Fajny to był odcinek, chociaż nadal dziwnie mi z tą emisją w środy... Na śmierć zapomniałam i dopiero rodzice mnie zawołali jak się zaczynało.
Mnie się, w przeciwieństwie do Jean, nie podobał wątek operacji Celiny. Nie lubię tego, że aż tak idealizują świat i życie w tym serialu. Nie miała szans przeżyć takiej operacji... Poza tym, przesadzili z dramatyzmem. Scena z płaczącą matką okej, fajny pomysł na zaskoczenie widza. I jednocześnie nic nienaturalnego. Jak nerwy puszczają, to taka sytuacja jest jak najbardziej na miejscu. Ale Gawryło? Niby czemu wyglądał jak zbity pies, skoro wszystko się udało?
Nie podobała mi się też Hana i to, jak traktuje Piotra. Nie lubię jej i wszystko mnie w niej drażni.
A przechodząc do pozytywów. Pożegnanie Żakowej urocze, mimo iż będzie mi jej brakować. I dobrze tak tej perfidnej sekretarce, a co!
Świetna była też scena, w której Piotr odwiedza Falkowicza i ich rozmowa. Jestem na tak.
No i Ludmiła i Przemek. Uwielbiam ich i ubolewam nad jej śmiercią. Mam nadzieję, że to ładnie rozwiążą.
A co myślicie o tym pacjencie, którego twarzy nie było widać? Coś czuję, że ten wątek pociągną, w końcu nie na darmo chyba pokazali że ożywił się kiedy Przemek rozmawiał z Haną i że miał taką samą bransoletkę jak ona.
Ach, no i jeszcze co do Hany/Piotra/Przemka. Czemu Przemek "ostrzegał" Piotra, że to jego siostra? I w ogóle ta scena też była dziwna, przecież to Hana go nie chce i robi sceny, a nie Gawryło...