Cieszę się.
Ja "New" bardzo polubiłam i słucham często. W moim osobistym rankingu jego ulubionych płyt znalazłaby się dość wysoko (gdzieś za "Ram", "Band On The Run" i paroma innymi).
Moim zdaniem jest to płyta świeża, ciekawie różnorodna, pełna świetnych melodii i nie najgłupszych tekstów. Jest też bardzo "beatlesowska".
Jeśli chodzi o "starocie" Paula McCartneya, to nie wszystkie płyty lubię, co jest chyba oczywiste. W tak długiej karierze, która trwa nadal, muszą znaleźć się rzeczy, które nie trafiają w mój gust. Tak jest na przykład z wspomnianym przez Ciebie "Say, Say, Say" z Michaelem Jacksonem.
Piosenkę cenię, to w końcu duży przebój, ale... No, nie mój typ, po prostu.
Już wolę "Ebony And Ivory" z Wonderem.
Haha, też uwielbiam jego akcent.
Moja mama, która nie zna angielskiego, zawsze kiedy słucham piosenki śpiewanej przez Paula, mówi, że żałuje, że nie zna tego języka, bo tak cudownie brzmi.
Ale trzej pozostali Beatlesi też zasługują pod tym względem na uwagę. Pewnie zauważyłaś ten - ja to tak nazywam - nosowy wokal Georga Harrisona, zmysłowy, delikatny. John ma oryginalną barwę, dźwięczną, mocną, ostrą. A Ringo może nie ma takich zdolności wokalnych czy kompozytorskich (John i Paul zazwyczaj pisali dla niego jedną piosenkę do zaśpiewania na płytę, ale musiała być prosta), ale jego głos, szczególnie na początku, brzmiał chyba najbardziej dorośle, dojrzale. I pozostał ciekawy.
A żeby było w temacie, to chciałam jeszcze podzielić się z Wami, jeśli ktoś nie zna, genialną kompozycją Pink Floyd, których ostatnio męczę dość usilnie.
Co dziwne, płyta "The Dark Side Of The Moon" nigdy nie byłą specjalnie prze mnie lubiana, ponieważ nieco przytłacza mnie swoim całkowicie pesymistycznym przekazem. Zdecydowanie bardziej lubię "Atom Heart Mother" za utwór tytułowy, "Meddle" za "Echoes" no i oczywiście "The Wall".
Piosenka (choć to trochę niefortunne słowo w tym wypadku), która zachwyciła mnie już bardzo dawno od pierwszego przesłuchania i która zachwyca mnie nadal tak samo:
Pink Floyd - Echoes