Wydaje mi się, że widz mimowolnie jej współczuje i pokazuje to, że niektóre "grzechy" popełniamy nie po to, by innym zaszkodzić, ale by pomóc samemu sobie.
Jeśli bohaterowie pozostałych części "Dialogu" są tak samo dobrze i przemyślanie skonstruowani, to chyba pokuszę się o zapoznanie z całą serią.

"Zabij mnie, glino" też widziałam fragmenty, ale z tego co wiem jest możliwość obejrzenia całości na YT, więc w wolnej chwili na pewno to zrobię, tym bardziej jeśli tak polecasz. ;)

Pierw jednak chciałabym zobaczyć w całości "Obywatela Piszczyka", bo widziałam większość we fragmentach, bo jak to ja- przewijałam sobie, skakałam po scenach, ale sam film fantastycznie się zapowiada :D Duet Pakulnis&Stuhr? Zdecydowanie mi się podoba...  smilie_girl_321
A jeden z moich ulubionych fragmentów:

http://www.youtube.com/watch?v=-PvoiDJbz4o

- Podobasz mi się.
- Dziękuję.
- Ideologicznie...

:th_girl_haha:


Rozwaliła mnie ta scena zupełnie.
Rzeczywiście, ale ja byłam tym wszystkim tak oszołomiona. Nie spodziewałam się zupełnie takiego obrotu sprawy, więc byłam w szoku, z którego odrobinę wyszłam dopiero po zakończeniu spektaklu, a tak całkowicie- nie wyszłam nadal, bo na samo wspomnienie "Urodzin" różne dziwne, niepoukładane myśli krążą mi po głowie. Nie wiem jednak kiedy będę w stanie zebrać się i jeszcze raz obejrzeć na spokojnie.


Ach, no tak, "Kobietę bez skazy" też oglądałam, jeszcze przed "Urodzinami", ale może poczekam na Twoje wrażenia, aby potem się do tego odnieść ;) A "Pajęczarki"...no oglądaj, jak tylko będziesz miała chwilę! Naprawdę super film, zobaczysz, że Ci się spodoba :D

Offline Kiki

  • Administrator Forum
  • *****
  • Wiadomości: 1648
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #7 dnia: Czerwiec 09, 2012, 10:15:51 »
Ostatnio powróciłam do oglądania Miłości nad rozlewiskiem i Życia nad rozlewiskiem. Coraz bardziej lubię Ewę Stern! :D Ona jest, jak to określiła pani Maria, dziwna. Ale ma to swój olbrzymi urok! Przynajmniej pani Pakulnis ma co grać. I uwielbiam scenę, gdy przyjeżdża do Ewy dziennikarka. Roztrzepana, gadatliwa, pełna wyrzutów, że aktorka zostawiła na tak długi okres swoich widzów. Nieźle ją wtedy nasza bohaterka "zgasiła". Justek, obejrzyj sobie ten serial, ciekawa jestem co powiesz, bo biorąc pod uwagę Twoją reakcję na Krystynę z Tylko miłość... ;D

Obywatela Piszczyka też mam w planach, tak jak wiele innych rzeczy, tylko... Kiedy ja się z tym wyrobię? A jeśli chodzi o Kobietę bez skazy, możesz spokojnie komentować, niedługo obejrzę jeszcze raz, to się ustosunkuję. ;)
Jeśli "plan A" nie zadziała, alfabet ma jeszcze 31 innych liter. Nie martw się.

Offline Justek

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2302
  • Płeć: Kobieta
  • we are only the sun
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #8 dnia: Czerwiec 09, 2012, 15:44:18 »
Oczywiście, i na to przyjdzie czas ;) Do "rozlewiska" ciągnie mnie od dawna, bo uwielbiam książki, więc myślę, że sam serial też będzie fajny. A obecność pani Marysi i opis postaci, w którą się wciela- działa zdecydowanie na plus. A w ilu odcinkach jest? To epizodyczna postać czy jak?

(...) biorąc pod uwagę Twoją reakcję na Krystynę z Tylko miłość... ;D
Moja nowa miłość. Nie tylko miłość, ale aż miłość!  smilie_girl_321 Krystyna jest zabójcza, od wczoraj ta postać zyskała miano mojego naczelnego poprawiacza nastroju. Naprawdę znakomita kreacja, bohaterka z jednej strony czarny charakter, zwłaszcza na początku z tego co zaobserwowałam- na siłę chce zabrać Lusię od ojca, knuje jak może, aby osiągnąć swój cel, nie kocha swojego męża, no i ten jej układ z tym całym Tudorem...brrr...a z drugiej strony jest tak zabawna, tak fantastycznie żywiołowa, że nie sposób jej nie pokochać  :th_girl_haha:


- Pajączku, co Ty tam pijesz?

- Herbatkę.


- Herbatkę?



:th_girl_haha:


Jednak do moich ulubionych scen, póki co, należy ta z 20 odcinka.

P- Pajączek  :th_girl_haha:, K- Krystyna
 
P: Ja nie ścierpię żeby mówiono, że szoruję rogami po suficie!
K: Ohoh, macho się odezwał. To może zamknij mnie w domu na klucz albo przykuj łańcuchem do kaloryfera?
P: (śmiech) Ohoho, o nieee, jeszcze tego by brakowało, 24 godziny non stop z Tobą.
K: Taaak? To dlaczego za mną latasz, co?
P: (ze złością) Bo jestem Twoim mężem, do cholery! Żaden facet nie pozwoli żeby robiono z niego jelenia!
K: Łoo-łoo-łooo, macho... (śmiech) Z Pacanowa! (śmiech)
P: Latawica-błyskawica! Z przodu muzeum, a z tyłu liceum.
K: E-e, chyba odwrotnie?
P: Nie, właśnie tak.

:laie_67: Dodam jeszcze kilka screenów ilustrujących miny pani Marysi w tym fragmencie, ale to i tak trzeba zobaczyć, bo normalnie...  :th_girl_haha:



« Ostatnia zmiana: Czerwiec 10, 2012, 19:41:03 wysłana przez Justek »

Offline Czekolada

  • MAMY JUŻ NASZĄ KRUSZYNKĘ! KUBUŚ :)
  • Aneta&Marek
  • *****
  • Wiadomości: 112
  • Płeć: Kobieta
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #9 dnia: Czerwiec 10, 2012, 18:29:25 »
Przeglądając zdjęcia pani Marii Pakulnis natrafiłam na ten plakat i wiecie co zakochałam się  smilie_girl_159
Jak ona tu pięknie wygląda.
Chyba go wydrukuję i powieszę nad łóżkiem :th_girl_haha:



Pozwoliłam sobie wstawić tę grafikę jako miniaturkę, aby nie utrudniała przeglądania wątku - Kiki
« Ostatnia zmiana: Lipiec 18, 2012, 17:35:30 wysłana przez Kiki »
Odliczam dni do naszego Wielkiego Dnia :*

Offline Jullcia

  • Aneta&Marek
  • *****
  • Wiadomości: 339
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #10 dnia: Czerwiec 13, 2012, 15:32:53 »
Długo czekałam, żeby coś od siebie dodać, ale w końcu się zdecydowałam.  :) Chyba już jako dziecko lubiłam z nią seriale. Pierwsze spotkanie to było Psie Serce. Z tamtych czasów to raczej o grze aktorskiej nie mogę nic powiedzieć, bo nie patrzyłam na aktorkę tylko oczywiście na psa. Jakoś nie dawno powróciłam do tego serialu jak bodajże nie dawno w każdą sobotę o 00:00 był emitowany. No, ale nie ważne, tu chyba najbardziej jest ukazana gra P.Pakulnis i jaką jest wspaniałą aktorką.   smilie_girl_020

Pierwsza Miłość - Od początku zamieszana w śmierć żony swojego ukochanego Jana. Powiem szczerze, że na początku lubiłam ich związek, ale po tym jak ją potraktował. Jak wypomniał jej stracone lata z nią nie wyobrażam sobie, żeby byli razem. Teraz Aneta Marek ach.. dobrze wiecie co o tym myślę  ;D . Co tu dużo mówić kocham tą parę.  smilie_girl_321 Od siebie już nic nie mam co dodać, bo każdy już wszystko napisał.  :P

Tylko miłość  kolejny czarny charakter. Knuła i wszystko robiła by odebrać Roznerowi Lusię. Dopiero potem ustatkowały się jej stosunki z zięciem. I wtedy pojawił się młody kochanek, ależ ja tego okresu nie lubiłam. Szczerze powiem, że teraz gdy oglądałam odcinki na nowo, omijam je szerokim łukiem. Tak naprawdę Krysię lubiłam tylko i wyłącznie z Pajączkiem. Dobrze, że zostali jednak ze sobą i na nowo sobie zaufali. To się nazywa związek. Krystyna była tak naprawdę zagubioną kobietą i nie chciała stracić wnuczki, bo straciła córkę. Najfajniejszy moment to różana czekolada i to: Zdzisiuuuu ! Miło wspominam ją z tego serialu. Może fajnie by było gdyby serial na nowo zaczął funkcjonować.

Wiadomości z drugiej ręki - Nie wiem oglądał z was ktoś ten serial? Odcinki oglądałam wybiórczo, jak i sceny. Nie zainteresował mnie ten serial i tylko ze względu na P. Marysię postanowiłam obejrzeć "sceny w których była przedstawiana". Nie wiem czy się zdecyduję na obejrzenie całej produkcji. Jeden z moich ulubionych odcinków to 20. Jest w nim duża dawka śmiechu, polecam.   smilie_girl_101

Dom na rozlewiskiem/Życie nad rozlewiskiem : Ewa Stern naprawdę mnie bawiła te jej stroje, chusty na głowie. I w ogóle dialogi mówiła takim specyficznym językiem, ale i tak ją bardzo lubiłam. W sumie jakiej to ja postaci nie lubię w którą wciela się P.Maria.  :P Szkoda, że była tak mało ukazywana. Nie wiem czy pamiętacie, ale było jakieś 3 spotkanie Ewy z Piernackim oni odgrywali jakąś scenę? Nie wiem co to było, ale pamiętam nieźle się na tym uśmiałam. Ogólnie sceny w tych serialach z tą postacią były komiczne. Powiem wam ciesze się, że szykuje się 4 część Życia nad rozlewiskiem w, której Ewa Stern równierz będzie, i właśnie ze względu na to postanowiłam, że umilę sobie niedzielny wieczór o to tym serialem.  :th_0girl_dance:

Jeszcze były takie pojedyncze zagrane role "gościnnie", które oglądałam.: To był Pensjonat pod różą odcinek : 10, Na dobre i na złe odcinek: 403, Niania odcinek: 74, Nowa odcinek:  10. Była jeszcze w Przeprowadzka odcinek: 4, ale jeszcze go nie obejrzałam leci 22.06 w piątek o godzinek 15:20 na Kino Polska.

Filmy, które z nią obejrzałam to - Dzień dobry i do widzenia, obywatel Piszczyk, Dekalog Trzy, Pajęczarki, Konsul, Kurs na lewo, Zabij mnie glino. Niestety dziś się nie odniosę do tych filmów ponieważ nie mam czasu i niektóre filmy musiałam bym  obejrzeć jeszcze raz. Mam wszystko w planach, więc jak się obrobię w tym wszystkim, napewno coś napisze. :D :D
 
Jak na razie nie udało mi się dotrzeć do spektaklu Urodziny, ale cały czas szukam. ;)

Piękny plakat  smilie_girl_159
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 16, 2012, 10:01:04 wysłana przez Justek »

Offline Czekolada

  • MAMY JUŻ NASZĄ KRUSZYNKĘ! KUBUŚ :)
  • Aneta&Marek
  • *****
  • Wiadomości: 112
  • Płeć: Kobieta
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #11 dnia: Czerwiec 15, 2012, 16:09:26 »
Ostatnio obejrzałam serial Miłość nad rozlewiskiem i Życie nad rozlewiskiem tylko i wyłącznie ze względu na panią Marię. Czego spodziewałam się po tej roli? Hmm... myślałam, że Ewa Stern będzie kobietą pewną siebie, może trochę egoistyczną w końcu jest znaną aktorką ale bardzo się myliłam.Po obejrzeniu tych odcinków wydaje mi się, że ta rola jest po prostu dla pani Marysi. Można powiedzieć, że gra ona samą siebie. Wszystkie sceny z jej udziałem po prostu mnie bawiły. To jej tango z Piernackim ahh  smilie_girl_159 A już nie mogłam powstrzymać się od śmiechu gdy pokazywali sceny z planu filmowego  smilie_girl_149 Ewa Stern w takim kostiumie no normalnie cud. A o jej serialowym ubiorze nie wiem co mam powiedzieć, wydaje mi się, że te chusty na głowie nie do końca oddają urodę p.Pakulnis.

No i strasznie się cieszę, że p. Maria dalej będzie grać w Zimie nad rozlewiskiem. Chyba ta rola po postaci Anety z PM jest prze ze mnie
najbardziej wyczekiwana po wakacjach.

Kolejne filmy/seriale z Jej udziałem nadrobię w najbliższym czasie i pewnie podzielę się z wami moją opinią  :th_0girl_spruce_up:
Odliczam dni do naszego Wielkiego Dnia :*

Offline Justek

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2302
  • Płeć: Kobieta
  • we are only the sun
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #12 dnia: Czerwiec 15, 2012, 17:50:26 »
I wtedy pojawił się młody kochanek, ależ ja tego okresu nie lubiłam. Szczerze powiem, że teraz gdy oglądałam odcinki na nowo, omijam je szerokim łukiem. Tak naprawdę Krysię lubiłam tylko i wyłącznie z Pajączkiem.
No tak, tylko ja jestem taka dziwna, ale ja znów byłam i jestem nadal za Kubą. Może dlatego, że zawsze lubiłam serialowe/filmowe/książkowe pary z dużą różnicą wieku? :D A może dlatego, że on po prostu jest cholernie przystojny i w ogóle taki...uhmm...pociągający?  smilie_girl_099 Poza tym tak baaaardzo Krystynę kochał i pomógł jej, gdy najbardziej potrzebowała wsparcia, kogoś bliskiego. No i był taki czuły, troskliwy...  :wub: Najmilej wspominam odcinek 44 i scenę z sexy Kryśką, nie, Kiki?  :th_girl_haha: Ale też taka rozmowa z hotelu...albo w samochodzie i potem jak za nią poszedł, aby zapytać się kim dla niej jest. I potem jak go przepraszała przez telefon i prosiła, aby się nie gniewał ;) Zresztą jej też na nim bardzo zależało, a związek...może nie był tak do końca przyszłościowy, ale za to fajny.
A Pajączek...ech, dla mnie odpychający się aktor :P Bohater zresztą też. Fajnie, że ich miłość przetrwała kryzys, potem mieli kilka uroczych momentów, ale jednak...kurczę, ja chyba nie potrafiłabym wybaczyć tylu wypowiedzianych bolesnych słów, tylu zdarzeń, które miały miejsce. Krysia i Pajączek to bez wątpienia szczególna dla mnie, pod tym względem, para ;)

Offline Kiki

  • Administrator Forum
  • *****
  • Wiadomości: 1648
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #13 dnia: Czerwiec 17, 2012, 22:06:54 »
Ja też zawsze wolałam Krysię z Pajączkiem (dlatego właśnie Justek zaczęła do mnie mówić "Pajączku" :D), pewnie wzięło się to stąd, że widziałam jak mimo wszystko ciągle im na sobie w jakimś stopniu zależało. Raz bardziej, raz mniej, ale jednak. I pomimo mojej niechęci do aktora wcielającego się w postać Zdzisława, kibicowałam im z całego serducha. Oni się po prostu pogubili. Musieli tak wcześnie pożegnać córkę, która w pewnym sensie była spoiwem scalającym ich związek. Strata była na tyle bolesna, że nie potrafili przejść nad nią do porządku dziennego, nawet z upływającym czasem. Zatracili się w tym, jednocześnie budując między sobą mur - mocny, twardy, trudny do przebicia. Krystyna przelała swoje uczucia do Ewy na Lusię, dlatego też początkowo tak walczyła o nią z Rafałem. Długo trwało zanim sobie to wszystko jakoś poukładali. Musieli się szarpać, włóczyć po sądach, ranić nawzajem, by w końcu uświadomić sobie ile dla siebie znaczą. Nie zapomnę nigdy ich rozmowy przed rozwodem:
Z: Ślicznie wyglądasz. Na ślubie też wyglądałaś pięknie...
K: Dziękuję. To pamiętasz takie odległe czasy? Kto by pomyślał?
Z: Każdy uśmiech.
K: ...i łzy.
Z: Naprawdę było ich tak wiele?
K: Nieważne... Załatwmy to bez sentymentów i niespodzianek.

Zawsze bardzo wzruszam się na tej scenie. Nic dziwnego, że bardziej utożsamiam się z kobiecą bohaterką... Widzę ile Krystyna wycierpiała, jak wiele ją to wszystko kosztowało i jak nie mogła sobie z tym poradzić. Cieszę się, że jednak to wszystko dobrze się skończyło, wszakże: Miłość to nie igraszka czasu.

Taak, scena z odcinka 44 jest wyjątkowa! :D

Po obejrzeniu tych odcinków wydaje mi się, że ta rola jest po prostu dla pani Marysi. Można powiedzieć, że gra ona samą siebie.
Akurat z tym nie do końca się zgodzę. W Ewie Stern jest bardzo mało z pani Marysi. Ale za to zgodzę się, że jej bohaterkę da się polubić i to bardzo! Tango z Piernackim i odgrywanie scen boskie! :D Ale kurcze, ja i tak chyba nie przestanę pałać miłością wielką do sceny, w której padły tak piękne wyznania, a w tle leciała ukochana przeze mnie od tamtego czasu Casta Diva.
Widziałam krótki wywiad z panią Marią, w którym mówiła, że w nowym sezonie serialu pojawi się jakiś wątek dotyczący rodziny Ewy. Nie mogę się doczekać!

Oglądajcie Urodziny, oglądajcie, bo naprawdę warto! Do dziś ten spektakl pozostaje moją ulubioną produkcją z udziałem pani Marii, mimo że jest on tak trudny. A może właśnie dlatego...
Jeśli "plan A" nie zadziała, alfabet ma jeszcze 31 innych liter. Nie martw się.

Offline Justek

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2302
  • Płeć: Kobieta
  • we are only the sun
  • Wyróżnienia:
Odp: Maria Pakulnis
« Odpowiedź #14 dnia: Lipiec 14, 2012, 11:48:47 »
Ja też zawsze wolałam Krysię z Pajączkiem (dlatego właśnie Justek zaczęła do mnie mówić "Pajączku" :D)
A skąd moje "Ździsiu" się wzięło to ja nie wiem...  :th_girl_haha: bo ja Zdzisława nie lubię. Jak już mówiłam, ten aktor do mnie kompletnie nie przemawia, poza tym jestem pamiętliwa, a co, jak traktował Krystynę (ona go również, wiadomo, ale ją bardziej lubiłam, więc jej wybaczam :D) na początku, jakimi słowami do niej przemawiał....bolesne, bardzo. Dziwię się, że udało im się dojść do tego, co widzieliśmy na końcu, do takiego totalnego porozumienia. Bardzo trudne to zadanie, więc jak wspominałam- pod tym względem chylę czoła przed obojgiem.
Chociaż jak tak opisujesz ten wątek i spoglądam na niego teraz z innej perspektywy, to wydaje mi się znacznie bardziej interesujący. Odnajduję w nim więcej sensu.
Niemniej jednak prawda jest taka, że jak wracam do odcinków z Krysią to albo do tych, gdzie było jak najmniej Pajączka (ewentualnie tych na samym początku, gdzie była złaaaa), albo do tych z Kubą. Zwłaszcza do tego w hotelu, gdzie opowiedziała mu o swoich problemach. Wtedy nie był dla niej kochankiem, a takim...przyjacielem  smilie_girl_321 Wolałam ich związek z taką nutką niewinności, niż kiedy mieszkali razem.

A czy oglądanie "rozlewiska" ma sens, kiedy ogląda się tylko odcinki z bohaterką, graną przez panią Marię? Bo szczerze nie mam nastroju na wszystkie trzy (czy ile ich tam powstało) serie, tym bardziej, że jestem w trakcie oglądania innego serialu, a jednak intryguje mnie Ewa, chciałabym móc dołączyć do dyskusji.