Zgodzę się, mogłoby być zabawnie. Jednak z drugiej strony, nie zdziwiłabym się, gdyby Przemek uznał to za zdradę ich przyjaźni. Wiki pomagała mu w wojnie przeciwko Falkowiczowi i raczej go wspierała, a jakby tak związała się z wrogiem, Przemek mógłby to baaardzo źle odebrać.
[Możliwe SPOILERY z wcześniejszych odcinków, w razie gdyby ktoś nie widział]
Przemek mógłby poczuć się dotknięty, ale moim zdaniem trochę w tej kwestii przesadza. Otóż sądząc po zwiastunie, scenie z kolejnego odcinka i ogólnie po wcześniejszym jego zachowaniu, Przemek obraża się, gdy tylko ktoś mówi cokolwiek pozytywnego na temat profesora Falkowicza. Z jednej strony jest to zrozumiałe, z drugiej powstaje pytanie: czy aby na pewno? Rozumiem, Ludmiła. Rozumiem jego złość (co prawda profesor mógłby tego guza nie usunąć tak czy inaczej, bo inni - choćby Sambor - wyraźnie mówili, że jest to guz nieoperacyjny, niemniej jednak oszukał Ludmiłę; być może zapewnił jej dzięki temu choć trochę czasu spokoju, szczęścia, ale myślę, że powinna wiedzieć, a raczej - miała prawo wiedzieć, jak wygląda sytuacja; ale to nie o tym chciałam napisać). Ale przecież profesor Falkowicz uratował najpierw jego siostrę (koniec sezonu, strzelanina), a później jego, za każdym razem coś ryzykując. Za drugim razem areszt i więzienie, a na początku nawet życie...
[SPOILER z jednej ze scen z odcinka 509]
... i bez względu na to, jak wielką urazę żywi Przemek, powinien chociaż powiedzieć "dziękuję" i nie naskakiwać na Wiktorię (która przecież była dla niego wsparciem w różnych ciężkich chwilach, także po śmierci Ludmiły, choć z pewnością i jej musiało być ciężko słuchać o niej przez cały czas, skoro nadal była w nim zakochana; do tego dochodzą różne przykrości, jakich wtedy doznawała od przyjaciela, choćby scena, w której krzyczy na nią za to, że zbiła kubek Ludmiły) tylko za to, że stwierdziła fakt, iż profesor go uratował.
[Koniec SPOILERA z odcinka 509]
Bez względu na to, czy Falkowicz robił to po to, żeby coś osiągnąć (chodzi mi o to, że na przykład niektórzy piszą, że uratował Przemka po to, żeby zaimponować Wiktorii), czy też nie miał żadnych intencji, których czystość można by poddać pod wątpliwość - bez względu na to uratował Przemka. I nie powinien on się przez to tak rzucać. Nie powinien przez to, że Wiktoria powiedziała coś w obronie profesora Andrzeja, zapominać o wszystkim, co dziewczyna dla niego zrobiła.
A jak było wcześniej? W jednym z odcinków na przykład, przyszedł do domu Hany i zarzucił jej, że on nie rozumie, jak jego siostra może spotykać się z Piotrem, skoro ten przejął badania profesora. Naprawdę, rozumiem jego żal. Rozumiem, jak mu jest ciężko. Ale on też powinien zrozumieć, że czy tego chce, czy nie, coś Falkowiczowi zawdzięcza.
A tak od siebie dodam, że osobiście uważam, iż postać Falkowicza naprawdę wiele wniosła do serialu. Jest barwna i dzięki niej rozwinęło się (i pewnie rozwinie się jeszcze w kolejnych odcinkach) wiele interesujących wątków. Jestem bardzo ciekawa jego dalszych relacji z Wiktorią.