Autor Wątek: Literatura  (Przeczytany 31767 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #120 dnia: Styczeń 14, 2015, 20:29:05 »
Chyba jednak wolę serię z Popielskim. Mock jest chyba zbyt dekadencki jednak. No i "Władcę liczb" czytało się lepiej, szybciej i przyjemniej (też zagadka, i to dobra, i też trupy).
Natomiast "Krüger. Szakal" to chyba pierwsza książka Ciszewskiego, która mi się podobała. Mam nadzieję, że to nie koniec historii, bo skończyła się niedosytem wielkim...

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #121 dnia: Luty 01, 2015, 20:41:24 »
Natomiast "Krüger. Szakal" to chyba pierwsza książka Ciszewskiego, która mi się podobała. Mam nadzieję, że to nie koniec historii, bo skończyła się niedosytem wielkim...

Tę pozycję też mam na półce "chcę przeczytać". Obowiązkowo. Wiadomo - bo Ciszewski i bo międzywojnie ;D.
Zapisałam ją sobie jak tylko o niej usłyszałam i z tego co wiem to autor ma w zamiarze kontynuowanie historię o Wilhelmie Krügerze.

Na razie na tapecie mam trylogię Konrada T. Lewandowskiego "Diabłu ogarek", cz. I "Czarna wierzba" - mieszanka powieści historycznej (w obszarze Polski) i fantastyki.
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #122 dnia: Luty 08, 2015, 21:42:26 »
Jestem pod wrażeniem pióra pani Katarzyny Puzyńskiej. Przeczytałam jej dwie książki - "Motylka" i "Więcej czerwieni" i wydaje mi się, że znalazłam coś, czego już od dawna szukałam. Przede wszystkim warsztat. Te książki są napisane sensownie, poprawnie stylistycznie, nie mają błędów, dziwnych zabiegów odrzucających od czytania. Taka prawdziwa literatura. Po Rudnickiej i Jadowskiej, które w tej materii zawiodły na całości, to naprawdę miła odmiana. Autorka lubi kryminał skandynawski i to zdecydowanie widać, ale nie płodzi dzieci na potęgę i obyczajówka nie stanowi 80% akcji pozostawiając na same sprawy i ich rozwiązanie niewiele miejsca, więc generalnie to aż tak nie razi. Puzyńska akcję prowadzi wielowątkowo - wprowadza wiele postaci, które przeważnie coś ukrywają i kręcą w zeznaniach, ale na końcu okazuje się, że każda postać była po coś i na dodatek wiadomo po co. To ostatnimi czasy taka rzadkość, żeby wszystko domknąć i wyjaśnić. Od razu widać, że akcja jest przemyślana i autorka realizuje ją konsekwentnie.
Postaci są różnorodne, ciekawie wykreowane. Główna bohaterka troszkę kreowana na camillową Erykę, ale zdecydowanie nie tak irytująca. I różnica jest taka, że Eryka u Lackberg była w centrum zainteresowania, a tu całość skupia się na morderstwie/morderstwach, tego życia prywatnego jest niewiele i jest tylko po to, żeby domknąć akcję.
Oj, podoba mi się. Wiadomo, że można doszukać się jakichś niedoskonałości. Na jednym z portali rzucił mi się w oczy komentarz, że za często tytułuje bohaterów podkreślając ich stopień/imię/nazwisko. I przy czytaniu drugiego tomu rzuciło mi się w oczy, że faktycznie tak jest, ale nie wpływa negatywnie na czytanie i nie przeszkadza.
Bardzo udany debiut motylkowy i bardzo dobra kontynuacja. Polecam! :)

Spróbowałam też ostatnio innej polskiej autorki - Anny Klejzerowicz i przeczytałam jej książkę pt. "Czarownica". Wypożyczyłam kontynuację "Córka czarownicy", żeby wyrobić sobie do końca zdanie o tej pani i jej piórze. Z jednej strony czyta się przyjemnie, z drugiej strony "Czarownica" była mocno przekoloryzowana. Niby na każdym kroku natykali się główni bohaterowie na problemy, ale nie dało się odczuć, że coś może pójść nie tak. Takie... przedsięwzięcia z góry skazane na powodzenie. Obyczajówka, całkiem w porządku, ale jednak... jednak muszę poczytać dalej, żeby upewnić się, albo obalić pierwsze wrażenie.

Aktualnie czytam "Lot nad Kukułczym Gniazdem" Kena Kesey'a i zastanawiam się, co jest ze mną nie tak. Z tego, co się orientowałam przed lekturą - książka powinna wbijać mnie w fotel, szokować, wywoływać wachlarz skrajnych emocji. Tymczasem - czyta mi się ją naprawdę dobrze (chociaż początek był ciężki), ciekawią mnie losy pacjentów szpitala, ale no nie szokuje i nie wzbudza za wielu emocji. A nawet zdarzyło mi się na jakimś fragmencie przysnąć. Do końca może się jeszcze dużo wydarzyć, więc wiadomo, że takie cząstkowe wrażenia nie są wyrocznią, ale... no, że tak powiem 'nie taki diabeł straszny' :)

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #123 dnia: Marzec 05, 2015, 19:20:31 »
Czy to będzie bardzo niewłaściwe i nie na miejscu, jak urządzę sobie tu małą autopromocję? Postanowiłam się pobawić w prowadzenie bloga. Takiego głównie literackiego, temu jestem w temacie literatury... I tak sobie pomyślałam, że może ktoś kiedyś zechce rzucić okiem, wesprzeć w tym zacnym działaniu? Skoro czytam, sporo dość.. niedosyt pisania mam, niedosyt rozmów o literaturze, to może, może... A jak nie wypali, to nie wypali i trudno.
Tak, czy inaczej kawałek autopromocji... kulturalnamysz.blogspot.com
Dziękuję za uwagę.

A książkowo.. książkowo dzieje się u mnie sporo. Po "Czarownicy", przeczytałam jeszcze "Córkę Czarownicy" i "Sąd ostateczny" tej pani Klejzerowicz. I powiem, że najbardziej przekonał mnie "Sąd..". Pewnie temu, że kryminał. Gdzieś mi z tą obyczajówką nie jest po drodze, no niby przyjemnie się czyta, ale jakoś tak... nie odnajduję się.

Wieczorami do poduszki czytuję sobie "Miasto Śniących Książek" Moersa. To jest tak przeurocza lektura, że postanowiłam ją sobie dawkować. O smoku literacie, który wędruje po Księgogrodzie i jego podziemiach. Księgogród jest tak wyjątkowym miejscem, że każdy w nim zajmuje się książkami, a książek jest tyle, tyle i jeszcze więcej. Są nawet książki trujące, gryzące. Na książkach przeprowadza się operacje, książki rozpoznaje się po zapachach i robi się rzeczy, o jakich się nikomu nie śniło.. Postaci tam mnóstwo, szczególnie pokochałam buchlingi... Jeden z nich nazywa się Ojahnn Golgo van Fontheweg. Czy komuś to coś mówi? Czyż nazwisko to zacne od werterowskiego twórcy się nie wywodzi? :) Niesamowita zabawa słowem, niesamowita zabawa treścią, przyjemne fantasy dla miłośników czytania. Myślę, że tłumacz musiał mieć sporo frajdy przy tworzeniu przekładu tej książki. A ja mam nsporo frajdy przy czytaniu jej. :)

A pomiędzy wieczorami zerkam w "Złego" Tyrmanda. Nie wiem, czy to mój klimat, bo jestem dopiero po pierwszych 60 stronach, ale podobno klasyk nad klasykami, więc się skusiłam.


Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #124 dnia: Marzec 06, 2015, 08:25:15 »
Bardzo przyjemny blog, ładna szata graficzna. Będę zaglądać, aczkolwiek zarówno tam jak i tu będę mogła zabrać głos, kiedy już przeczytam coś proponowanego. Pewnie nastąpi to za jakiś czas i pewnie przypadkiem, ale czesto pytam o tytuły pronowane przez Was na forum. Powodzenia gryzoniu <lubieto>
Ja czytam sporo, ale to w większości kryminały, sensacja, thrillery, więc nawet na bieżąco nie piszę o tym...

Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #125 dnia: Marzec 06, 2015, 09:40:02 »
Ja czytam sporo, ale to w większości kryminały, sensacja, thrillery, więc nawet na bieżąco nie piszę o tym...
Czemu właściwie? Kryminały, sensacje i thrillery, to bardzo zacne gatunki. Mnie np. ciężko trafić na dobry kryminał. Może czytając Twoje propozycje mogłabym przeczytać coś naprawdę wartościowego? :)

Ja faktycznie mieszam, próbuję różnych rzeczy, różnych autorów, gatunków. Taki groch z kapustą - czy pod względem narodowości pisarzy, czy zawartości książek właśnie, ale zawsze było mi najbliżej do kryminałów/thrillerów i poezji i raczej tak zostanie. Potrafię się zachwycić fantasy, czy wciągnąć w obyczajówkę, ale tak do końca to nigdy nie jest to.

No i staram się też od czasu do czasu liznąć coś z klasyki. Ot tak, żeby mieć pojęcie. Opierdzielałam się w szkole, bo omijałam lektury, stroniłam od tego, co wszyscy czytali, to teraz czytam sobie - a to "Hamleta" (chociaż to akurat ponownie, z miłości do Szekspira), a to "Lot nad Kukułczym Gniazdem"... Przymierzam się też do "Zabić drozda". Zobaczymy :)

A za miłe słowo o blogu dziękuję :) I zapraszam, oczywiście, że zapraszam :)

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #126 dnia: Marzec 09, 2015, 16:45:07 »
Strasznie dużo tytułów byłoby - czy coś szczególnego? S.J. Bolton fajnie pisze thrillerowate rzeczy: "Ulubione \nomen omen\ rzeczy" czy "Karuzela samobójczyn". Szybko się czyta a jednocześnie nie jest prostacko.
Moge powiedzieć, że ostatnio czytałam też kontynuację "Kwiatów na poddaszu". Drugą część i trzecią i chyba po kolejne sięgać nie będę. Pierwsza mną wstrząsnęła druga przyniosła upragnioną przeze mnie wieść o zemście na matce naszych bohaterów, która zgotowała im taki los. Ale autorka przesadza ciągle drążąc kazirodczy wątek jakby nie można było się od takich rzeczy nigdy uwolnić. Ona nawet chyba próbuje udowodnić, że jest to dziedziczne.Odrzuciło mnie.
« Ostatnia zmiana: Marzec 23, 2015, 18:30:38 wysłana przez Jean »

Offline Łukasz

  • Forumowy Informatyk
  • *****
  • Wiadomości: 234
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #127 dnia: Czerwiec 10, 2015, 15:26:35 »
Ostatnio miałem przyjemność przeczytać książkę pt. Bóg nigdy nie mruga autorki Regina Brett.
Wywarła na mnie pozytywne wrażenie i z chęcią przeczytam jej kolejne książki.
Skłania ona do refleksji. Polecam.  :D



Cytuj
Pięćdziesiąt wskazówek. Pięćdziesiąt lekcji, w których autorka przeplata własne przeżycia z doświadczeniami ludzi spotkanych na swojej krętej drodze; przywołuje ważne dla siebie postaci, znaczące książki i filmy, inspirujące modlitwy i wypisy z lektur; przypomina o sile psalmów i prostych sentencji.

Felietony Reginy Brett docenili i pokochali czytelnicy na całym świecie. Przyklejano je na lodówkach, rozsyłano w e-mailach do bliskich. Tematy lekcji, których udzieliło autorce życie, cytowano na tysiącach blogów i przedrukowywano w gazetach.

Książka, którą trzymasz w ręce, stanie się bliska każdemu, kto kiedykolwiek znalazł się na życiowym zakręcie oraz wszystkim szukającym inspiracji. Niech każda z pięćdziesięciu lekcji będzie manifestem – jak bohaterka jednego z esejów, pewna sportowa czapka z prostym hasłem: „Życie jest dobre”. Bo takie jest. Naprawdę.

źródło: empik.com
« Ostatnia zmiana: Marzec 02, 2016, 19:46:20 wysłana przez Łukasz »
"Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne do wykonania" Aleksander Wielki

Offline Łukasz

  • Forumowy Informatyk
  • *****
  • Wiadomości: 234
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #128 dnia: Marzec 02, 2016, 19:50:35 »
Właśnie skończyłem czytać "Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym"
Kolejną już książkę Reginy Brett. Mam już chęć na kolejną. :D

Cytuj
Nowa książka autorki bestsellera Bóg nigdy nie mruga, cieszącego się niesłabnącym zainteresowaniem czytelników na całym świecie. Tym razem Regina Brett dzieli się z nami opowieściami o tym, że szczęście zależy od nas samych – naszych wyborów i decyzji, które najczęściej nie są aż tak trudne, jak się z pozoru wydają. A każda próba zmiany świata wokół siebie na lepsze sprawia, że dokonujemy cudów. Cudów, które są osiągalne dla każdego z nas. Codziennie. Regina Brett nie stawia przed swoimi czytelnikami zadania ponad ich miarę. Niezależnie od tego, czy humorystycznie, czy refleksyjnie, zawsze pisze z niezachwianą wiarą w człowieka, w dobro, które w nim tkwi i które sprawia, że niemożliwe staje możliwe. Jesteś cudem to zbiór inspirujących lekcji o tym, jak niewiele trzeba, by zmienić coś na lepsze. To 50 felietonów, które obudzą w czytelniku natchnienie. Choć każdy z nich to zupełnie inna historia, zebrane razem tworzą przewodnik pomagający dostrzec i docenić siłę zmian na lepsze – małych cudów. Regina Brett pisze od 1986 roku. Za felietony drukowane na łamach największej gazety w Ohio, „The Plain Dealer”, otrzymała wiele krajowych i stanowych nagród. Była też dwukrotnie nominowana do nagrody Pulitzera w dziedzinie reportażu. Jej ostatnia książka, Bóg nigdy nie mruga, trafiła na listę bestsellerów „New York Timesa”. Regina Brett prowadzi swój własny talk-show oraz stale wspomaga organizacje non profit.
"Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne do wykonania" Aleksander Wielki

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #129 dnia: Marzec 10, 2016, 22:50:42 »
Co do książek. W rodzinie przebiega właśnie proces planowania utworzenia domowej biblioteki, czyli zagospodarowanie jednego z pokoi z przeznaczeniem tylko na książki. Już nie mogę doczekać się efektów  <niecierpliwy>

A jeśli chodzi o pozycje godne polecenia (albo nie, choć tym razem raczej tak <szczerzy_sie>)

Józef Hen "Milczące między nami"


Fantastyczna!
Pełna emocji pierwszoosobowa narracja, dzięki której z zapartym tchem śledzimy losy głównego bohatera. A właściwie historię jego miłości, niemal żebrzącej, a tak pięknej... "Zakochany jak szesnastolatek, z całym doświadczeniem pięćdziesięciolatka" (s.117)
Oj, niejedna łezka po policzku spłynęła...
Poza tym powieść ta, to świetnie sportretowana końcówka lat 60-tych ubiegłego wieku. Bardzo realistyczny obraz ówczesnej rzeczywistości i tej społecznej, i tej politycznej.
Proszę sięgnąć po "Milczące między nami" (tytuł jest cytatem z Modlitwy z "Kwiatów polskich" Juliana Tuwima) a może sami doświadczycie, podobnie jak ja, całkiem niemałej emocjonalnej burzy.

Robert Foryś "Bóg, honor, trucizna"


Polska wersja „Gry o tron”?
Wiem, że większość czytelników ma awersję do książek, które porównuje się do kultowych pozycji literatury. Jeszcze bardziej sceptycznie podchodzą do takiego kojarzenia, gdy w grę wchodzą pozycje z naszego rodzimego podwórka. I choć w przypadku opiniowanej tu powieści niedowierzanie ma swoje uzasadnienie (nie dlatego, że historia Forysia jest słaba, po prostu jest… inna pod wieloma względami), to jednak zdarzało się, że czytając „Bóg, honor…” kilka razy przychodził mi na myśl wykreowany przez Martina świat Westeros.
XVII-wieczna Polska, panowanie Michała Korybuta Wiśniowieckiego, dwa polityczne obozy – malkontenci i regaliści, własne interesy związane z Polską najpotężniejszych państw w Europie oraz wróg ze Wschodu - Turcy. Mamy więc walkę o władzę, intrygi, prowokacje, szpiegostwo, no i tortury, bez których nie obyło się żadne ówczesne przesłuchanie.
Głównymi bohaterkami powieści Foryś uczynił niewiasty, inteligentne i charakterne. Nadając postaciom historycznym fikcyjnego kolorytu, stworzył kobiety z krwi i kości: Marysieńkę, żonę hetmana Sobieskiego, królową Eleonorę, żonę Michała Korybuta Wiśniowieckiego i księżnę Gryzeldę jego matkę. To one poruszają sznurkami w tej grze, wykorzystując przy tym jedną z najskuteczniejszych broni - namiętność (z tego powodu autor „okrasił” akcję powieści dość śmiałymi scenami z alkowy). A gdyby dodać do tego parę kropel trucizny z fiolki ukrytej za gorsetem, to… drżyjcie narody!
Ale nie tylko świat dworskich intryg prezentuje nam Foryś. Idąc tropem agentów obu stron konfliktu mamy okazję obserwować to, co się dzieje poza zamkami i pałacami. Zdziesiątkowana licznymi potyczkami armia, zdezorientowani stronniczymi podziałami dowódcy, podatni na przekupstwo żołnierze, którym już od pewnego czasu nie płaci się żołdu, pacyfikowane przez Kozaków Doroszenki i Tatarów wsie i miasteczka na wschodnich rubieżach Polski. Jednym słowem – głód, chłód, smród, ubóstwo i śmierć.
Forysiowi udało się w znakomity sposób sportretować wiele aspektów życia społeczno-politycznego, aktualnych do dziś. Niektóre fragmenty powieści to idealne odzwierciedlenie tego, co możemy obserwować obecnie w naszym kraju.
„ – Korybut zaprezentuje pakiet piętnastu ustaw tyczących wojska i dyplomacji – ciągnął prymas.
(…)
- To mrzonki – osądził Morsztyn wzgardliwie – na połowę tych rzeczy nie starczy pieniędzy.
- Wiśniowieccy muszą to wiedzieć – odezwał się po namyśle Sobieski – Zatem nie chodzi o realne załatwienie spraw, lecz o wywołanie dobrego wrażenia.
- W Polsce zawsze starcza to, aby utrzymać się przy władzy – zgodził się cynicznie Prażmowski – Dlatego musimy przelicytować projekty Korybuta.” (s. 138).

„Bóg, honor, trucizna” to bardzo dobra rozrywka z historią w tle. Język, styl, konstrukcja fabularna, filmowe kadry ilustrujące walki oddziałów czy potyczki agentów sprawiają, że czyta się szybko i przyjemnie. Powieść dla zwolenników sienkiewiczowskich klimatów (jemu samemu Foryś oddał hołd, umiejscawiając na chwilkę na kartach powieści jednego z bohaterów Sienkiewicza – Ketlinga).
Mnie się podobała, więc sięgnę po następny tom, tym bardziej, że po pierwsze ciekawią mnie dalsze działania agentów dwóch wrogich sobie stronnictw - Bogusława Tynera i Charlotty Mesire, a po drugie to jeszcze nie koniec gry o tron.
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline Maleńka

  • Przyjaciel Forum
  • *****
  • Wiadomości: 2304
  • Płeć: Kobieta
  • Don't be afraid!
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #130 dnia: Marzec 14, 2016, 17:38:27 »
Zaginiona dziewczyna.

Przyznam się szczerze - męczyłam tę książkę od stycznia.
Niestety wcześniej obejrzałam film więc książka już mnie tak nie ciągnęła.
Choć gdybym filmu nie oglądała, to pewnie nie mogłabym się oderwać.
Historia Amy i Nicka... Pewnego dnia, w piątą rocznicę ślubu, Amy nagle znika. Zaczyna się śledztwo, poszukiwania... Czytając książkę oczami wyobraźni widziałam grających aktorów - świetnie ich dobrali. I jeśli ktoś nie widział filmu - polecam przeczytać książkę. Naprawdę dobra ;)
Nie przeglądaj forum anonimowo :) Dołącz do nas, zarejestruj się już dziś ;) Zapraszamy <komputer>

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #131 dnia: Marzec 16, 2016, 16:28:03 »
To ja zacznę od książki  ;D
El. ile tomiszczy ma ta "Gra o tron" w polskim wydaniu..bo tak jakby apetyt mi się zaostrzył po Twoim opisie ? :zawstydzony1:

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #132 dnia: Marzec 17, 2016, 18:20:28 »
Cytuj
El. ile tomiszczy ma ta "Gra o tron" w polskim wydaniu..bo tak jakby apetyt mi się zaostrzył po Twoim opisie ? :zawstydzony1:

Ile tomów? A to wielka tajemnica <szczerzy_sie>
Foryś nazwał cykl "Gambit hetmański", na razie jest tylko ten tom 1. Przynajmniej nie słyszałam o wydaniu kolejnego.

Zanim ktoś sięgnie, ostrzegam, żeby nie nastawiał się na "kopie" Gry o tron. U Forysia to powieść historyczno-przygodowa, u Martina to raczej fantasy ulokowane w świecie z lekka bazującym na średniowieczu. Choć jak już wspomniałam wyżej, podczas lektury "Bóg,..." przychodziły mi na myśl wątki z GoT (jak chociażby ten, że w obu książkach światem rządziły, wbrew pozorom, kobiety <jezyk>).

I tak przy okazji dwie kolejna propozycje.
Przy pierwszej trochę zastanawiałam się, czy ją tu umieścić, bo to biografia, a nie wszyscy za tym gatunkiem przepadają. Jednak napisana jest przystępnym, trochę gawędziarskim językiem, więc to plus mój opis może zachęci kogoś do sięgnięcia po nią.

Magdalena Jastrzębska "Pani na Złotym potoku, czyli opowieść o Marii z Krasińskich Raczyńskiej"


Złoty Potok to wieś leżąca w województwie śląskim, miejsce w którym w historię polskich rodów arystokratycznych wpisała się rodzina Krasińskich. Nazwisko kojarzyć się nam będzie przede wszystkim z autorem „Nie-boskiej komedii” Zygmuntem Krasińskim. Złoty Potok to ukochane miejsce jego córki Marii Beatrix Krasińskiej, bohaterki tej biografii.
Była to kobieta dość nieszablonowa jak na swoje czasy. Swoim charakterem, poglądami, aktywnością życiową nie wpisywała się w ówczesny obraz kobiety-arystokratki. Już w czasach dzieciństwa matka uważała, że należy ją krótko trzymać, bowiem wyróżniała się na tle rodzeństwa ruchliwością, rozbujaną wyobraźnią, mędrkowaniem. Rodzicielka nie mogła w tej kwestii (w innych też) liczyć na męża, ponieważ Zygmunt nie przejawiał zainteresowania ani wychowywaniem dzieci, ani sprawami gospodarskimi, czy finansowymi. Był zbyt zajęty sobą, swoją twórczością, własną egzaltacją, hipochondrią oraz… wieloletnim romansem z Delfiną Potocką.
Z czasem mała Krasińska zaczęła wyrastać na ciekawą świata nastolatkę, uwielbiającą polską literaturę, którą zresztą uważała za bardziej interesującą od francuskich romansów, niezwykle utalentowaną muzycznie, zwłaszcza w dziedzinie śpiewu. Zaczęto ją także podziwiać za elokwencję, inteligencję, pęd do nauki. Znacznie tym odbiegała od innych panien na wydaniu. Nic więc dziwnego, że młodą Polką interesowały się najznakomitsze zagraniczne rody, niektóre źródła mówią nawet o matrymonialnych planach względem niej króla Szwecji i Norwegii Karola XV. Bardzo ciekawie przedstawiała się też sprawa małżeństwa Marii z Edwardem Raczyńskim, ojcem przyszłego prezydenta Rzeczypospolitej na uchodźctwie, o którego względy rywalizowała ze swoją najlepszą przyjaciółką, bratową-wdową Różą Krasińską z Potockich (matką... tegoż prezydenta).
Życie córki Krasińskiego, zbyt krótkie życie (zmarła w wieku 34 lat) to także rodzinne tragedie, odważne poglądy, realistyczne, niepozbawione krytyki spojrzenie na gnuśność własnej sfery, a przede wszystkim jej żeńskiej części „skupionej jedynie na błahostkach, uczestniczeniu w poszukiwaniach męża i prowadzenia wygodnej, niemęczącej egzystencji”. Być może z tego względu kroczyła za nią niezbyt pochlebna o niej samej opinia obrażonych panien. Bolały Marię także problemy społeczne klas niższych.

Śledząc losy Marii Beatrix z Krasińskch Raczyńskiej mamy okazję obserwować cząstkę historii Polski, tę od strony życia codziennego jednego ze słynnych rodów. Obyczaje, podróże, spotkania towarzyskie w najmodniejszych kurortach Europy, moda, bale, dobroczynność. Magdalena Jastrzębska, autorka tejże biografii, dołożyła wszelkich starań, aby obraz ówczesnej obyczajowości był jak najbardziej rzetelny. „Przekopała” archiwa w Warszawie, Krakowie, Częstochowie. Zagłębiła się w liczne prywatne listy przedstawionych osób, w ich pamiętniki i wycinki ówczesnej prasy. Swoją pracę wzbogaciła sporą ilością archiwalnych i współczesnych fotografii. Słowa pochwały należą się autorce także za rozdziały, opisujące w krótkich słowach dzieje Złotego Potoku po śmierci dziedziczki, aż do dnia dzisiejszego. Gawędziarski styl biografii sprawia, że czyta się ją z dużą przyjemnością.

Patryk Vega "Złe psy. W imię zasad"


„ … ślubuję pilnie przestrzegać prawa… strzec bezpieczeństwa państwa i jego obywateli, nawet z narażaniem życia… wykonywać rozkazy i polecenia przełożonych… (...).”

Słowa policyjnej roty (i zarazem tytuły rozdziałów książki Vegi) pięknie brzmią i bardzo pasują na motto dla „ostatnich żyjących romantyków”, jak policjanci sami o sobie mówią. To, co się obecnie dzieje w świecie przestępczym pokazuje, że ów romantyzm trzeba jednak „nieco” zmodyfikować, dostosować do rzeczywistości. Zwykły podwórkowy złodziejaszek śmieje się mundurowemu w twarz „nic nie powiem, i ty mi nic nie zrobisz, jesteś gliną, musisz przestrzegać prawa”.
Swoje pięć groszy dołożą jeszcze media, rozdmuchując na cały kraj aferę, bo policjanci z jednej strony zdzielili pałkami „Bogu ducha winnych kibiców”, z drugiej zaś nie utrzymali porządku na stadionie. Jak bronić tego kraju i jego obywateli wobec lekceważącego stosunku bandziorów wobec policji i przy braku wsparcia ze strony społeczeństwa?
Trzeba pokazać, kto tu rządzi. Nie da się tego inaczej zrobić, jak nie poruszając się na granicy prawa. I tylko rasowy pies „operacyjniak” będzie wiedział, kiedy tej granicy nie należy przekroczyć. A są sytuacje, gdy nawet najtwardszemu glinie mogą puścić nerwy (np. sprawy gwałtów na dzieciach).
Rozmówcy Patryka Vegi, gliny z wydziału kryminalnego, z wydziału ds. odzyskiwania mienia, z wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu, wydziału do spraw zabójstw, wydziału poszukiwań i identyfikacji osób, wydziału dochodzeniowo-śledczego, i paru innych wydziałów doskonale pamiętają słowa ślubowania, wiedzą jakie zasady z nich wynikają. Wiedzą także, że na gangsterkę błagalne spojrzenie i słowo „proszę” nie podziała. A jeśli jest wina musi być kara.
„Możesz nigdy nie strzelić, Możesz się bać strzelić. Możesz mieć niechęć do zabijania ludzi, do strzelania do ludzi, ale w danym momencie musisz tak odegrać swoją rolę, żeby każdy był przekonany, że go zabijesz.” (s.177)
„Jedyna możliwość ukarania takiego bandyty jest wtedy, jak go policja zatrzyma i mu wpierdoli, bo później to zbóje się już tylko śmieją. Wymiar sprawiedliwości w postaci sądów czy prokuratur to taka ściema.” (s.184) .
Bohaterowie książki nie ukrywają też, że w ich szeregach są odszczepieńcy:
„Są ludzie, którzy przychodzą do policji tylko po to, żeby brać w łapę, żeby okradać ludzi z depozytów, nadzorować handel narkotykami pod płaszczykiem policjanta, czyli bezkarnie. Są też tacy, którzy stoją na rozdrożu (…) Jest twardym facetem, ale zostając policjantem jeszcze nie wie, czy jest facetem szanującym prawo, czy zbójem. Gość wstępuje do policji, widzi, że policjant ma gówno i jest tak i tak. Potem poznaje rabusiów, u których jest tak i tak. Więc wybiera drogę do rabusiów.” (s.58)

„Złe psy. W imię zasad” to bardzo surowa literatura, a pisząc to mam na myśli zarówno język napstrzony przysłowiową „łaciną”, styl wypowiedzi, w których zdania często są nieskładne, urwane (w końcu to zapis osobistych wynurzeń) oraz szokujący dla niektórych czytelników obraz naszej policji. Dla niektórych, czyli tych nieświadomych prawdziwego życia gliny, i zawodowego, i osobistego. Ja wiem z czym tak naprawdę walczą „ostatni żyjący romantycy” – mam jednego z nich w domu <jezyk>
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline Maleńka

  • Przyjaciel Forum
  • *****
  • Wiadomości: 2304
  • Płeć: Kobieta
  • Don't be afraid!
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #133 dnia: Kwiecień 04, 2016, 22:03:49 »


I tak... Na początku straszna nuda, a nawet trochę się pogubiłam bo jakoś odzwyczaiłam się, że czytam opowieść dwóch osób. Potem doszła trzecia. Każdy rozdział to historia napisana z perspektywy jednej z trzech kobiet - przy czym ich losy są ze sobą związane. Pamiętam, że nie polubiłam żadnej z tej trójki.
Pierwsza - Rachel, denerwowała mnie... co tu dużo mówić? Chlaniem. Swoim alkoholizmem. Choć potem poznając powody sięgania po alkohol, przyszło też lekkie rozgrzeszenie. Lekkie, podkreślam.
Druga - Megan. W miarę obojętna, ale do czasu.
I trzecia - Anna. Kobieta, która rozbiła małżeństwo tej pierwszej.

Generalnie - jak się przebrnęło przez początek, jak książka nabrała tempa, to faktycznie nie mogłam się oderwać. Im bliżej końca, tym bardziej chciałam wiedzieć co się stanie i nie bardzo chciałam już pożegnać się z czytaniem.

Sięgnąć warto... ;) Czekam teraz na ekranizację.
Jakiś szczegółów pisać nie będę, nie chcę nikomu psuć zakończenia ;)
Nie przeglądaj forum anonimowo :) Dołącz do nas, zarejestruj się już dziś ;) Zapraszamy <komputer>

Offline BlackTiger

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 705
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #134 dnia: Kwiecień 05, 2016, 17:01:59 »
Przeczytałam w końcu wszystkie części Trylogii Jeździec Miedziany.

Powiem tak... bardzo ładna saga rodzinna, dobrze rozpisane postacie, całkiem nieźle poprowadzony wątek historyczny, ładny wątek miłosny chociaż Tatiana powinna w łeb dostać kilka razy za swój upór :P .
Piękne skompromitowanie komunizmu. To mi się podobało :D

Tyle, że długie, za długie. Można to wszystko było opisać w jednym tomie 700 stronicowym zamiast w trzech każdy na jakichś 3000 stron. Za dużo dokładnych opisów seksu, za dużo w ogóle opisów...

Niemniej faktycznie wyszła ciekawa historia. Domyślam się, że jest ona hołdem dla dziadków autorki, zbiorem wielu historii ludzi, którzy wydostali się z ZSRR. Autorka odrobiła pracę domową. Ładnie to wszystko poprowadziła. Trochę cukierkowatości, supermeństwa, grozy, miłości, wzruszeń, humoru... i gdyby było krócej to wszystko lepiej by się ogarnęło.