Zwykle chyba się robi z takich ziemniaków z poprzedniego dnia
Ale jak ostatnio moją mamę natchnęło na kopytka, to robiła ze świeżych, ba, wręcz ciepłych jeszcze - i też wyszły mega 
U mnie w domu też z poprzedniego dnia. Znaczy w tym domu domu, bo u mnie, jako u mnie kopytek i klusek śląskich nie ma.

Chociaż uważam, że gotowanie idzie mi całkiem nieźle, właściwie nie boję się ani rzeczy trudniejszych, ani wymagających więcej grzebania i zazwyczaj to wychodzi nawet smaczne (jak już najbardziej wybredny człowiek na świecie zjada...), tak... kopytek i klusek śląskich nie umiem. Jedno i drugie próbowałam robić. Chociaż zawsze gotuję 'na oko', tak trzymałam się ściśle przepisu. I cóż

Najbardziej podobała mi się próba, w której po wrzuceniu kopytek do wrzątku... nie było, czego wyciągać, bo zrobiła się jedna wielka ziemniaczana papka.

Stwierdziłam, że bez tych potraw się obejdę i więcej prób nie podjęłam. Może czas znowu popróbować.
Obalam zatem stwierdzenie mojej koleżanki 'kopytka zawsze wychodzą'. Jest ktoś, komu nie