Na początek chciałam przypomnieć, że "Gra o tron" to serial fantasy i takie rzeczy, jak na przykład trójoka wrona, Daenerys, której ogień się nie ima, istnienie smoków, czy Innych oraz posiadanie przez niektórych mieszkańców Westeros magicznych umiejętności (zmiana twarzy) nie powinny raczej dziwić. I gdyby trzeba było wyjaśniać wszystko co się ich tyczy od razu w danym odcinku, czy rozdziale, w którym się pojawiają, to byłoby to nudne i ze względu na tempo akcji i na formę (takie wyjaśnienia wyglądałyby jak wykład). Odkrywanie ich znaczenia odbywa się powoli, co potęguje napięcie, chęć dalszego oglądania. Serial się nie skończył, sporo wątków ciągnie się dalej, więcej dowiemy się w kolejnych częściach. Dlatego myślę, że nie można już teraz mówić, że coś zostało "rozmemłane".
Z dialogów odczytałam co następuje
- Grupa religijna, bo mowa jest o jakimś bogu (Jaquen wspomina Czerwonego Boga), której głównym założeniem jest "hołubienie" śmierci (?Czerwony bóg dostaje to, co mu się należy. Za życie można zapłacić tylko śmiercią. Ocaliłaś mnie i moich dwóch towarzyszy. Ukradłaś trzy śmierci czerwonemu bogu. Musimy je zwrócić").
- Jaquen jest jej członkiem, skoro para się "ofiarowaniem" śmierci bogu. Potrafi zmieniać twarz (stąd nazwa członków kasty), bo posiada taką magiczna umiejętność (jeden z elementów fantasy, który jest oczywistością, raczej nie powinniśmy zastanawiać się dlaczego ją posiada (pewnie po części taki się urodził, a po drugiej części tak został wyszkolony).
To magik? Gada podobnie jak ta wiedźma nawiedzona, która Daenerys wystrychnęła na dudka i zrobiła z jej Khalo żywego trupa...też, że za życie można zapłacić tylko śmiercią.
On tak gada, bo gada o głównym założeniu swojej religii, Maegi prawdopodobnie mówiła tak, bo mówiła o zemście (za to co Dothrakowie - a za nich odpowiada Khal - zrobili za życia, muszą zapłacić śmiercią, wymordowali jej pobratymców, to ona im odpłaciła otruciem Drogo).
- jak Arya może się nauczyć tej sztuczki? Trochę już wcześniej napisałam - szkolenie, być może wytrenowanie wchodzenia na wyższy poziom umysłu, ćwiczenie siły woli, może wspomaganie jakimiś eliksyrami, nie wiem, ale jeszcze bardziej sztucznie wyszłoby, gdyby tam na drodze Jaquen wykładał jej program treningu. Musiał być zachowany klimat pewnej tajemniczości. W końcu mamy do czynienia z magią.
Zabici strażnicy (zabici po to, by Arya mogła z przyjaciółmi niedostrzeżona opuścić Harrenhall) w liczbie mnogiej to więcej niż zapłata za trzy niedoszłe śmierci. czerwony bóg ma chyba nadwyżkę?
W tych rozmowach nic nie ma, że zasadą religii Czerwonego Boga jest równowaga między życiami, a śmierciami. Czerwony Bóg nie ma dostawać człowieka, tylko śmierć, a skoro ktoś mu ją zabrał, to musi oddać. I skoro nie człowiek jest ważny, to obojętnie czyja to będzie śmierć. Arya "oddała" mu dwie i trzecią też chciała, ale jak wiemy zażądała ofiary z samego Jaquena. Sprawę zmiany życzenia znamy - jeden ze strażników mógł "zastąpić" trzecią śmierć "Aryi, a pozostali to "podarunek" od wierzącego w Czerwonego Boga Jaquena.
Nie wiem, dlaczego jedne trupy stają się zombie a inne nie? Jedyne logiczne wytłumaczenie to takie, że zombie można się stać na północ od Muru, dlatego kiedy tam ktoś umiera, to się pali jego zwłoki. to zrobili z ciałem Półrękiego Dzicy, kiedy zginął on w pojedynku z Jonem Snow.
Trochę zgadzam się.
Wg legendy Westeros daleko na północy tej krainy istnieją stworzenia, które nazywają się Inni (wspomina się o nich kilka razy, o ile mnie pamięć nie myli, to nawet o tej legendzie mówi Branowi piastunka). Po to zresztą został wybudowany Mur, aby odgrodzić się od niebezpieczeństwa z ich strony. Wychodzi na to, że Inni to także zombi (zmobi to tylko my tak nazywamy, ja, Ty, bo wyglądają jak zombi
) i"działają" oni na zasadzie wampirów - ci zamieniają ludzi w wampiry poprzez ugryzienie. Inni nie zamieniają ludzi w Innych (zombi), tylko umarłych. Jak ich nie spotkają (dlatego ludzie proszą aby ich po śmierci spalić, to Inni ich nie zamienią), to najpierw zabijają (patrz tych trzech zwiadowców Nocnej Straży na samiutkim początku serialu), a potem zamieniają. W jaki sposób nie wiemy, może będzie jeszcze w dalszych seriach. Z faktu, że Inni zaczęli działać pod samym murem, możemy się domyślać (i domyślają się niektórzy bohaterowie "Gry..." jak na przykład Straż Nocna po prezencie w postaci żywych trupów), że Inni powracają i chcą poszerzyć swoje terytorium o nowe ziemie.
Jedne trupy ożywają (zombi) inne nie (bo nie są przez Innych zamienione w zombi).
Wiem, to fantasy, ale czy w takim gatunku nie można się domagać odrobiny logiki?
Mam nadzieję, że przynajmniej ja klecę tego posta z logiką
Nie wiem jakie ma znaczenie Pięść Pierwszych Ludzi? Co tam robili ci z Nocnej Straży, wtedy nawet, zanim Jon poszedł na zwiad. Czy to wszystko po to, by znaleźć pakunek oraz po to, by wspomnieć o trzecim sygnale, którego nie nadawano od tysięcy lat?
Pięść Pierwszych Ludzi to miejsce obozowania oddziału Nocnej Straży (to było w rozmowach Sama z towarzyszami), tu mieli się spotkać ze zwiadowcami stacjonującymi po drugiej stronie Muru (północnej) i dowiedzieć się co się dzieje u Dzikich (mieli wieści, że Mance Ryder chce zawładnąć strażnicą na Murze - to było w rozmowach czarnych Płaszczy na Murze, w rozmowach z tym staruchem, który brał córki za żony i to było w rozmowach z Półrękim). Pakunek znaleźli przypadkowo (kopiąc latryny), zasady "trzech sygnałów" też wyszły przypadkowo (w końcu byli na dzikich terenach, na tych na których mogą pojawić się Inni).
Robert i spółka odbijali Królestwo kawałek po kawałku z rąk Szalonego Króla. Może i robili to bezprawnie, ale nie bezpodstawnie. Szalonemu Królowi odbijało bez reszty - równie dobrze teraz można wyruszyć przeciwko Jeffrey'owi, który normalny też nie jest. Do tego jeszcze ostry spór ze Starkami..ale to właśnie Ned sprzeciwiał się od raz pomysłowi uśmiercenia Dany, wysłania zabójcy za Wąskie Morze.
Szalonego króla można byłoby pozbawić tronu, w ten czy inny sposób, ale Szalony król miał jeszcze małe dzieci i zamiast skazywać ich na pozbawienie wszystkiego co mieli oraz na tułaczkę, można było ich wychowywać do czasu dorosłości i któregoś na tronie osadzić. To, że Viserys zwariuje wcale nie było pewne. Chłopakowi odbiło, bo mu wciskano że jest jedynym prawowitym "właścicielem" tronu, opowiadano co się stało z jego rodziną, kiedy dorastał już był naznaczony brzemieniem (o tym "wciskaniu" była mowa w rozmowach z ich opiekunem - ten co jaja smocze podarował Dany, w rozmowach Dany z Jorahem).
A rebelia wybuchła nie dlatego, że król oszalał i trzeba go było zlikwidować, a dlatego, że syn króla porwał Starkównę (siostrę Neda i ukochaną Roberta)
To raczej powód bezpodstawny jeśli chodzi o zmiany na tronie
.
Ja myślę, że Robert bał się nie tylko utraty tronu w razie powrotu Targaryenów (tronu, który tak ciężko zdobywał), ale po prostu też powtórki z rozrywki. Taki brat Dany na tronie? Toż to chyba gorsze niż Jeffrey.
On nie wiedział, że Viserys oszalał. Nie musiał też przypuszczać, że oszaleje wg zasady "czystości krwi" (Dany nie oszalała). A poza tym z charakteru Roberta można wywnioskować, że ma w nosie, czy młody Targaryen oszalał, czy nie. Skoro jest królem, to tron należy się jego potomkowi (w imieniu Joffreya władzę miał sprawować Ned, aż do uzyskania pełnoletności tamtego - tak sobie życzył Robert na łożu śmierci)
Troszkę bym polemizowała z tym kto jest gorszy: Joffrey, czy Viserys
Co innego Dany - mądra, dobra, zdrowa...choć jak tak czasem słucham jak wykrzykuje, że jest zrodzona z Burzy to zaczynam mieć wątpliwości Wybaczcie, brzmi to strasznie jakoś melodramatycznie. Historia rodu Targaryenów to trochę taka martyrologia.
Taki był styl przemów "Ja, Król Henryk... (tu pada dziesięć imion)... miłościwie panujący na ziemiach... (tu pada cała lista krain)...". Pewnie martin wzorował na takich średniowiecznych mowach, a poza tym to powieść fantasy, więc tych dziwacznych powiązań (zrodzona z Burzy, krew smoka, itp) trochę jest
No i być może ród Targaryenów faktycznie miał zmienne koleje losu, może i jakaś martyrologia była. Już sama Dany wiele przeszła, nawet będąc już u Dothraków.
A tak w ogóle to czy nie Targaryenowie podbili Andalów? Czyli niezupełnie rządzili od zarania dziejów? Ale nie znam historii Pierwszych Ludzi czy Andalów (a może Andalowie to Pierwsi Ludzie?). Pewnie to były dzikie ludy, więc ewentualny podbój można czymś wytłumaczyć...
Ja historii Westeros też nie znam, jak to było tam naprawdę, to można byłoby ustalać dopiero po przeczytaniu całej POiL" W miarę czytania zawsze czegoś nowego się dowiadujemy.
Z tego co wiem na dzień dzisiejszy (nie pamiętam z czego, czy z książki, czy z serialu, czy może z jakiegoś promocyjnego opisu serialu) To najpierw byli Pierwsi Ludzie, a potem najazd Andalów na Westeros.
Żeby tylko Sansa nie skończyła jako dziwka w Harrenhall
A może będzie chciał ją kupić od Starków w myśl: "Będę sobie musiał kupić dzieci i wnuków, żeby potem im Harrehall zostawić"
I tak też może skończyć.
Chociaż byłabym raczej za tym, że sam ją poślubi (za zgodą, czy też wbrew rodzinie Starków), aby do rodziny wejść, a może nawet Winterfell zdobyć w razie wygaśnięcia męskiej linii Starków (Jon Snow wiadomo na zawsze związany jest z Nocna Strażą, Robb może zginąć na wojnie, a o młodszych braciach słuch zaginął)