Autor Wątek: Coś na smaczek...  (Przeczytany 57001 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Skorpionica

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 774
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #135 dnia: Luty 17, 2013, 21:22:27 »
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy jeść marchewkę z prażonym słonecznikiem. Aż chyba kiedyś spróbuję :D

Już do tego przekonałam kilka osób, które się krzywiły na słowa 'marchewka ze słonecznikiem'. A teraz to wcinają.
Dla mnie nie ma drugiego bez jakiegokolwiek warzywnego dodatku. To samo kanapka. Nie uznaję bez warzywka <szczerzy_sie>

Piona! Nie ogarniam jak można jeść, jak ja to nazywam, "suche kanapki". :)

Właśnie to jest super, że wydziela się sok z jabłka! I robi się takie mniam. :D
Marchewkę z groszkiem też lubię, a bez groszku, tylko z samym zagęszczeniem (nie wiem, jak to się nazywa, mama zawsze mówi "marchewka na gęsto") jeszcze bardziej.

U mnie się na to zasmażka mówi  <wyszywa>

Zupa z chlebem-nigdy nie ogarniałam tego. Zawsze babcia mówi: "chlebka sobie weź" i mnie tym rozbraja  <smiech> Jak mogę to się staram unikać chleba.

O a ja dziś zrobiłam sałatkę owocową. Mniam.

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #136 dnia: Luty 17, 2013, 21:36:08 »
Cytuj
Piona! Nie ogarniam jak można jeść, jak ja to nazywam, "suche kanapki". :)
Też nie bardzo umiem jeść takie kanapki... Jak już naprawdę nie mam warzyw, to chociaż chrzan, albo majonez... Swoją drogą chrzan mogę w nieprzyzwoitych ilościach ;)

Cytuj
Zalewajka z chlebem. Mniaaam. :)
W ogóle zalewajka <3 Uwielbiam, jak ostatnio mama mi zrobiła, to zjadłam... talerz, potem drugi, a resztę na kolację :P Ja jestem kwaśne dziewczę i im więcej żurku, im więcej kwaśnej kapusty, tym lepiej :) Bigos też jadłam na każdy posiłek w sobotę :P

Cytuj
Też cukrzę placki ziemniaczane, w sumie te z jabłkiem również... chociaż tu lepszy cukier puder, ale i same są też zjadliwe.
Ja placki zjem tak, jak mi podadzą. Sama z siebie z cukrem, ale mogę zjeść z sosem, ze śmietaną, na ostro, na słono... nie przeszkadza mi zupełnie, bo placki ziemniaczane strasznie lubię :) A placki z jabłkami też z cukrem pudrem. Ostatnio jadłam naleśniki z cukrem pudrem i z cynamonem i były to jedne z najlepszych naleśników, jakie miałam w ustach.

Cytuj
Też jestem dziwna z tą marchewka, bo ją lubię. Bartek ma to po mnie, bo też ją uwielbia <jezyk>
Zresztą ja lubię wszystkie dodatki surówkowe do drugiego dania. Dla mnie nie ma drugiego bez jakiegokolwiek warzywnego dodatku.
Oj tak, ja surówki też. I na słodko, i na kwaśno. Marchewka z jabłkiem i z cukrem jest pyszna. :) Tak samo, jak wszelkie surówki z selera, czy kapustne... Ale nade wszystko uwielbiam buraki. Mój organizm potrzebuje niesamowite ilości czerwonego, bo jak otworzę słoik, to zjadam cały - z nikim się nie dzielę... Mogę jeść tarte, wiórki, z chrzanem, w całości... a nawet takie po prostu ugotowane, wyjęte z wody.

Cytuj
W ogóle ze mnie to taki człowiek pierwotny, dla którego podstawą dania jest mięso. Według mojego taty, który podziela ten pogląd, tak mają ludzie z grupą krwi B. Ale wytłumaczenie, dobre sobie. :D
Ja mam A :D Jestem zatem jakimś wyjątkiem, bo zdecydowanie... Ryby zjem, nawet lubię, ale mięsko, to mięsko. Nie mogłabym być wegetarianką. Oj nie.

Offline BlackTiger

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 705
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #137 dnia: Luty 17, 2013, 21:46:22 »
Cytuj
W ogóle zalewajka <3 Uwielbiam, jak ostatnio mama mi zrobiła, to zjadłam... talerz, potem drugi, a resztę na kolację :P Ja jestem kwaśne dziewczę i im więcej żurku, im więcej kwaśnej kapusty, tym lepiej :) Bigos też jadłam na każdy posiłek w sobotę :P
Zalewajka fakt <3. Też uwielbiam wersję kwaśniejszą aż kiedyś muszę sobie zrobić, bo dawno nie miałam... Ciocia ostatnio uparcie robi mniej kwaśną a ta kwaśna jest właśnie najlepsza. <3

Ciekawe czy w ogóle ktoś wie o czym my tu mówimy, bo okazuje się, że zalewajka to nie taka znana zupka.  <haha>


Też do drugiego dania lubię mieć coś surówkowego... Tylko ja mam tak, że to jest albo sama kapusta kiszona, albo same buraczki z octem (nie lubię chrzanu) albo sam ogórek kiszony a jak surówki to:  marchew- jabłko, mizeria, pomidor- ogórek (ewentualnie sam pomidor lub sam ogórek)

A ostatnio dziwię się sama sobie, że bez problemu zjadam cebulę i paprykę w kurczaku po tajsku... No ale skoro dobrze wymieszane w ryż, to widocznie ładnie mi się przemyca :D

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #138 dnia: Luty 17, 2013, 21:49:57 »
A propo warzyw. Wiem z doświadczenia, że dzieciaki nie bardzo za nimi przepadają. Mój Bartek jedynie wspomnianą marchewkę z jabłkiem i cukrem wcinał. A to dlatego tak bywa, że co niektórych jeszcze nie jedli. Wykręcają głowy na ich widok, więc rodzice nie wmuszają, też tak robię. Ale ostatnio wpadałam na perfidny pomysł, niestety oparty na małym oszustwie , ale najważniejsze, że poskutkowało i Mały przekonał się do kolejnego warzywa <jezyk>
Chodzi o żółtą fasolkę szparagową. Wmówiłam dzieciakowi, że to frytki <slucha>. I co? Zjadł i nawet podsumował "Niezłe" (jedno z ulubionych słówek, podłapanych od tatuśka <szczerzy_sie>)
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #139 dnia: Luty 17, 2013, 21:54:10 »
A ostatnio dziwię się sama sobie, że bez problemu zjadam cebulę i paprykę w kurczaku po tajsku... No ale skoro dobrze wymieszane w ryż, to widocznie ładnie mi się przemyca :D
A to ja cebulę zwyczajnie lubię i wrzucam ją często do potraw. Np. jajecznica - zjem każdą odmianę, bo wszystko, co ma jajka zjadam w każdej postaci, ale najbardziej lubię z cebulą. Może, nie musi być kiełbasa, czy grzyby, ale cebula obowiązkowo. Tak samo gulasz z żołądków, czy z żeberek, czy właśnie zupy na żurku, czy fasolka po bretońsku... no cebula być musi :)

Paprykę lubię najbardziej surową, skrojoną w kostkę z pomidorem i z serkiem wiejskim (taka a'la sałatka), ale w potrawach też mi nie przeszkadza. Rany... wychodzę na jakiegoś obżartucha :D No ale... lubię jeść. Nie da się ukryć, że lubię. Jem rozsądnie dość, ale nie umiałabym nie jeść :)

Offline BlackTiger

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 705
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #140 dnia: Luty 17, 2013, 22:00:58 »
Ja za to nie lubię jeść. :D Często zapominam o jedzeniu i nie lubię jak ktoś stoi nade mną i gada ciągle "kiedy jemy obiad", "a co na kolację?"- jedząc śniadanie. Albo stwierdzanie cioci jak odmawiam jedzenia, że "dobre". Nie wątpię, ale jestem niejadek i nie umiem w siebie wmuszać.
Jem, bo to potrzebne do życia i dlatego wybieram to, co lubię.

Zdecydowanie wolę gotować. :D
Cytuj
Chodzi o żółtą fasolkę szparagową. Wmówiłam dzieciakowi, że to frytki <slucha>. I co? Zjadł i nawet podsumował "Niezłe" (jedno z ulubionych słówek, podłapanych od tatuśka <szczerzy_sie>)
Biedny Bartuś. Hihi. :D Ciekawe co powie jak się dowie, że te frytki, to fasolka :D

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #141 dnia: Luty 17, 2013, 22:16:55 »
Cytuj
Chodzi o żółtą fasolkę szparagową. Wmówiłam dzieciakowi, że to frytki <slucha>. I co? Zjadł i nawet podsumował "Niezłe" (jedno z ulubionych słówek, podłapanych od tatuśka <szczerzy_sie>)
Biedny Bartuś. Hihi. :D Ciekawe co powie jak się dowie, że te frytki, to fasolka :D
Nie robię mu za często frytek, więc jeszcze rozeznania nie ma. Tym bardziej, że jedliśmy jeszcze inne, z selera (pisałam o nich tutaj kiedyś) <szczerzy_sie>
No ale trzeba będzie mu kiedyś uzmysłowić, bo jeszcze chłopak fałszywy obraz świata sobie przyswoi <smiech>.

Rany... wychodzę na jakiegoś obżartucha :D No ale... lubię jeść. Nie da się ukryć, że lubię. Jem rozsądnie dość, ale nie umiałabym nie jeść :)
No to my dwa obżartuchy możemy być.
Też lubię jeść. Może dlatego, że i pichcić lubię, eksperymentować. W ogóle lubię te kuchenne prace: gotowanie, robienie zapasów, słoiczki z kolorowymi nalepkami (co to jest i data) <jezyk>. A ostatnio nabrałam ochoty na nalewki i likiery. Koleżanka się tym zajmuje i na zachętę zaserwowała mi żurawinówkę, kawówkę, i borówkówkę. Pyszne, że aż strach (bo się uzależnić można <haha>) A w piwniczce ma jeszcze nalewkę z kukułek i pigwy.
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #142 dnia: Luty 17, 2013, 22:29:46 »
Cytuj
Też lubię jeść. Może dlatego, że i pichcić lubię, eksperymentować. W ogóle lubię te kuchenne prace: gotowanie, robienie zapasów, słoiczki z kolorowymi nalepkami (co to jest i data) <jezyk>. A ostatnio nabrałam ochoty na nalewki i likiery.
Mam identycznie. Gotować lubię, nawet ostatnio bawiłam się w cukiernika amatora.. :D Zakupy spożywcze, to zawsze był mój ulubiony, cotygodniowy wypad, a przetwory robię pasjami. Jak tylko przyjdzie lato, to zawsze sobie coś wynajdę, co trzeba zaprawić :D Nie lubię sprzątać, ale akurat dla kuchni robię wyjątek :D I tak się jakoś składa, że jak przychodzi czas porządków, to od kuchni zaczynam, a i często na niej kończę, pozostałe pomieszczenia ogarniając 'po łebka'. :D Zmywam z wielką ochotą... najczęściej, jak jestem wściekła, ale i bez wściekłości też. Po prostu odnajduję się w tym wszystkim i żałuję, że nie poszłam do jakiegoś gastronomika. Myślę, że byłby to trafny wybór ;)

Cytuj
Koleżanka się tym zajmuje i na zachętę zaserwowała mi żurawinówkę, kawówkę, i borówkówkę. Pyszne, że aż strach (bo się uzależnić można <haha>) A w piwniczce ma jeszcze nalewkę z kukułek i pigwy.
No właśnie.. z pigwy! Co roku obiecuję sobie, że zrobię nalewkę z pigwy. I co roku mi się to nie udaje... ech. A to przecież całkiem proste - zwłaszcza mając dwa duże i z dużą ilością owoców krzaki w ogrodzie :)

Kawówka? <3 Czy masz może przepis? Ewentualnie mogłabyś dopytać, jak się coś takiego robi? Myślę, że pokochałabym kawówkę :D

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #143 dnia: Luty 17, 2013, 22:39:56 »

Cytuj
Koleżanka się tym zajmuje i na zachętę zaserwowała mi żurawinówkę, kawówkę, i borówkówkę. Pyszne, że aż strach (bo się uzależnić można <haha>) A w piwniczce ma jeszcze nalewkę z kukułek i pigwy.
No właśnie.. z pigwy! Co roku obiecuję sobie, że zrobię nalewkę z pigwy. I co roku mi się to nie udaje... ech. A to przecież całkiem proste - zwłaszcza mając dwa duże i z dużą ilością owoców krzaki w ogrodzie :)

Kawówka? <3 Czy masz może przepis? Ewentualnie mogłabyś dopytać, jak się coś takiego robi? Myślę, że pokochałabym kawówkę :D

Ale nie wychodzi w sensie, że nie zabierasz się w końcu do tego, czy w sensie, że wychodzi, ale nieudana? <usmiech>

Przepisu jeszcze nie mam, ale jak nie zapomnę, to jutro się dopytam. Pracuję ze mną w grupie, to będę miała okazję.
Ona robi taką "czystą", ale mi zaproponowała dodawanie do niej trochę kondensowanego mleka (prosto do kieliszka). Piłam taką "czystą" i taką z mlekiem - obie bardzo, bardzo dobre. Pierwsza trochę ostrzejsza, druga bardziej likierowata. Pychota <szczerzy_sie>
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #144 dnia: Luty 17, 2013, 22:48:47 »
Cytuj
Ale nie wychodzi w sensie, że nie zabierasz się w końcu do tego, czy w sensie, że wychodzi, ale nieudana? <usmiech>
No właśnie nie zabieram się. No ale w tym roku już muszę :D W zeszłym roku zastąpiła mnie koleżanka mamy... i potem przyniosła do spróbowania. :D Ja się nie załapałam, ale mama z koleżanką wypiły po 3 kieliszki i je porządnie siekło. Nie ma to jak domowej roboty ścinacz z nóg :D

Oj, jak tak piszesz o tej kawówce... <3 Uwielbiam kawę, więc myślę, że alkoholowo też będzie czymś idealnym dla mnie :)

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #145 dnia: Luty 17, 2013, 22:57:51 »
Cytuj
Ale nie wychodzi w sensie, że nie zabierasz się w końcu do tego, czy w sensie, że wychodzi, ale nieudana? <usmiech>
No właśnie nie zabieram się. No ale w tym roku już muszę :D W zeszłym roku zastąpiła mnie koleżanka mamy... i potem przyniosła do spróbowania. :D Ja się nie załapałam, ale mama z koleżanką wypiły po 3 kieliszki i je porządnie siekło. Nie ma to jak domowej roboty ścinacz z nóg :D

Oj, jak tak piszesz o tej kawówce... <3 Uwielbiam kawę, więc myślę, że alkoholowo też będzie czymś idealnym dla mnie :)

Bo one naprawdę zwalają. Dla mnie wystarczą 2 kieliszki i już czuję mroczki <haha>

Żurawinówka, czy borówkówka też pyszna. Coś jak alkoholowe nadzienie w czekoladkach dobrej marki. Tylko nie gęsta, a płynna, jak wódka, no i ostrzejsza nieco.
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline BlackTiger

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 705
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #146 dnia: Luty 18, 2013, 14:18:00 »
A próbowałyście kiedyś Tarninówki? Mniam, to dopiero pyszna nalewka. :D
Kiedyś u znajomych była jedna już złagodzona a druga jeszcze nie ... Piliśmy obie a na drugi dzień wszyscy ledwie żywi... a tak ładnie wchodziła. :D

Cytuj
Kawówka? <3 Czy masz może przepis? Ewentualnie mogłabyś dopytać, jak się coś takiego robi? Myślę, że pokochałabym kawówkę :D
Mój dziadek świętej pamięci, robił przepyszną kawówkę... Znaczy jako, że nie pijam kawy to zawsze próbowałam łyczek albo nurzałam usta, ale było dobre. :) Niestety w większych ilościach kawy nie toleruję, więc unikam.
Tak więc min jak kochasz kawę, to koniecznie musisz sobie spreparować. :)

A na bóle brzucha najlepsza orzechówka. :)

Za to pigwówką moi rodzice leczyli się z przeziębienia w tym roku.  <haha> Ponoć skutecznie... Fakt chorzy nie są. :D

Offline sysunia

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 84
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #147 dnia: Luty 18, 2013, 19:20:16 »
Placki ziemniaczane - ostatnio jadałam z solą i cukrem :P Ale u mnie w domu jada się generalnie z cukrem. Niemniej, mam od niedawna uraz i jakoś... wolę nie jeść wcale ;]

Co do kanapek - ee tam, takie bez warzywek też mogą być spoko :P Znaczy, uwielbiam takie na bogato, z warzywkami etc., ale zwykle jestem zbyt leniwa na takie rzeczy ;] Poza tym, jak byłam młodsza, to w ogóle nie przepadałam za większością warzyw i kanapki najczęściej jadałam z samą wędliną (od czasu do czasu z pomidorem lub ogórkiem konserwowym).
Swoją drogą, tradycyjnymi kanapkami na obozach, na które jeździłam (tudzież jeżdżę) są takie: chleb lub WASA <zależnie od kraju> plus majonez plus żółty ser plus zielony ogórek <plus, w zależności od kraju bądź okoliczności - jajko na twardo i pasta kawiorowa>. Takie coś w domu smakuje mi średnio, ale kojarzy z wakacjami bardzo, na których to najlepiej smakuje podczas wędrówek, przyrządzane podczas siedzenia na trawie, na świeżym powietrzu, po kilku godzinach maszerowania :D

Ogólnie, to nie jestem ani typowo mięso- ani roślinożerna :P Nie wyobrażam sobie zrezygnować z mięsa, ale jednocześnie jak nie jem przez jakiś czas, to nie jest to dla mnie problemem. To chyba tez pozostałość z tych obozów, gdzie mięso jadało się praktycznie od święta ^^ Bardzo lubię też ryby (szczególnie z grilla!) czy krewetki. I nie ukrywam, że mam uprzedzenia (np. do czerniny, podrobów wszelakich czy zimnych nóżek etc.) - ale w sumie to... nie mówię nigdy, może jeszcze nie dorosłam do próbowania :P Bo np. takich grzybków, mizerii czy w ogóle surówek parę lat temu nie jadałam wcale... A teraz uwielbiam! :)

Wczoraj np., jak oglądałam MasterChefa amerykańskiego, to własnie było zadanie żeby przyrządzić móżdżki/jądra/nerki i inne takie. Dobra, wyglądało apetycznie, ale odrzuciło mnie to, sorki ;)

<a swoją drogą - wersja polska nawet się nie umywa do amerykańskiej, u nas chcą budzić litość, współczucie, ciągły płacz, teksty "bo ja nie zasłużyłam..." itp., a tam jadą po sobie równo, nie ma skrupułów, każdy chce wygrać i tego nie ukrywa ;]>

Co do likierów i nalewek - nie przepadam za tymi słodkimi nieowocowymi ;) A owocowe lubię, szczególnie te domowej roboty :D W tym roku zrobiliśmy w domu super aroniówkę (choć daje mocnego kopa xD), wiśniówka też wyszła pyszna i to z wiśni z naszego ogródka. A ostatnio przez przypadek trochę otworzyliśmy taką dużą butelkę, sprzed dobrych paru lat,... czereśniówki :D Trochę chyba straciła na mocy (albo robiliśmy wtedy słabsze :P), ale smak ciekawy :D

Offline Kiki

  • Administrator Forum
  • *****
  • Wiadomości: 1648
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #148 dnia: Luty 18, 2013, 19:55:48 »
Też praktycznie nie jadłam warzyw jak byłam mała... Gotowanych nie, surówek absolutnie. Pomidora zresztą nie zjem do dzisiaj, chyba, że nie wypada mi go w towarzystwie skądś wyławiać. :D
Jeśli "plan A" nie zadziała, alfabet ma jeszcze 31 innych liter. Nie martw się.

Offline Justek

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2302
  • Płeć: Kobieta
  • we are only the sun
  • Wyróżnienia:
Odp: Coś na smaczek...
« Odpowiedź #149 dnia: Luty 18, 2013, 20:02:10 »
Pomidora zresztą nie zjem do dzisiaj, chyba, że nie wypada mi go w towarzystwie skądś wyławiać. :D
Wiedziałam, że to niemożliwe, abym była jedyna! Wszyscy się temu dziwią, ale też nie cierpię pomidorów. Lubię pomidorówkę, sos pomidorowy, ketchup, nawet pomidora w jajecznicy, jeśli jest pokrojony w małe kawałki zjem, bo nadaję potrawie ciekawszego smaku. Ale pomidor w czystej postaci nie przejdzie. Wielokrotnie mama wciskała mi na kanapki świeżutkiego pomidorka, z własnego ogrodu...zawsze wyrzucałam i często nie byłam w stanie zjeść kanapki z powodu tego miąższu, który po nim zostaje, a fe :P
W szkole już się wszyscy nauczyli, że jak kupuję bułkę na stołówce to pomidor zawsze ląduje w koszu (lub w bułce koleżanki), ale rzeczywiście, są miejsca, gdzie wyławiać głupio, wtedy cały plasterek niemalże połykam w całości  żeby tylko jak najmniej poczuć <haha>