Autor Wątek: Literatura  (Przeczytany 57076 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #285 dnia: Październik 17, 2013, 19:16:30 »
A jest. "Skarby" np. :) Jeszcze na pewno "Wielkie zasługi" i "2/3 sukcesu". A i chyba "Wszelki wypadek" - kojarzy mi się, że ich było 5.

Przeczytaj sobie "Lesia" i "Wszystko czerwone". Sprawa wygląda tak, że miłośnicy dzielą się na 2 grupy - tych, którzy kochają "Lesia" ponad wszystkie inne, i tych, którzy kochają "Wszystko czerwone" ponad inne. "Lesio" bawi, to na pewno. Chociaż ja przeszłam obok niego dość obojętnie. Bawią też "Harpie" i "Boczne drogi". A i inne też :D A z tych o Janeczce, Pawełku i piesku o wdzięcznym imieniu Chaber najlepszy jest "Nawiedzony dom" i "Skarby", najwięcej razy czytałam :)

PS A gdyby ktoś się skusił na Chmielewską i przede mną znalazł książkę, w której jest trup z piórem w oku, to byłabym wdzięczna za podanie tytułu :P Dręczy mnie to dobre półtora roku :P

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #286 dnia: Listopad 01, 2013, 21:23:44 »
Przeczytałam ostatnio "Manitou" Grahama Mastertona. Jej, jaka przyjemna książka! Znaczy dobrze, może patrząc na treść, to jednak mało przyjemna, bo obrazy dość... drastyczne, pobudzające wyobraźnię, ale czyta się świetnie. Zaczęłam przy wyjeździe z Warszawy, a skończyłam w Częstochowie. Już dawno nie przeczytałam nic jednym tchem. :) W ogóle już dawno doszłam do wniosku, że jest mi bardzo po drodze z fantasy różnego rodzaju. Jednak miałam racje, kiedy mówiłam, że ze mnie to taki konglomerat - i poezja, i thriller, i fantasy, i kryminały, i obyczajówka mi się trafia, a nawet (o dziwo!!) historyczne wpadają. Nie gardzę literaturą poważną, ale zaliczyłam też sporo lekkich poczytajek niskiego lotu. Lubię różnie i tyle.

W "Manitou" historia intryguje. Jest krwawa, przerażająca, ale zgrabnie prowadzona. Nie ma zbędnych opisów, nie ma przeciągnięć, nie ma spadków akcji/napięcia... :) No i nie jest to opasłe tomisko, do którego ciężko się zebrać, bo człowiek nie wie, czy skończy w tym miesiącu. (Znaczy nie mam nic do opasłych tomów, ale... czasami mając 2 wolne wieczory wolę coś, co wiem, że dam radę, a nie coś, co wiem, że dojdę do połowy i dalej kilka dni będzie mnie zjadać ciekawość). Oj no... na plus i tyle. :)

Wypożyczyłam sobie 2 kolejne książki tego autora. Z czego z jedną muszę się wstrzymać, bo wstrzeliłam się w serię jakąś, a akurat dostałam ostatnią część, więc może poczytam ją od początku, a drugą dziś zaczęłam i też zapowiada się fajnie :)

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #287 dnia: Listopad 01, 2013, 21:51:28 »
Przeczytałam ostatnio "Manitou" Grahama Mastertona.

Tytuł i autor jakby znajomy. Chyba czytałam we wczesnej młodości. I... wystraszyłam się na tyle skutecznie, że horrorów nie czytam (jedyny gatunek, którego nie ma w mojej osobistej bibliotece) <jezyk>
Bo o ile nie pomyliłam z czymś innym, to Manitou to nie fantasy, a właśnie groza. Brrr... <boi_sie>

Ale zgadzam się z Tobą, literatura dobrego sortu.



Post Merge: [time]nie, 3 lis 2013, 13:06:27[/time]
Ja właśnie skończyłam książkę z gatunku "literatury kobiecej" ;D


W dzisiejszych czasach wszystkie historie o miłości określa się jako banalne. Czyżby uczucie to zostało zdewaluowane do czegoś mało ważnego? Czyżby miłość stała się nudna? Nikt już nie chce kochać do szaleństwa i być obdarzonym miłością prawdziwą, nie taką na dwa, trzy lata? Czyżby już nikt nie miał marzeń z nią związanych? Czy czytanie literatury opowiadającej o tym pięknym uczuciu musi być czymś wstydliwym? Dla mnie nie. O ile napisane będzie z sensem.
Bogna Ziembicka snuje nam opowieść o miłościach, które mają wiele obliczy i wcale nie łatwych, nie ckliwych, nie cukierkowych. Wręcz przeciwnie, całkiem realnych. Bo czyż dziś nie ma gdzieś takiej Zosi, której to najwyższej wagi uczucie idealnie obrazuje pojęcie "ślepej miłości"? Ślepej i, powiedziałabym nawet bardziej dosadnie, żebrzącej, takiej która powoduje, iż dziewczyna odrzuca własną dumę, gotowa upokorzyć się, aby "kupić" choć chwilę "bycia z nim razem".
Są też zapewne kobiety, którym przydarzyła się miłość "forever and ever". Tak kochała siedemdziesięcioletnia dziś Zuzanna, przez całe życie skrywając uczucie głęboko w sercu. Niespełniona miłość nie załamywała jej, paradoksalnie dodawała sił w dramatycznych chwilach jej życia.
Są też takie jak Marianna, czterdziestolatka - singielka. Pełna życia, radosna, trzeźwo i często z humorem patrząca na świat, inteligentna, świetna obserwatorka, w mig rozszyfrowująca mężczyzn. Czy wie, co to znaczy prawdziwie kochać? Wie. Wie też, co może czuć kobieta, która się zawiodła na ukochanej osobie.

"- Za jednego o mało nie wyszłam za mąż.
- Opowiedz mi o tym, błagam!
- Innym razem. Powiem ci tylko tyle, że rozstaliśmy się, bo miałam dość kłótni na tle religijnym.
- Był ortodoksyjnym Żydem? Muzułmaninem? Może Hindusem?
- Uważał, że jest Bogiem."

"Drogę do Różan" czytałam z przyjemnością, bowiem autorka powieści nie tylko ciekawie namalowała portrety trzech kobiet, ale umieściła je w bliskim mi klimacie: piękna, zabytkowa wiejska posiadłość pełniąca dziś funkcję mini pensjonatu, "botaniczne" pasje Zosi i kulinarne Zuzanny (dzięki czemu mamy rozeznanie w gatunkach kwiatów oraz kilka ciekawych przepisów na potrawy), urokliwe zakątki Krakowa, czy polskich gór, a w tle snującej się opowieści usłyszeć można Ninę Simone, Barry White'a, Minnie Riperton i samą królową Ellę Fitzgerald.
Tak więc, dwa wieczory z Różanami nie były czasem straconym, zachęciły mnie do sięgnięcia po drugą odsłonę, czyli "Wiosnę w Różanach".
« Ostatnia zmiana: Listopad 03, 2013, 20:07:12 wysłana przez El »
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline Ami

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 55
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #288 dnia: Listopad 08, 2013, 16:31:48 »
Jednym z moich zadań projektowych było stworzenie okładki do książki Franza Kafki pt. ?Proces?. Wiadomo, nie wypada tworzyć czegoś takiego bez przeczytania (chociaż niektórzy próbowali), a akurat ta książka nie była moją lekturą szkolną, więc tak naprawdę nie wiedziałam nic na temat treści.
Zaczęłam czytać, doszłam do 140 strony i tyle. Nie mogę jej skończyć. Tak jak zawsze pochłaniam książki, czytam to, co wpadnie mi w ręce, tak w tym wypadku odpycha mnie. Ciągle zastanawiam się co jest takiego w tej książce, co nie potrafi mnie przyciągnąć. Przyznaję, że początek czytało mi się świetnie, a później? niespodziewany koniec. Całkowicie przestało mnie do niej ciągnąć. Fabuła mi się podoba i do mnie przemawia i mnie ciekawi. Skąd ten efekt? Nie mam pojęcia.