Autor Wątek: Literatura  (Przeczytany 57078 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #240 dnia: Sierpień 29, 2013, 20:50:13 »
Kolejna część cyklu trzyma poziom. [...] Ciszewski znalazł właściwy klucz do mojej wyobraźni, jeśli o to chodzi.
Do tego: świetnie zarysowana intryga kryminalno - szpiegowska, zamach terrorystyczny, wywiad amerykański, rosyjski, jednostki wehrmachtu z czasów II wojny światowej, szaleńcza operacja "Jutrzenka"... Wszystko to zgodnie z zasadą Hitchcocka - zaczyna się od trzęsienia ziemi, potem napięcie tylko rośnie. Atmosfera zagęszcza się i nie pozwala czytelnikowi odsapnąć choć na chwilę.
No i powrót ulubionych bohaterów wraz... z ich zabawnymi powiedzonkami ;D

Właściwie to to zdanie powstrzymało mnie przed rzuceniem "Upałem" w kąt. Jak mi się to wlokło od początku. Bohaterów bez liku, coraz to nowych, z ogólną charakterystyką tudzież bardziej szczegółową (wraz z "Smoke on the water" w telefonie  <tak> ), więc jakiś tam Mohamed stojący z jakąś bombą przy Emilii Plater nie zrobił na mnie wrażenia  :(Ale można powiedzieć, że od momentu przesłuchiwania go przez Potocką a'la Sharon Stone, akcja nabiera tempa ( i rumieńców) więc chyba jednak przeczytam tę książkę... ;)
 

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #241 dnia: Wrzesień 01, 2013, 14:44:04 »
Jean, prawdę mówiąc nie wiem, czy Ci się w końcu "Upał" podobał, czy nie, bo najpierw zacytowałaś zdanie, które dla mnie byłoby już dobrą zachętą do sięgnięcia po tę książkę (co prawda cytat dotyczył innej pozycji, ale stosując go do czytanej przez Ciebie, sugeruje, że w niej też tak właśnie jest), a potem piszesz, że mało brakowało a zniechęciłabyś się do powieści, bo się "wlokło" <szczerzy_sie>

Ale powiem, że tak dziwnie sformułowaną opinią zmotywowałaś mnie do lektury "Upału" już teraz (miałam zacząć czytać "Czarna wołga, czyli kryminalna historia PRL", Ciszewski miał być w następnej kolejności <jezyk>), bo ciekawość mnie zżera jak ja go odbiorę ;D
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #242 dnia: Wrzesień 01, 2013, 15:01:53 »
Moja wypowiedź nie jest dziwna.  ;) Zacytowałam Twoją opinię dotyczącą innej powieści Ciszewskiego, bo "Upał" mi się na początku bardzo dłużył. Przyjęłam założenie, że to stała taktyka autora, więc skoro zamachowiec w środku miasta to trzęsienie ziemi , to teraz napięcie może tylko rosnąc. I skoro autor ma tak dobrą opinię to coś w tym  musi być. I czytam dalej.
Zawsze  to lepiej gdy ciekawszy okazuje się koniec książki  niźli  dobry miałby być tylko początek. Chyba.

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #243 dnia: Wrzesień 01, 2013, 15:41:40 »
W moim odczuciu była dziwna, bo ja jej po prostu nie zrozumiałam. Teraz dodałaś parę słów wyjaśnienia i pojmuję Twój tok myślenia <usmiech> Teraz nie jest dziwna <jezyk>

Z tym cytatem to jest tak: on dotyczył ostatniej części pewnej serii, gdzie czytelnik znał bohaterów, wiedział o co wszystkim chodzi (machina do przenoszenia w czasie), ale działania poszczególnych stron "zabawy" były tak umiejętnie poprowadzone, że dla czytającego akcja była zaskakująca. I autor nie potrzebował wiele słów wprowadzenia. Dlatego zaczęło się od wielkiego "bum!".

Nie wiem, jak jest w "Upale", ale w serii, którą czytałam są wprowadzenia dość spore (w "Majorze" na przykład, gdzie obserwujemy na początku posunięcia różnych wywiadów, przygotowujące się do "czegoś", do jakiejś ważnej akcji, ale czytelnik nie wie czemu one mają dokładnie służyć, tego dowiaduje się w miarę czytania), ale jak dla mnie są świetnie skonstruowane - pobudzają ciekawość, wzmagają napięcie.
Ja na przykład lubię takie wprowadzenia. Nakreślenie tła akcji (na przykład w oglądanej przeze mnie serii z detektywem Poirot, gdzie trup pojawia się dopiero w jakiejś 1/4 filmu, po wprowadzeniu osób "zamieszanych" w zbrodnie, no i faktycznie koniec prawie zawsze jest zaskakujący <usmiech>)

A tak w ogóle nawet najlepszemu pisarzowi trafić się może gorsza książka. Nie wiem, czy to u Ciszewskiego jest akurat "Upał". Jak przeczytam to się dowiem (mojemu Arturowi podobała się, może mi też się spodoba ;D)
U zwykłego czytelnika (nie znawcy krytyka) zależeć to będzie od osobistych preferencji. Dlatego na przykład jedni oceniają "Cień wiatru" Zafona jako literaturę wybitną (i takie opinie są najczęstsze), inni jako nudę. To samo z "Grą o tron" - jedni odrzucają ją, bo za dużo bohaterów, wątków, innym wcale to nie przeszkadza, a wręcz urozmaica fabułę.
"Nad Niemnem" dla większości to powieść beznadziejna, koszmarna przede wszystkim przez długie opisy krajobrazów, przyrody. U mnie wprost przeciwnie. Te opisy "upiększają", uwrażliwiają odbiór <jezyk>.

Tak więc z tymi opiniami różnie bywa <szczerzy_sie>
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #244 dnia: Wrzesień 01, 2013, 18:07:42 »
Skoro kocham Sienkiewicza to oznacza, że raczej nie mogę być przeciwniczka opisów  ;D Z tym jednak można przesadzić, jak ze wszystkim. Właściwie w obie strony. Zbytniej oszczędności w tej materii nie znoszę jeszcze bardziej. Konstrukcja "Upału' jest na początku trochę dziwna. Nie dość, że bohaterowie się mnożą to jeszcze pojawia się ktoś (jakiś narrator w pierwszej osobie) i ten ktoś komplikuje wszystko jeszcze bardziej  :D
Przeczytaj i sama oceń, czy mam paranoję czy nie ;D

Offline BlackTiger

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 705
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #245 dnia: Wrzesień 05, 2013, 21:39:13 »
"Ostatni, który umrze." Tess Gerritsen.

Pięć ofiar, w tym troje dzieci, zabitych strzałami w głowy. Rodzina zastępcza czternastoletniego Teddy'ego Clocka, jedynego świadka zbrodni, który ocalał, ukrywszy się pod łóżkiem. Przerażony chłopak już po raz drugi cudem uniknął śmierci: dwa lata wcześniej niezidentyfikowany sprawca zastrzelił na jachcie, odbywającym rejs dookoła świata, jego rodziców i dwie siostry. Okaleczony psychicznie, nie mający dokąd pójść Teddy trafia pod opiekę detektyw Jane Rizzoli, która prowadzi śledztwo w sprawie koszmarnych morderstw. Po kolejnej próbie zamachu na życie nastolatka Jane decyduje się umieścić go w Evensong, prywatnej szkole specjalizującej się w uczeniu dzieci z urazami psychicznymi, ofiar przemocy. Otoczone hektarami lasu i wysokim żelaznym ogrodzeniem, chronione przez systemy alarmowe, Evensong wydaje się miejscem bezpiecznym; jest tu nawet uzbrojony strażnik. Dziwnym zbiegiem okoliczności w szkole przebywa dwójka nastolatków, Claire i Will, których tragiczna przeszłość szokująco przypomina losy Teddy'ego: ich biologiczni rodzice też zostali zamordowani przed dwoma laty, a rodzice zastępczy ? zaledwie miesiąc temu. Czy w Evensong coś im grozi? Czy rzekomo przypadkowe spotkanie trójki młodych ludzi stanowi kolejne ogniwo w precyzyjnym planie okrutnego zabójcy? Spryskane krwią lalki, które ktoś powiesił na drzewie, wskazują jednoznacznie, że niebezpieczeństwo czai się bardzo blisko, może nawet wewnątrz murów szkoły, zaś żądny krwi drapieżnik czyha na więcej niż jedną ofiarę..

Hmm i stało sie. Myślałam, że nie zawiodę się na Tess a tu proszę.... Bardzo źle mi się czytało tę książkę, bardzo płytka historia mimo, że pomysł wydawał się całkiem niezły..., ale na 400 stron, raptem na 20 coś się dzieje... Po świetnych poprzednich powieściach ta się wydaje jakby nie Tess.
Pewnie innym czytelnikom jej twórczości książka się spodoba, ale mnie męczyła i zawiodła. Ponadto bardzo wszystko przewidywalne, co do tej pory raczej się nie zdarzało.
Chyba po prostu na tyle ludzie z "Klubu Mefista" mnie drażnią, że jak się pojawiają, to zaraz wszystko psują.

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #246 dnia: Wrzesień 05, 2013, 22:07:27 »
Dziękuję za tę opinię, Tygrysku  <ok> Ominę  <ok> I nie pożałuję ;) Za to ominie mnie wiele chorych dialogów, cytatów z różnych biblii i wywodów nawiedzonych ludzi. Przerabiałam już to  <slucha> Jeśli jeszcze w jakiejś książce ten klub  się pojawia to serdecznie poproszę o tytuł  ;)
"Grawitacja" była boska. Mówiłam już zresztą. I pytałam o ekranizację bo chyba powstała a ja jakoś nie kojarzę  <mysli>

Offline BlackTiger

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 705
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #247 dnia: Wrzesień 05, 2013, 22:11:49 »
To póki co ostatnia książka z serii Rizzoli i Isles. Nie było cytatów biblijnych itp., ale Ci ludzie są mega drażniący. Chorych dialogów nie ma, ale za to wszystko jest tak mega płytkie i powierzchowne, że miałam dość.
"Dawcę" jeszcze przeczytaj koniecznie. :P



Offline mindreader

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 379
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #248 dnia: Wrzesień 07, 2013, 11:22:38 »
Strach się bać tej książki. Już nie podobała mi się opinia o "Milczącej dziewczynie" i z obawy przed zawodem jeszcze nie przeczytałam, a teraz widzę, że jest jeszcze gorzej. To zły znak. Ale pewnie w końcu się skuszę i sama ocenię :)

Zastanawiam się, co ja tam ostatnio czytuję, bo na czytanie w pełnym znaczeniu tego słowa czasu u mnie nie ma absolutnie. W autobusach i tramwajach spędzam czas z Krystyną Jandą i jej "Różowymi tabletkami na uspokojenie". Już kończę i jestem oczarowana. Tak samo, jak wszystkim, co czytam tej pani. Znaczy oczarowana stylem, jej plątaniem i mieszaniem, tym, że w swoich tekstach ma taki sam bałagan, jak ja, że skróty myślowe, skoki i inne pojawiają się gęsto. Łatwo mi się w takim pisaniu odnaleźć, bo sama, jak już coś tam popełniam pisemnie, czy to w listach, czy w wypowiedziach forumowych, czy nawet w jakichś niewielkich formach literackich, to jednak mam bardzo podobnie. Janda pisze lekko, pisze dla ludzi i w sumie nawet nie o treść idzie, a o to, co wyraża i jak wyraża. Literaturą najwyższych lotów tego nazwać nie można, ale jako zbiór felietoników prezentuje się nieźle. Podobnie jak lubię czytać jej wpisy na fb, które są o wszystkim i o niczym, o tym, co myśli, co czuje, co widziała, czego nie widziała, co doświadczyła... ciekawią, a forma, w jakiej są pisane, jest miła dla oka. Znaczy dla mojego oka, bo zapewne kilka osób powie, że nie ma bardziej drażniących wypowiedzi. Wiadomo, co człowiek, to woli inaczej.

W wannie kontynuuję misję "Chmielewska od początku do końca" i aktualnie z Okrętką i Tereską zwiedzam "Większy kawałek świata". Młodzieżówka, którą znam na wylot, ale do wrzątku po dniówce w pracy i dniówce w domu idealna. :)

Natomiast z doskoku zagłębiłam się w poezji. Mam chrapkę na Jonasza. Chodzi za mną ten Jonasz uparcie i jakoś mi się nie składa. Wyciągnęłam za to Pawlikowską. I jej wierszykami się porozkoszowałam. A kiedy skończyłam i miałam w końcu ruszyć Koftę... w prezencie przybył kolejny tomik Pawlikowskiej. I zajmuje dumne miejsce koło łóżka. Podobnie jak "Galeria potworów", która przyfrunęła do mnie w czwartek pocztą. To mój "Agnieszkowy" plan na dziś. Jak już utulę mojego chorowitka i doprowadzę mieszkanie do stanu używalności, to w głośniki wskoczy "Pięć oceanów", a w łapki właśnie "Galeria potworów". :) Tak to sobie wymyśliłam.

Offline BlackTiger

  • Zaawansowany
  • ****
  • Wiadomości: 705
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #249 dnia: Wrzesień 07, 2013, 17:24:55 »
Min czytaj czytaj... bo moze to ja mam po prostu zbyt wysokie wymagania...

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #250 dnia: Wrzesień 08, 2013, 13:30:39 »
Cytuj
A tak w ogóle nawet najlepszemu pisarzowi trafić się może gorsza książka. Nie wiem, czy to u Ciszewskiego jest akurat "Upał". Jak przeczytam to się dowiem (mojemu Arturowi podobała się, może mi też się spodoba ;D)

Przeczytałam...


To dzieje się naprawdę! Nasza reprezentacja idzie na mistrza! Pojutrze ćwierćfinał. Mecz Polska-Niemcy. Na trybunach stadionu narodowego zasiądzie komplet widzów. Wśród nich kanclerz i premier. Czy systemy bezpieczeństwa areny działają w stu procentach? Co będzie, jeśli ktoś zechce zamienić narodowe święto w żałobę?
Jest nieznośny skwar. Tysiące kibiców opanowały Warszawę. W takich warunkach podinspektor Jakub Tyszkiewicz nie ma łatwego zadania. Ci, którzy zamierzają rozpętać piekło, zrobią to teraz.
Bezpieczeństwo narodowe. Interesy państwa. Walka z terroryzmem. Czym tak naprawdę kierują się służby i jak daleko mogą się posunąć w realizacji własnych celów?


Moją opinię zacznę od... "sułkowego" wyznania miłości <haha>
Kocham pana, panie Ciszewski <serce> A za co?
- za "swojską" charakterystykę bohaterów

"Antoni Smotrycz, informatyk o precyzyjnym umyśle naukowca, siedział przy biurku z zasępioną miną i dawał wyraz niezadowloeniu z nastepujących faktów:
że musi siedzieć w pracy o tak barbarzyńskiej godzinie,
że jego komputer potrafi przetwarzać znacznie mniejszą ilość danych, niż Smotrycz sobie życzył,
że Małgosia, aspirantka pracująca w CBŚ dwa piętra wyżej ostatnio dwukrotnie nie odebrała telefonu. A Małgosia, oprócz posiadania biustu wywołującego ciarki oraz uśmiechu przyprawiającego o dreszcz, była stanu wolnego i w odpowiednim wieku, więc Smotrycz całkowicie nie rozumiał nagłej rezerwy, jaką zaczęła wobec niego prezentować"

"Krzeptowski wyszczerzył zęby w grymasie, który w jego zamiarach miał być zapewne życzliwym uśmiechem.
Nie był. Nie był w ogóle żadnym uśmiechem, tylko efektownym pokazem uzębienia krokodyla. Krzeptowski już dawno powinien był wpaść na to, żeby życzliwie się nie uśmiechać"

 ;D

- za to, że nie zapomina o bohaterach z entego planu, ślad po nich nie ginie w gąszczu bohaterów "ważniejszych" (proszę, gdzie wylądowała aspirant Kiki, po tym jak pojawiła się na chwilkę, jak się okazało chwilkę jej i nie tylko jej "życia")

- za to, że opisuje sceny tak obrazowo, z takim autentyzmem, że czytelnik może przypisać sobie status "naocznego świadka" zawartych w książce wydarzeń,

- za cudne wstawki (ta romantyczna część mnie zwraca na nie uwagę <jezyk> , choć jest ich jak na lekarstwo, ale z drugiej strony tyle ile trzeba w powieści tego gatunku) o relacjach osób, będących w prawdziwym uczuciowym związku

"To należało do niezmiennych rytuałów: nawet pokłóceni spali w jednym łóżku i pod jedną kołdrą; skutki kłótni najczęściej szybko mijały; bliskość pozostawała bez zmian"
 <serce>

- za umiejętność wykreowania wspaniałej paczki przyjaciół (i to nie tylko w tej książce), którzy potrafią sobie wzajemnie dogryźć i nie obrażać się przy tym, wylać kubeł zimnej wody na głowę, by za chwilę podać suchy ręcznik i zaparzyć gorącej herbaty, którzy skoczyliby za sobą w ogień

- za świetny pomysł nawiązywania w powieściach do innych swoich książek (wspaniale osadzone wątki w fabule), co może stanowić z jednej strony pewien rodzaj reklamy tychże, z drugiej pobudzenie ciekawości czytelnika - w "Upale" mamy wspomniany "Mróz" (zimowy spisek) i "www.ru2012.pl" (sprawa MDS-a)

- za przejrzysty, zrozumiały, przetykany "swojskim" humorem język narracji (Jean, kojarzysz kogo tak "uroczo" CBŚ nazywało "Abwehrą"? <jezyk>)

- za oparcie akcji powieści na rzeczywistych wydarzeniach, co urealniało przekaz - niemal wszystkimi zmysłami wyczuwało się atmosferę piłkarskiego święta, czyli Euro 2012,

- za dbanie o szczegóły pozornie nieważne, ale w moim odczuciu urozmaicające opis sytuacji (choćby wspomniany przez Jean dzwonek w komórce Tyszkiewicza "Smoke on the water" <szczerzy_sie>)

- za nakreślenie ciekawego obrazu rywalizacji resortowej, różnych komórek związanych z bezpieczeństwem państwa,

- za, i to chyba najważniejsze w powieściach sensacyjnych, za rewelacyjne tworzenie napięcia.
Tak, tak. Tu też wszystko idzie zgodnie z zasadą Hitchcocka. Na początku wielkie "bum!" (a przed tym kilka stron wprowadzenia, zresztą też podminowanym przez koszmarny sen Jakuba) - terrorysta-samobójca w centrum Warszawy toż to istne trzęsienie ziemi, potem napięcie rośnie - trzeba szukać przyczyn, środków, powiązań, celu, a "godzina zero" nieuchronnie się zbliża, no a końcówka to istna perełka - stan pełen napięcia, i do tego jak zwykle u Ciszewskiego "filmowo" pokazany. Podpisuję się wszystkim czym można, pod ostatnim zdaniem z notki na okładce książki:

"Marcin Ciszewski stworzył w "Upale" na tyle wiarygodny scenariusz zamachu terrorystycznego, że najprawdopodobniej już jest pod stałą obserwacją polskich służb specjalnych."
 <smiech>

W ogóle, to książki tego autora, to idealne gotowce na scenariusz bardzo dobrego filmu (proszę o Marka Bukowskiego w roli Jakuba Tyszkiewicza, pasuje mi do tej postaci jak nikt inny <szczerzy_sie>). Aż dziwne, że jeszcze nikt nie zgłosił się do niego po coś takiego (chociaż gdzieś tam obiło mi się o uszy, a nawet widziałam demo kilku scen, że "Major", ma być ekranizowany).


Moja ocena: 6/6 <usmiech>
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 08, 2013, 17:25:31 wysłana przez El »
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline Klaudia

  • Moderator Globalny
  • *****
  • Wiadomości: 2494
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #251 dnia: Wrzesień 17, 2013, 19:28:25 »

Książka opowiada historię neurochirurga, który przez siedem dni pozostawał w stanie śpiączki. Po jej przeczytaniu mam mieszane uczucia. Z jednej strony wciąga, szybko i nawet przyjemnie się ją czyta - był chyba tylko jeden moment, przez który ciężko było mi przebrnąć, z drugiej strony opisywane przez autora przeżycia z tak zwanego pogranicza śmierci są na tyle abstrakcyjne, że w zasadzie nie wiadomo jak do nich podejść. Pan Alexander sugeruje, że zadaniem jego dzieła jest uzmysłowienie ludziom niewierzącym, iż Bóg naprawdę gdzieś tam jest, kocha nas wszystkich, a istnienie ludzkie nie kończy się w momencie śmierci. Dla mnie - jako katoliczki - przegiął w momencie nawiązania do medytacji. W kwestii mojej wiary "Dowód" niczego nowego nie wniósł.

Zachęcam do przeczytania, jestem ciekawa Waszych opinii. <usmiech>
Przeczytałam <mruga> i mam mieszane uczucia, momentami dobrze mi się ją czytało, bardzo wciągała, ale momentami wydawała mi się taka nijaka. Z jednej strony podobała mi się ta książka, ale z drugiej strony liczyłam na coś więcej, chociaż sama dokładnie nie potrafię sprecyzować na co liczyłam, ale na pewno po przeczytaniu książki czułam pewien niedosyt.
Nawiązanie do medytacji, po pierwsze dla mnie było nie na miejscu, a po drugie dla mnie wcale tam nie pasowało.
Najbardziej chyba podobały mi się momenty, w których lekarze czuli się bezradni, w których siostry siedziały przy jego łóżku, aniżeli te fragmenty w których opowiadał jak było po tamtej stronie.
Jeżeli chodzi o mnie i o moje odczucia na temat wiary to ta książka niczego nowego do niej nie wniosła, chociaż naprawdę liczyłam, że jak ją przeczytam to będę zachwycona. ;) Tak nie było, ale nie mniej jednak można sobie ją przeczytać.

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #252 dnia: Wrzesień 19, 2013, 08:01:47 »
  Na razie jesteśmy na etapie czytania przygód Mikołajka przed zaśnięciem. Każdego wieczora - jedna przygoda. Muszę powiedzieć, że to świetny pomysł - bo ja mam w domu tylko 3 książeczki o przygodach Mikołajka, ale jak nam się "skończą" to pojedziemy do biblioteki, pożyczymy następne - to i ja sobie poczytam :D

Jeżeli wyczerpią się w bibliotece książeczki o przygodach Mikołajka to polecam również "Jaśki". Autorem też jest Francuz: Jean - Philippe Arrou - Vignoud. A Jaśki zostali okrzyknięci jako nowi kumple Mikołajka. Bardzo przyjemna opowieść, momentami wzruszająca, momentami (a nawet często) zabawna. O ile wiem to tego nie zekranizowano. Może zacytuję fragment

Jan -A, Jan -B, Jan - C, Jan - D, Jan - E to jest pomysł mojego taty. Tata nigdy nie może niczego zapamiętać. Kiedyś musiał zadzwonić do informacji, bo zapomniał naszego numeru telefonu. Więc gdy rodziliśmy się po kolei, uznał, że to będzie bardzo praktyczne: każdy z nas ma na imię Jan - Jakiś - Tam. Jan to z powodu dziadzia Jana. Drugie imię, żeby było łatwiej zapamiętać, zaczyna się na kolejną literę alfabetu To taka sztuczka mnemotechniczna - tłumaczył tatuś. Ale ja sobie pomyślałem: szczęście, że jest nas tylko pięciu Wyobraźcie sobie Jana - Waltera, Jana -Zygfryda albo Jana - Xenofonta.
Pięciu chłopaków to coś niezwykłego. Ale nazywać ich według alfabetu, jak hasła w słowniku?
W tej sytuacji nie sposób uniknąć wygłupów. Można z imion zrobić grę słów.
Ułożyłem w tajemnicy mój własny słowniczek Janów w zeszycie firmy Clairefontaine:
-Jan - A - lat dziesięć, nazywany Janem Marudą z powodu jego okropnego charakteru.
-Jan - B - lat osiem. To ja. Imię według alfabetu: Jan Brzuszek, dlatego że uwielbiam jeść i dlatego że mam trochę za dużą pupę.
-Jan - C - lat sześć, alias Jan Gapa. Najbardziej roztargniony z rodziny.
-Jan - D - lat cztery, nazywany również Janem Demolką. Dowiecie się dlaczego.
-Jan -E - lat dwa, najmłodszy. Nie ma jeszcze przezwiska. Jest na to jeszcze za mały. Ale Jan -A zaproponował, żeby go nazwać Jan Pełna Pielucha.

Tak się zaczynają przygody tego rodzeństwa Jaśków, które się będzie musiało zmierzyć z kolejną literą alfabetu :D

Offline El

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1261
  • Płeć: Kobieta
  • zagubiona w czasie...
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #253 dnia: Wrzesień 23, 2013, 19:39:26 »
Ostatnia moja literatura to dwie fantastyczne książki z gatunku literatury faktu.


Tajemnicze porwania, seryjni mordercy i brutalne napady. W książce poruszane są najgłośniejsze sprawy kryminalne w poprzednim systemie - fakty i związane z nimi legendy, sposoby prowadzenia śledztw, to co można było wtedy ujawnić i to o czym społeczeństwo nie mogło się dowiedzieć. Ówcześni "rządziciele" nie mogli dopuścić do tego, aby w tak "prawym" państwie dochodziło do brutalnych przestępstw (a przecież dochodziło). Na zachodzie tak, ale nie w socjalistycznej, mlekiem i miodem płynącej Polsce. Nic więc, albo mało, albo "wyretuszowane" wychodziło poza mury Komendy Głównej.
 Kto nie słyszał o czarnej wołdze porywającej dzieci? Kto nie słyszał o wampirze z Zagłębia? Semczuk dostarcza nam na ten temat dodatkowych informacji.
Opowiada także o "Psychopacie ciemności", który sterroryzował Jelenią Górę groźbą zatrucia ujęć wodnych cyjankiem, uprzedzając "grzecznie" o tym fakcie w anonimie wysłanym do gazety (1973 r.), o sprawie bomby na pokładzie samolotu lecącego do Nowego Jorku (1975 r.), o napadzie stulecia na bank "Pod Orłami", uważanym za jedną z największych porażek peerelowskiej milicji (1964 r), o sprawie zabójstwa kobiety, w której główną rolę odegrał świetnie zapowiadający się i już znany w tamtych czasach (i występujący do dziś od czasu do czasu) aktor Jerzy Nasierowski (1973), o sprawie tajemniczego morderstwa posła na sejm, publicysty Jana Gerharda, o którye podejrzewano ukraińskich nacjonalistów, antysemitów, francuskich partyzantów, a nawet greckiego milionera Onasisa. Prawda okazała się szokująca (1971r.). To tylko kilka z zawartych w książce historii kryminalnych.
Autor - Przemysław Semczuk oparł się na wspomnieniach byłych przestępców, dotarł do tajnych dokumentów IPN. Pisze prostym, zrozumiałym językiem. Narracja niesamowicie wciąga, a świadomość, iż przytaczane przestępstwa miały naprawdę miejsce potęguje napięcie. Sposób przedstawiania tych historii na myśl przywodził prezentowanie spraw przez  Fajbusiewicza w jego programie "Magazyn kryminalny 997". Książka "Czarna wołga..." zawiera materiały z akt spraw (fragmenty, bądź całość - jak na przykład list do gazety "Psychopaty Ciemności", notatki z przesłuchań, z patroli, itp.), a kończy się rejestrem największych zbrodni w Polsce w latach 1950-1980.


Motto książki to dewiza Ciochociemnych: "Wywalcz Polsce wolność lub zgiń".

Rewelacyjne opracowanie, przy czytaniu którego nawet łzy ocierałam. Każda strona to  swoistego rodzaju epitafium na cześć odwagi, honoru, umiłowania ojczyzny, niezłomności, samozaparcia, poświęcenia.
Mnóstwo wspomnień, opisy misji, rozkazy, treningi, zwycięstwa, wpadki, porażki, zamachy, wyroki, trochę zdjęć.
Książkę czyta się wspaniale. Napisana językiem, który, jestem tego pewna, dotrze do każdego Polaka. Nawet tego nastoletniego.

"Pułkownik Hartman szedł wzdłuż równych szeregów kwiatów z twarzą poważną, dumną i smutną zarazem.Te trzy uczucia wypełniały duszę oficera, przywoływały wspomnienia nie tak dawno zakończonej wojny, te trzy uczucia wreszcie wydobywały z zakamarków pamięci nazwiska tych, którzy walczyli, tych, którzy zginęli...
"Orawa"... "Amurat"..."Bocian"..."Trop"... "Mak"...
Szedł dalej i oczami wyobraźni widział następne postacie, przypominał sobie pseudonimy i nazwiska...
"Mocny"... "Robot"..."Czarka"... "Ponury"... "Kotwicz"...
Przychodziły same, zapisane w pamięci, coraz więcej i więcej, twarzy, wspomnień... róż - dużych szlachetnych kwiatów sadzonych osobiście przez pułkownika Hartmana ku pamięci każdego zabitego cichociemnego. Latem 1945 roku było ich stu dwunastu."


Wojna się kończyła, ale misje Cichociemnych nie, bowiem przed nimi było "Nowe", które miało twarz funkcjonariusza NKWD, czy UB. A oni nie o taką Polskę walczyli.

Książka wydana została w 68 rocznicę śmierci jednego z Cichociemnych - legendarnego majora Jana Piwnika "Ponurego", który jest tu symbolem grupy tych niezwykłych Polaków.
Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną.
Andrzej Sapkowski

Offline Jean

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2669
  • Płeć: Kobieta
  • Wyróżnienia:
Odp: Literatura
« Odpowiedź #254 dnia: Wrzesień 23, 2013, 23:34:29 »
I widzisz, BlackTiger, mamy odpowiedź już na nasze pytania i wątpliwości.  ;D Warto kupić/było kupić tę książkę <tak>