Po pierwsze - plejada gwiazd, prawdziwych gwiazd:
- świetny Gajos, czyli premier Nowasz ze swoją tajemnicą. Współpracował, czy nie współpracował z UB, podpisał lojalkę, czy nie, czy jest świadomy, tego co zrobił, czy pamięta doskonale, czy tylko jakieś przebłyski ma. Wspomnieniowa scena z zatartymi postaciami nic nam nie wyjaśnia pod tym względem, co jeszcze bardziej podkręca napięcie.
No i jeszcze te wcześniejsze spotkania z Turskim, kiedy jeszcze teczka nie wypłynęła. Czy to było przygotowywanie zabezpieczenia na wypadek pojawienia się informacji w nich zawartych (czyli Nowasz musiał wiedzieć, co w nich jest), czy szukanie współpracowników, czy tylko zwykła rozmowa bez podtekstów?
No i jeszcze pytanie córki - jeśli ci z UB skrzywdzili ojca, dlaczego ich nie "ściga? Może nasunąć się pytanie, czy aby nie boi się, że ujawnią jego tajemnice?
- Herman, czyli szefowa gabinetu Aleksandra z niezbyt ciekawym życiem prywatnym (właściwie to każdy z bohaterów ma bałagan w tej sferze i wygląda na to, że to efekt politycznego zaangażowania). Polityk z niej wydaje się idealny: energiczna, inteligentna z dużą widzą prawa konstytucyjnego, z umiejętnościami ciętej riposty, no może trochę zbyt gorąca głowa, ale mieszanka wszystkich wymienionych cech raczej powinna służyć dobremu politykowi, niż mu przeszkadzać. Aaaa i duże poczucie humoru do tego ma. I tylko ten Krzysztof (Dorociński)...
- Stroiński, czyli szef kancelarii premiera Niemiec. Uczciwy, dbający o to, żeby wszystko było zgodne z prawem. Wygląda na spokojnego, statecznego człowieka. Świetny w dwóch scenach - rozmowy z żoną (nadal wierzy w to co robi, wierzy w to co robi jego szef), i kiedy Nowasz przypomina mu jak się spił, gdy mu syn się urodził. Dużo nie ujawnię, gdy dopowiem, że będą też zabawne sceny z udziałem Niemca, gdy pojawi się jego asystentka
.
- Maćkowiak, czyli rzecznik prasowy rządu. Facet do zadań typu "gdzie diabeł nie może, tam... Kowerskiego trzeba posłać". Nie spocznie póki Turskiego nie sprowadzi, nawet z helikoptera się wychyli, żeby sobie z nim w powietrzu "pogadać", gardło zedrze, żeby przekrzyczeć huk maszyny (Jest kryzys, jest kryzys, proszę wylądować!
), na plantacji jabłonek każe wylądować, aby w końcu dorwać kandydata na nowego premiera
Fajnie, że Hubert to nie jakiś sztywniak w garniturku. Kiedy trzeba to się skupi, kiedy można to zabawny. No i kupił mnie sobie świetnymi relacjami z córeczką.
- Perchuć, czyli Turski - "wyjście awaryjne" premiera Nowasza. Jeśli oni myślą zrobić sobie z niego marionetkę w swoich rękach, jak przepowiada żona Turskiego, to chyba się grubo pomylą. Choć jego poglądy są znane, to jednak facet nie do rozgryzienia. Słucha, obserwuje, a jak to wykorzysta, to się wkrótce okaże.
Kilka zabawnych scen - dwóch chłopów z widłami pędzą na motorze, aby bronić pola jabłonkowego, "miastowi" na ich widok z lekiem cofają się do helikoptera, nasz supermen Turski coś tam z nimi pogada, coś im zapisze na karteczce, a ci zawracają i odjeżdżają. Mina "miastowych" bezcenna
No i ta wspomniana wyżej z narodzinami syna Adama. Aaaa i ta mała Huberta też niezła. Inteligentna dziewczynka ("no dobra, możesz iść", albo historyjka z matką terroryzującą ją wczorajszym jedzeniem).
O Jean już po trzech odcinkach, a tylko o pierwszym trochę naplotłam