Autor Wątek: Dominika Ostałowska  (Przeczytany 26733 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Xr

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 67
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #15 dnia: Sierpień 26, 2013, 20:40:35 »
Bardzo ładny głos ma i synek i Dominika.

Offline Nareli

  • Naćpana marzeniami
  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 439
  • Płeć: Kobieta
  • "Nie potrzebuje marzeń, jestem spełniona" D.O.
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #16 dnia: Wrzesień 27, 2013, 21:45:37 »
W następnym odcinku "Prawa Agaty", tzn. we wtorek o godzinie 21.30 wystąpi gościnnie Dominika Ostałowska, która wcieli się w żonę oskarżonego o gwałt, będzie panią minister Barbarą Król  ;D Zapraszam do oglądania  <ciacho>

"Zostałam aktorką, żeby zrozumieć, dlaczego ludzie robią i mówią pewne rzeczy." D.O.

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #17 dnia: Wrzesień 29, 2013, 12:19:43 »
http://kobieta.onet.pl/zycie-gwiazd/awantura-na-planie-prawa-agaty/q5g8l

W świetle tego, jakie pani Dominika ma spojrzenie na sprawy swojego wyglądu, w tym właśnie fryzury, trochę mnie rozśmieszyło to "gwiazdorzenie" co do wyboru fryzjera ;D
Tym bardziej, że pani Ostołowska tylko "przemknie" przez serial (no chyba, że fryzurą zrobi furorę i dołączy dzięki niej do stałej obsady <haha>)
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline Ann

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 254
  • Płeć: Kobieta
  • I w?nn? be somebody.
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #18 dnia: Wrzesień 30, 2013, 15:09:11 »
Odcinek z udziałem Dominiki w "Prawo Agaty" jest już dostępny na tvnplayer.
Fryzura taka jak zazwyczaj - nie powala. Za to gra aktorska na dobrym poziomie, szczególnie ostatnia scena. <tancze>

Offline Mintek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1047
  • Płeć: Mężczyzna
  • Polski faszysta
  • Wyróżnienia:
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #19 dnia: Październik 02, 2013, 07:22:21 »
Co się stało z jej twarzą? Oglądając wczoraj "eMkę" przyjrzałem się jej i muszę powiedzieć, że wygląda okropnie. Cała twarz popuchnięta, uśmiech mocno nienaturalny (jak u ruskiej "matrioszki"), usta jak przyklejone - ona coś sobie "robiła"?
"Kłótnia z idiotą jest jak gra w szachy z gołębiem. Możesz być lepszy ale gołąb i tak poprzewraca figury, nasra na szachownicę i będzie się cieszył, że wygrał"

Offline qwerty500410

  • You can kiss my decision as it's walking out the door
  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 61
  • Płeć: Kobieta
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #20 dnia: Październik 02, 2013, 13:30:27 »
Co się stało z jej twarzą? Oglądając wczoraj "eMkę" przyjrzałem się jej i muszę powiedzieć, że wygląda okropnie. Cała twarz popuchnięta, uśmiech mocno nienaturalny (jak u ruskiej "matrioszki"), usta jak przyklejone - ona coś sobie "robiła"?

Też się zastanawiam od pewnego czasu. Już na gali z okazji 1000 odcinka wyglądała nieco 'inaczej' Nie wiem czy ta podpuchnięta twarz to efekt po prostu przytycia czy ingerował w to ktoś trzeci.
You can kiss my decision as it's walking out the door

Offline Nieprzenikniona

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 138
  • Płeć: Kobieta
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #21 dnia: Październik 02, 2013, 13:57:39 »
Co się stało z jej twarzą? Oglądając wczoraj "eMkę" przyjrzałem się jej i muszę powiedzieć, że wygląda okropnie. Cała twarz popuchnięta, uśmiech mocno nienaturalny (jak u ruskiej "matrioszki"), usta jak przyklejone - ona coś sobie "robiła"?

Też się zastanawiam od pewnego czasu. Już na gali z okazji 1000 odcinka wyglądała nieco 'inaczej' Nie wiem czy ta podpuchnięta twarz to efekt po prostu przytycia czy ingerował w to ktoś trzeci.

No niestety, aktorka zbrzydła. Sądzę, że po prostu przytyła. Wiem, po swojej cioci, jak niektóre kobiety po 40. stce tyją to rzutuje to na twarz, która robi się popuchnięta :(.

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #22 dnia: Październik 02, 2013, 15:25:23 »
Przesadzacie państwo, przesadzacie. Owszem, zbyt korzystnie nie wygląda...ale Wy mówicie o niej jak o jakiejś maszkarze. Nie zgadzam się  z tym :)

Offline qwerty500410

  • You can kiss my decision as it's walking out the door
  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 61
  • Płeć: Kobieta
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #23 dnia: Październik 02, 2013, 15:36:00 »
3 fotki, 2 z niedalekiej przeszłości, ostatnia trochę starsza:

1. http://bi.gazeta.pl/im/c2/dd/dd/z14540226Q,Dominika-Ostalowska.jpg
2. http://dcs-193-111-38-249.atmcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p8/i/b3ba8f1bee1238a2f37603d90b58898d/aa93705a-0630-11e2-8fb9-0025b511226e.jpg?ENGINE=1&srcmode=4&srcx=0%2F1&srcy=0%2F1&srcw=640&srch=360&dstw=640&dsth=360&quality=85
3. http://bi.gazeta.pl/im/4/11362/z11362094O.jpg

Wg mnie coś zmieniło TU się :P Maszkara? Bez przesady, ale ewidentnie widać, że no zmieniła nam się Dominika na przestrzeni ostatnich 2-3 lat. Może taki wiek, może jak to u kobiet bywa walka hormonów, nie wiem...
You can kiss my decision as it's walking out the door

Offline Nieprzenikniona

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 138
  • Płeć: Kobieta
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #24 dnia: Październik 04, 2013, 10:17:31 »
Na pierwszym zdjęciu widać, że ma niekorzystny makijaż i dość niefortunnie ułożone włosy, ale już na drugim wygląda ładnie i świeżo. Trzecie za to takie nijakie, bo wg mnie lepiej wygląda w dłuższych włosach ;).

Po prostu Dominika Ostałowska nie należy do grona kobiet, które upiększają się na siłę. Wydaje mi się, że nie spędza dużo czasu przed lustrem. Ma dobre geny, oj ma. I to wystarczy.

Offline Ann

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 254
  • Płeć: Kobieta
  • I w?nn? be somebody.
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #25 dnia: Październik 04, 2013, 22:46:02 »
Na "ipli" dostępny już jest odcinek 84 "Hotel 52" z udziałem Dominiki. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale ta rola Niny jest dużo lepsza, niż pani minister z "Prawa Agaty".

Offline qwerty500410

  • You can kiss my decision as it's walking out the door
  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 61
  • Płeć: Kobieta
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #26 dnia: Październik 21, 2013, 10:32:44 »
Nie ma to jak zacząć poniedziałek od dobrej kawy i trochę przegrzanego newsa:
rająca sędzię Martę Mostowiak Dominika Ostałowska popadła w konflikt ze scenarzystami M jak miłość. Zarzuca im, że jedynym ich pomysłem na jej postać są kolejne romanse.

Marta Mostowiak była już dwukrotnie zamężna, a obecnie, nie licząc pomniejszych romansów, układa sobie życie u boku Andrzeja, granego przez Krystiana Wieczorka. Ostałowska miała ponoć nadzieję, że teraz scenarzyści dadzą jej spokój. Kiedy jednak okazało się, że planują zafundować jej kolejny związek, tym razem z Piotrem Grabowskim, zdenerwowała się i zagroziła odejściem.

Dominika ma już dość romansów swojej bohaterki - zdradza w rozmowie z Faktem osoba z produkcji. Uważa, że to nienaturalne, by jedna postać miała tyle romansów i nie chce słyszeć o flircie z Grabowskim.

Być może nastrój aktorki pogarsza trochę fakt, że w życiu prywatnym nie ma aż takiego powodzenia. Po rozstaniu z Hubertem Zduniakiem, którego rzuciła dla reżysera Mariusza Malca i niepowodzeniu drugiego związku, Ostałowska została sama.

Nie wydaje się jednak prawdopodobne, by zdecydowała się zrezygnować z serialu, który jest dla niej obecnie jedynym źródłem utrzymania. Zwłaszcza po tym, jak wkręciła do niego syna z dniówką 1,5 tysiąca złotych. (pudelek.pl)

Ile w tym prawdy? Tego nie wiem, ale coś w tym jest. Skoro już doprowadzili do tego, że Marta wybaczyła Andrzejowi zdradę to mogliby dać im spokój i wymyślić inny wątek niż ciągłe romanse i flirty z kolegami/koleżankami po fachu.
You can kiss my decision as it's walking out the door

Offline Maleńka

  • Przyjaciel Forum
  • *****
  • Wiadomości: 2304
  • Płeć: Kobieta
  • Don't be afraid!
  • Wyróżnienia:
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #27 dnia: Październik 22, 2013, 07:22:41 »
1,5 tysiąca złotych dniówka?
Czyli prawie tyle, ile ja zarabiam :D Nie no, nieźle jak na drewnianego chłopca... :D
Nie przeglądaj forum anonimowo :) Dołącz do nas, zarejestruj się już dziś ;) Zapraszamy <komputer>

Offline Somebody

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 56
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #28 dnia: Listopad 20, 2013, 18:51:21 »
Dawno nic mnie tak nie poruszyło,  jak ostatnio udzielony wywiad przez Dominikę Ostałowską Gazecie Wyborczej ( "Wysokie Obcasy").
Po jego przeczytaniu zrozumiałam właściwy sens Jej udziału w programie "Stalking - zła miłość"  na kanale ID.
Dominika Ostałowska nigdy nie odkryła swojej prywatności tak bardzo,  jak w tym przypadku i początkowo aż trudno było mi uwierzyć, że to ona, a jednak...

Przeczytajcie zresztą sami :



Stalking - zła miłość. Rozmowa z Dominiką Ostałowską




Opowiadała, że mam białaczkę, a ona jest moim dawcą szpiku. Robi mi zastrzyki i podaje kroplówkę. Mówiła, że się kochamy. Ale kiedy zleciła zrobienie strony kondolencyjnej, zawiadomiłam policję. Z Dominiką Ostałowską rozmawia Iza Michalewicz


Nazwijmy ją Ona...

Wolałabym nie używać jej nazwiska.

Skąd się wzięła?

Zadzwoniła do mnie któregoś razu i powiedziała, że wspólnie z Hanną Banaszak pisze książkę o Mariuszu Sabiniewiczu, moim koledze z planu serialu "M jak miłość".

Mariusz zmarł na raka. Lubiła go pani?

Bardzo. Byliśmy zaprzyjaźnieni. Graliśmy ze sobą siedem lat. No i zapytała, czy czegoś bym o nim nie powiedziała, nie napisała. Mariusz kiedyś chorował na ziarnicę, ale udało mu się z tego wyjść. Potem rak wrócił w postaci chłoniaka. Przerzuty. Koniec. Jego śmierć była dla wszystkich szokiem. Wydawało mi się dobrym pomysłem opowiedzenie o nim. Spotkałyśmy się podczas wakacji.

Jakie zrobiła wrażenie?

Dziwne.

To znaczy?

Nie byłam pewna, w jakim jest wieku. Młoda? A może daleko po czterdziestce? Pracuje czy nie? Jest dziennikarką czy nie jest? Po prostu nie potrafiłam do końca zidentyfikować, z kim mam do czynienia. Dość szybko opowiedziała mi dramatyczną historię ze swojego życia. Z jednej strony trochę mnie to przestraszyło, a z drugiej - postawiło w kłopotliwej sytuacji. Nie chciałam jej dodatkowo urazić, odmawiając współpracy. Uświadomiłam sobie, że ona uchwyciła się tej książki, bo była dla niej jakimś sensem. Tak jak ważny dla niej w życiu był serial "M jak miłość". W którymś momencie, przełomowym dla niej, ten serial okazał się eliksirem łagodności i ciepła. Odskocznią.

Jednym słowem, Ona powiedziała, że serial, w którym pani gra, miał duże znaczenie w jej życiu.

Tak. I ja natychmiast poczułam, że gdybym teraz odwróciła się na pięcie, podłamałabym tę jej i tak już kruchą wiarę w ludzi.

To jest naturalne wśród fanów seriali, że stają się dla nich aż tak ważne?

Ludzie czasem dzięki takiemu serialowi mają poczucie, że różne dobre rzeczy mogą się w życiu zdarzyć. Że można się kochać, być dla siebie pomocą, wsparciem. Jeśli komukolwiek coś takiego daje poczucie, że warto żyć i że życie jest piękne, a ludzie dobrzy, to wspaniale.

Ona znała Mariusza Sabiniewicza?

Twierdziła, że tak. Mówiła, że poznała go w szpitalu już na ostatnim właściwie etapie życia. Że przez jakiś czas była pielęgniarką... Ale wie pani, ponieważ cała nasza znajomość była, jak się okazało, zbudowana na konfabulacji, to już pani nie powiem, co tu jest prawdą. Potem zorientowałam się, że wszystkie jej działania wynikały z chęci poznania mnie. Na spotkanie przyjechała z laptopem. Pytała mnie o Mariusza, ale od razu powiedziała też, że przygotowuje moją stronę internetową. I czy byłabym tym zainteresowana. A ponieważ to wszystko zostało poprzedzone tą dosyć dramatyczną historią o tym, jak to serial i poniekąd nasze osoby - Mariusza i moja - nadały sens jej życiu, to powiedziałam "tak".

Aż trudno uwierzyć, że bohaterowie seriali nadają sens czyjemuś życiu. Nie zastanowiło to pani?

Na pewno jest niebezpieczne. Ale jeśli staje pani przed osobą, która mówi, że to, co pani robi, utrzymuje ją przy życiu, to nawet jeżeli pojawia się sygnał, że to nie jest do końca zdrowe i normalne, to nie przekreśla pani tego człowieka.

Poczuła się pani za nią odpowiedzialna?

Właśnie. Pomyślałam: no dobra - dla jednych joga, dla innych psychoterapia, a dla jeszcze innych oglądanie seriali. Jeżeli tę kobietę wyciąga to z jakiegoś systemu depresji, no to super. Jednocześnie nie do końca wierzyłam, że ta moja strona faktycznie powstanie. Wtedy jeszcze nie prowadziłam "śledztwa", w związku z tym pewne rzeczy w pamięci jakoś mi się pozacierały, ale zauważyłam, że Ona stawia amatorskie pytania. Uznałam więc, że najlepiej będzie, jeśli narzucę sobie jakąś dyscyplinę, żeby nie popłynąć w kierunku łzawych historii, tylko opowiem o wszystkim z dystansem, sympatią i z poczuciem humoru. Potem dostałam tekst pełen grafomańskich zwrotów, których nigdy bym nie użyła. Zdziwiło mnie to.

Wiedziała pani, że Ona pisze poezję?

Nie śledzę w internecie wszystkich, z którymi się spotykam, bo nie mam na to czasu. Wiedziałam, że pisze, bo dała mi jakiś swój tomik wierszy. Zerknęłam i powiedziałabym, że ten tomik był lepszy niż tekst. Ale cel był szczytny, więc postanowiłam, że napiszę o Mariuszu sama. Potem przyszło mi do głowy, że pewnie większość z tych aktorów, reżyserów i innych osób zrobiła to samo. W książce wypowiada się też np. Krystyna Janda czy Wojciech Malajkat. A potem strona internetowa, o dziwo, zaczęła przybierać realne kształty, a Ona przynosiła mi do podpisania jakieś moje zdjęcia.

Sprytnie. Nabrała pani do niej zaufania.

Tak. Uznałam, że to nie żadna mitomania, ale że strona, a potem książka naprawdę istnieją. Promocja odbyła się 29 kwietnia ubiegłego roku w Poznaniu, w Teatrze Nowym. Aktorzy, dyrektor, to wszystko, co buduje poczucie, że bierzemy udział w czymś realnym, profesjonalnym. Miałam czytać fragmenty książki. Najpierw jechaliśmy busem jakoś tak dziwnie długo, bo osiem godzin. W busie jechała jej rodzina i znajomi. Zmęczyłam się, bo mam chorobę lokomocyjną. Kiedy dotarliśmy w końcu do teatru, okazało się, że teatr nie załatwił pokoju. A miał to zrobić. Dlatego pojechaliśmy do pensjonatu. Jak zobaczyłam ten pensjonat - wybite okno w pokoju, w którym miało spać kilka osób, wspólną łazienkę - to trochę się wkurzyłam. Zabrałam swoją walizeczkę i powiedziałam, że lecę szukać innego hotelu, bo muszę szybko się wykąpać i przygotować do tej promocji. A zostało mi na to 40 minut. Promocja jednak była naprawdę udana. Pojechaliśmy też do rodziców Mariusza Sabiniewicza, których wcześniej nie znałam.

I na cmentarz.

Tak. Ona powiedziała, że strasznie chce mi coś powiedzieć, stojąc nad grobem Mariusza. Myślałam, że mi powie, że go kochała. A może coś tam było więcej między nimi. Ale zamiast tego wyznała mi miłość.

Tak po prostu: kocham cię?


Tak.

A co pani na to?

Zgłupiałam. To był wariant, którego nie przewidziałam.

Co jej pani odpowiedziała?


Że oczywiście jest mi bardzo miło, ale ja nie jestem w stanie w jakikolwiek sposób na to uczucie odpowiedzieć. I tyle. Ale cofanie taśmy nastąpiło w samochodzie. Nie wiem, jak ona to wykombinowała, że ci wszyscy ludzie zostali w samochodzie, tylko ja z nią poszłam na grób. Zaczęłam wszystko analizować i od tamtej pory starałam się wymigać od kolejnych spotkań. Za każdym razem próbowałam znaleźć pretekst. Opowiadałam jej jakieś zdarzenie z mojego życia, które nie pozwala mi znaleźć czasu na spotkanie, albo tłumaczyłam, że jestem chora, biorę antybiotyk. Co zresztą było prawdą. Ale Ona przez rok utrzymywała w nieświadomości dwa światy - mój i ludzi, którzy mnie znali. Precyzja jej działania była ogromna. Na przykład pisała ludziom, którzy robili tę moją stronę internetową (to jest małżeństwo), że mnie leczy, daje mi zastrzyki, że dostałam uczulenia. A na końcu okazało się, że jestem chora na białaczkę.

Dotarło na Pudelka?


Nie, ale do teatru - i owszem. I do mnie w końcu dotarło. Najmocniej, kiedy moja koleżanka reżyserka powiedziała, że Maciej Englert z Teatru Współczesnego pytał, jak się czuję. Informowałam różne osoby, że to nieprawda. Ale zadziwiające, że np. w jednym z teatrów przekazałam, że ktoś rozpowszechnia takie bzdury, po czym pracownik tego teatru napisał maila do mojego macierzystego z pytaniem, czy to prawda, że mam białaczkę. Ona pokazywała ludziom u siebie w domu kroplówkę. Mówiła, że u niej pomieszkuję. Albo oddawała komuś spódnicę: "Należy do Dominiki, ale powiedziała, że już jej nie będzie potrzebna".

Słyszałam, że przygotowywała pani już stronę kondolencyjną?

Dowiedziałam się o tym od małżeństwa, które robiło tę moją stronę WWW. Ona całkowicie zabroniła im rozmawiać ze mną na tematy prywatne. Opowiadała, że jest moją menedżerką. Dała im jakiś projekt umowy do filmu pt. "Opętana". Podpisywała się w mailach jako "art manager".

Znali matrix, który stworzyła.

Umówiliśmy się w tajemnicy przed nią, bo zawsze pilnowała, żeby być przy tych spotkaniach. Podczas rozmowy powiedzieli coś takiego: "Wiesz, te zdjęcia próbne, na których byłaś z Nią...". Tu zobaczyli moją minę i urwali w pół zdania. "Na jakich zdjęciach próbnych?" - zapytałam. Nie chcieli dalej rozmawiać, bo nie bardzo wiedzieli, jak się w tej sytuacji zachować. Następnym razem rozmawialiśmy już do czwartej rano, zrywając kolejne zasłony.

Co opowiadali?

Tysiące rzeczy. Choćby to, że jesteśmy parą. Jak byliśmy u rodziców Mariusza Sabiniewicza (oni byli również), to funkcjonowałam jako osoba chora na białaczkę. Mówię do nich: "Przecież piłam z wami drinki!". A oni na to: "Zapytaliśmy ją, czy pozwala, żebyś tak swobodnie piła alkohol. Ona, że nie, ale to taki jeden wyjątkowy dzień". Wszystko działo się za moimi plecami. A jeszcze, żeby było śmieszniej, pokazali mi fragment nagrania z tej podróży busem do Poznania, kiedy wszyscy zrobili sobie przerwę, wysiedli i gadali (ja zostałam w samochodzie). Zobaczyłam na tym filmie, że ona pije wódkę prosto z butelki. Zamurowało mnie. Bo to był ktoś zupełnie inny. Innym razem udawała przy nich, że do mnie dzwoni albo że rozmawia z jakimś dyrektorem teatru.

W pani sprawie.

Tak. Zaczęłam obserwować swoją stronę. Coraz więcej było na niej zdjęć z moją "menedżerką". Niemal wyłącznie zdjęcia, na których jesteśmy razem. Z różnych imprez: czytania wierszy, promocji książki, przedstawień teatralnych, po których ona przychodziła z kwiatami. To mnie już zaczęło wkurzać i stawiało w dziwnej sytuacji - że właściwie jedynym fanem mojego aktorstwa jest Ona. I na nic więcej nie mogę liczyć. Kiedy zorientowała się, że spotkałam się z administratorami strony, wysłała mi maila, a im SMS-a, że mamy się do niej odezwać, bo inaczej popełni samobójstwo. Poza tym, jak się później okazało, Ona nie przekazywała mi żadnych wiadomości, które na tę stronę przychodziły, poza jedną. To tam napisali producenci Discovery ID z propozycją, żebym poprowadziła taki cykl o zbrodniach pt. "Tajemnice rezydencji". Nawiasem mówiąc, hasło stacji brzmi: "Nic nie jest takim, jakim się wydaje".

Kto pierwszy zorientował się, że jest manipulowany - administratorzy strony czy pani?

To był przypadek. Mój 11-letni syn Hubert, który już samodzielnie kręci filmiki, chciał ich zapytać o parę spraw związanych z internetem. Siłą rzeczy nie można się było spotkać w mieście, więc zaprosiłam ich do domu. I przy okazji tych właśnie zdawkowych wypowiedzi nagle wszystko zaczęło nam się nie zgadzać. Koło trzeciej w nocy zapytali mnie w końcu: "Czy ty masz jakieś problemy onkologiczne?".

Okazało się też, że Ona kupiła sobie kartę do telefonu i jako ja, Dominika Ostałowska, wysyłała do nich SMS-y: "Nie dziwcie się, jest taka pogubiona. Nie wie, jak się odnaleźć. Kochamy się, a cały świat jest przeciwko nam". Opisywała im też, jak choruję, że mam operację. Że ona jest dawcą szpiku dla mnie. Albo jak to krwawię, leżę naga i ona mnie przykrywa prześcieradłem. Jestem słaba, więc z jakimś lekarzem wyjeżdżają ze mną do parku.

No, ale jak pani leży naga i krwawi, a jednocześnie gra w serialu i teatrze, to nie pomyśleli, że coś jest nie tak?

Widocznie tak mnie dobrze leczyła. Wszystkiego dowiedziałam się w ciągu dwóch wieczorów. Poczułam, jakbym była ubrana w coś brudnego. Kiedy powiedzieli, że zamówiła u nich zrobienie dla mnie strony kondolencyjnej, całkowicie zerwałam kontakty i zawiadomiłam policję.

A co na to policja?

Pytali, czy ta kobieta wystawiła w moim imieniu jakąś fakturę. No, nie wystawiła. Opowiedziałam im to wszystko, co teraz mówię pani, więc policja pyta, czy ona mnie napastuje, czy wystaje pod domem. Powiedziałam: "No nie". "To raczej niewiele możemy zrobić. Jak ktoś się pod panią podszywa, ale nie ma z tego korzyści finansowych, nie popełnia przestępstwa".

Czyli że została pani Lisą graną przez Diane Kruger w filmie "Apartament".

Właściwie tak, bo Ona opowiadała też, że miałam dziecko, które urodziłam w Londynie, i ono zmarło. I to był mój drugi syn. Podpisywała za mnie zdjęcia, na których jestem. Bardzo głęboko wchodziła w moje życie, a ja długo nic o tym nie wiedziałam. Kompletne szaleństwo. Po krótkiej rozmowie z policją zrozumiałam, że nic nie zrobię. Że oni mi nie pomogą. Wybrałam więc jedyne wyjście, to znaczy uprzedzić informacje, które mogą zacząć rozłazić się coraz szerzej. Przy okazji promocji "Tajemnic rezydencji" na kanale ID Discovery wspomniałam producentowi o tym, że coś takiego mnie spotkało. I oni na to zareagowali. Zaangażowali mnie do prowadzenia kolejnego programu, tym razem o ofiarach stalkingu. Uznali, że moje zaangażowanie w hasło stacji: "Nic nie jest takim, jakim się wydaje", jest tym bardziej nośne i wiarygodne. Dla nich było też jednocześnie atrakcyjne, a dla mnie stanowiło jakiś sposób na poradzenie sobie z tym, co mnie spotkało.

Czy Ona próbowała się z panią jeszcze kontaktować?

Pracowała jako bibliotekarka w jednym z warszawskich liceów. Któregoś dnia zadzwoniła do mnie jakaś pani. Powiedziała, że jest psychologiem czy psychoterapeutą i chciałaby się ze mną spotkać, bo Ona bardzo rozpacza. Odparłam, że skoro jest psychoterapeutką, to nie powinna w ogóle angażować się w próby kontaktowania nas. Zrozumiałam, że Ona tę psycholożkę też zmanipulowała. Plotka jest dużo silniejsza niż prawda. Ona zaczęła wmawiać niektórym ludziom, że boję się, że nasz romans i moja choroba przedostaną się do prasy, dlatego wszystkiemu zaprzeczam...

Rozmawiała pani o tym z jakimś psychologiem?

Wiedziałam, że w takich przypadkach jakiekolwiek ponowne wchodzenie w relacje, tłumaczenie, nawiązywanie kontaktu i próby wyjaśnienia nie mają sensu. Z psychologiem rozmawiałam przy okazji, bo to nie był pierwszy przypadek w moim życiu, kiedy miałam stalkera. Były jeszcze dwa. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale raz to był mężczyzna, a innym razem kobieta, która mnie szczerze nienawidziła. Uważała, że jej coś odbieram. A ja odczuwałam przed nią po prostu fizyczny strach. Miałam małe dziecko, a ona śledziła mnie, SMS-owała, telefonowała. Wtedy też musiałam się zgłosić na policję, chociaż ustawa o stalkingu weszła w Polsce wiele lat później, bo dopiero w 2011 roku.

Ma pani jakiś rodzaj osobowości, która przyciąga takich ludzi?

Może jest we mnie ta nieumiejętność, przynajmniej do tamtej pory, powiedzenia prostych słów: nie mam ochoty, nie mam czasu, nudzi mnie to albo nie interesuje... Tacy ludzie nie wybiorą sobie przecież na ofiarę kogoś, kto jest na maksa asertywny.

Stała się pani bardziej nieufna w stosunku do ludzi?

To nie jest sprawa nieufności. Bo można być nieufnym, a ciągle mieć poczucie odpowiedzialności za drugiego człowieka. Po prostu trzeba znaleźć w sobie siłę, by powiedzieć: "To nie jest moja sprawa. Nie mogę odpowiadać za czyjeś życie".

Są jakieś proste narzędzia, które pozwalają nam bronić się przed takimi sytuacjami?

Trzeba odnaleźć w sobie powody, dla których stajemy się łatwiejszym łupem. A to już jest bardzo indywidualne. I nie do końca da się to samo ubranko założyć każdemu tak, żeby pasowało. To jest proces. Trzeba się trochę siebie na nowo nauczyć. Bo mnie z jakiegoś powodu łatwiej było przyjąć, że świat jest dobry, a ludzie godni zaufania, niż zmierzyć się z wiedzą o tym, że czasem tak nie jest. Ale ponieważ mam poczucie, że staję się przez to silniejsza, to nie ma we mnie żalu do tej kobiety ani nie jestem z tego powodu w depresji, tylko wręcz przeciwnie - mam poczucie, że to, co mnie spotkało, absolutnie mnie buduje. Mnóstwo z nas żyje w nieświadomości tego, co się wokół dzieje. To dotyczy nie tylko stalkingu, ale również przemocy psychicznej, wykorzystywania, manipulowania. Może nie do końca w aż tak "atrakcyjny" sposób, ale często ludzie są poddawani tego typu procesom i zupełnie nie zdają sobie z tego sprawy. Takie programy czy wywiady dają szansę, żeby to sobie uświadomić i żyć lepiej.

Każda z historii, którą pani opowiada w programie "Stalking - zła miłość", jest historią jakiejś ofiary.

To 16 odcinków i tylko jedna opowieść o Madonnie, czyli o osobie znanej publicznie. Natomiast reszta to prywatne historie zwykłych, dręczonych przez stalkerów ludzi. Stacja będzie też patronem akcji społecznej dotyczącej zjawiska stalkingu.

Którą z tych historii najbardziej pani zapamiętała?

Najtragiczniejsza chyba była historia kobiety prześladowanej przez 30 lat. Jej koszmar zaczął się, już kiedy była dzieckiem, a skończył dopiero wraz ze śmiercią stalkera. Program pokazuje, że stalker, który wyląduje w więzieniu, znajdzie sposób, żeby nawet stamtąd dręczyć swoją ofiarę. Przerażające jest to, że można stracić pół życia na taką walkę. Mimo że wchodziły kolejne paragrafy, które wymuszała rzeczywistość, prawo było i wciąż jest niedoskonałe.

Udało się pani w jakiś sposób zachować tajemnicę o tym, co się dzieje, przed synem?

On od początku wiedział. Zresztą bardzo nie lubił tej osoby. Mówił na nią "dziecko emo", bo nosiła się często na czarno, a wielkie, niepokojące oczy przy bladej twarzy podkreślała czarną kredką. Gdyby nie mój syn, który nalegał na spotkanie z administratorami strony, mogłabym tak tkwić w nieświadomości nie wiadomo jak długo i wiecznie mieć pretensje do siebie, że mam pecha. Że wisi nade mną jakieś fatum. Bo ludzie tak zazwyczaj myślą. A tu wystarczyło zajrzeć w głąb siebie i odwinąć tę taśmę, żeby zrozumieć, skąd wzięło się takie, a nie inne postrzeganie rzeczywistości. Życie jest krótkie i warto przeżyć je na tyle komfortowo, na ile się da. Nie ma na to przecież zbyt wiele czasu.

Co się stało ze stalkerką?

Uspokoiła się. I dobrze jej życzę.

Stalking, czyli uporczywa nękanie, może zacząć się niewinnie. W programie "Stalking - zła miłość" na kanale ID Dominika Ostałowska przedstawi historie osób, które padły ofiarą obsesyjnych prześladowców (w poniedziałki o godz. 22.30 i 23.00). Kanał ID rusza też z kampanią społeczną "Stop Stalking". Od 2011 roku w Polsce uporczywe nękanie traktowane jest jako przestępstwo. Wciąż jednak niewiele osób wie, jak postępować, gdy stanie się ofiarą prześladowania.


 Dominika Ostałowska nie chciała używać nazwiska tej pani, więc postanowiłam sama zdemaskować tę nawiedzoną Oną

Zasmuci to zapewne fanki Małgorzaty Pieńkowskiej, która czytała publicznie wypociny Onej...

A więc...oto ONA

Mariusz Sabiniewicz we wspomnieniach


http://alicjagorka.pl/gallery2.htm


Strach się bać, naprawdę!

Offline Agueda

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 81
  • Płeć: Kobieta
Odp: Dominika Ostałowska
« Odpowiedź #29 dnia: Listopad 22, 2013, 18:56:35 »
Oj tak strach się bać... nie wiadomo kogo w życiu można spotkać i jakie ma intencje.
Czytałam już o tym kiedyś, Isia coś wspomniałam, ale bez szczegółów, bez całej historii. Teraz mnie to całkiem zaszokowało, że można tak manipulować kimś, przejąć kontrolę nad jego życiem. I wykorzystać jeszcze pamięć Mariusza Sabiniewicza jako pretekst to spotkań ?
Kolejną rzeczą która mnie martwi to zachowanie policji. Dlaczego taka osoba może czuć się bezkarnie? Chodzi sobie po ulicy jakby nigdy nic, żadnej konsekwencji z swojego zachowania. W Polsce takie osoby mogą czuć się bezkarnie mimo stworzeniu ustawy....

Isia ma za dobre serduszko i niektóre osoby potrafią to wykorzystać. Ostanie zdanie w wywiadzie jest piękne  <serduszko> cała Isia.

Isiomaniacy pewnie pamiętają moment kiedy strona internetowa nie działała... Coś mi się wydaje że to był ten moment. I Somebody masz racje to na pewno ona, jest wymieniona jako autorka książki.

Dodatkowo Isia wystąpiła w DDTvn:
http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/ostalowska-ofiara-stalkingu,106364.html
"Wychodzę z założenia, że lepiej nie mieć założeń, bo przecież i tak wszystko może się wywrócić do góry nogami" D.O.