W dodatku odnoszę wrażenie, że Anka to jedyna z przyjaciółek, której problemy są naprawdę poważne. Bo co - taka Inga np. mąż poszedł do innej, ale ani nie był tyranem (jak Paweł), nie upokarzał jej, nie robił z niej złej matki. Teraz zakochała się w żonatym, ale wszystko wskazuje na to, że szczęśliwie, bo żonaty ani myśli do żonki wracać, od razu zabrał się za sprawy związane z rozwodem. Patrycja? No cóż, zwiała przed ołtarza, ale do ślubu jednak doszło, więc pozytywnie. Michał to złoty chłopak, a że matkę ma wredną to cóż, to się zdarza. Teraz tylko z tym dzieciakiem problem, bo matka wróciła i pewnie będzie chciała walczyć o niego, ale z tym akurat musieli się liczyć, gdy zdecydowali się na adopcję chłopaka, który ma taką a nie inną sytuację rodzinną. No a Zuzy jedynym prawdziwym problemem jest ciężko chora matka, choć ona woli się przejmować tym, że Zielina jest w firmie i wyrywa jej byłego kochanka. Bez sensu.
A z Anki zrobili prawdziwą kobietę z problemami. Mąż drań, zdradzał ją na prawo i lewo, zabił w niej całe poczucie wartości, upokarzał ją, nijak nie pomagał w wychowywaniu trójki dzieci w niełatwym wieku. Do tego teściowa-wariatka. Wszystko doprowadziło do alkoholizmu, z którego wyjść niełatwo, gdy rodzina (czyli dotyczhcas wartość najwyższa dla Anki) się sypie. A teraz jeszcze mężczyzna, który ją kocha leży w szpitalu i walczy o życie, a ją czeka trudna sprawa sądowa, w której były mężulek z pewnością jej nie pomoże tylko chętnie jej jeszcze dokopie, no bo przecież uraziła jego męską dumę, gdy odrzuciła jego zaloty. Jednym słowem - masakra.